Love in the saddle 7
- Witaj , kruszynko-odparł, gdy mnie postawił.
Detektyw Matter zaprowadził mnie do swojego biura. Wnętrze było duże, ściany stonowane w czerwono-pomarańczowych barwach. Dwa ogromne panoramiczne okna z widokiem na centrum miasta. Dwa dębowe biurka. Regały na których było mnóstwo segregatorów i teczek z różnymi aktami. Był tam też dwie sofy. Szare. Oraz stolik do kawy.
- Rozgość się- wskazał na jedną z kanap. Posłusznie usiadłam. Cary zabrał z biurka notatnik i usiadł na przeciwległej kanapie.
- Nawet nie wiesz jak mi jest przykro, kruszynko.- rzekł wujek.- Nie daruje mu, za to co ci zrobił, przysięgam.
Cary, doskonale wiedział co ja przechodzę, nie raz pewnie widział takie dziewczęta, jak ja. Które pewnie były w gorszym stanie. Wierzyłam wujkowi, że on wsadzi Matta za kratki.
- Wczoraj przesłuchaliśmy, wszystkich z tej imprezy.-rzekł Cary.- Siostra Matta, powiedziała nam, że Matt rzeczywiście, był zainteresowany twoją osobą, ale nigdy nie podejrzewała, iż jej brat mógłby się do czegoś takiego posunąć.-dodał szybko.
Dopiero, wczoraj? Dziwne?
- i- dopytałam się.
Co? Nie wiedziała, co on mi zrobił. Suka. A mówiła, że jest moją przyjaciółką.
- Duża część imprezowiczów, długo trzeźwiała.-odpowiedział mi wujek.- Zeznania kumpli Nathana, bardzo obciążają Matta oraz twoje, rzecz jasna i jeszcze paru innych osób.
Zamrugałam szybko, by znowu się nie popłakać.
- Akta będą w sądzie, już w przyszłym tygodniu. Rozprawa w następnym.
Skinęłam głową. W środku cała dygotałam z nerwów. W końcu uwolnię się od tego koszmaru.-pomyślałam.
-Dziękuję- powiedziałam ,ze ściśniętym gardłem.- Jesteś moim bohaterem wujku.
Wstałam , ze swojego miejsca, by usiąść obok mojego chrzestnego i go uściskać.
– Och, kruszynko – wzruszył się wujek. Gdy mnie delikatnie to siebie przygarnął. Nie sądziłam ,że taki twardziel jak on, może być, taki mięczakiem w środku. To było urocze.
Pożegnaliśmy się. Zbiegłam po schodach, na których minęłam komisarza Toma Hulka. Skinęliśmy sobie głowami. Wypadłam na ulicę przed komendą.- Poprosiłam tatę o rozmowę -Wzięłam głęboki wdech.- By odgonić niechciane wspomnienie z przed 2 tygodni, tak.-Opowiedziałam mu dokładnie to co powiedziałam, tydzień wcześniej na komisariacie.-Cieszyłam się ,że to straszne wydarzenie, które bardzo zmieniło, moje życie. Wreszcie się skończy, już niedługo.- Nie ominęły mnie , pytania o zajęcia szkolne, które miałam zacząć, już niedługo. Oraz o tę cholerną sprawę z pobiciem mnie.- Płakałam jak mała dziewczynka.- Wiedziałam, że muszę tacie na nie odpowiedzieć. – Było mi łatwiej , bo tato wziął mnie w ramiona i tulił do siebie. Siedzieliśmy na kanapie w jego gabinecie.- W pewnym momencie ta rozmowa mnie przerosła i tego już nie wytrzymałam i uciekłam do siebie. Trzasnęłam drzwiami i padłam zapłakana na łóżko. Zasnęłam dość szybko, ale sen przerodził się z przerażający koszmar...
Znalazłam się w tym ciemnym pokoju w willi Whitemanów. Było opustoszałe, zimne, pozbawione światła , cztery ściany. Leżałam naga, bezbronna , zapłakana. Otaczały mnie zapachy i jego jęki, które dla mnie były pustymi słowami , nienaturalne bez emocji, tak strasznie się cieszyłam , że nie wyznałam mu swoich uczuć, zanim pierwszy raz mnie uderzył.- Jezu, tak bardzo chciałam krzyczeć i błagać go o litość, ale bardzo się bałam !! Kilkanaście minut się z nim szarpałam , by mnie wypuścił i przestał to robić. Był obleśny. Potęgujące nastrój grozy i tajemniczości. Tak naprawdę , nigdy nie znałam go , od tej strony. Iż jest on zdolny do brutalnych rzeczy oraz to ,że dziewczyny ze szkolnego zespołu tanecznego, godziły się na takie ekscesy z nim. – Ohyda. Zboczeniec.- Czy on też je zaszantażował?- Tylko dlaczego Nikki się go nie boi?- Niepokojący, był fakt, że czułam się jak osoba porwana, bo on mnie bił, torturowała i szantażował. Nie wiem dokładnie co do mnie mówił.- Jego zapachu i dotyku jego obleśnych rąk na pewno nigdy się już nie pozbędę. Nie miałam też pojęcia, ile czasu z nim spędziłam w tym pokoju. – W tle, słyszałam jak cicho tyka zegar, gdzieś na ścianie.- Czy te tortury, będą trwać wiecznie. A jak skończy to mnie zabije?-Pomyślałam chwile przed tym jak... Ktoś zaczął wali do drzwi.- Jestem uratowana?- Zostałam brutalnie poderwana z łóżka do pozycji stojącej. Czułam ,że moje nogi są jak z waty. Jego ramiona trzymały mnie jak w imadle.- Powietrza.- Przyparł mnie do ściany, mój załzawiony policzek dotykał , chyba obrazka tam wiszącego. Głuche milczenie sprawiało, że słyszałam bicie własnego serca.