Love in the saddle 13
Kocham Twój uśmiech i śmiech. I gdy śpisz.
Dzisiaj… Wczoraj… I jutro.
Dniem i nocą.
„ Są dwa serca, ich ciągłe, nieustanne bicie zdaje się w dwóch jestestwach jedno tworzy życie. Łańcuch, który was wiąże, los nie skruszy zmianą, będą bić zawsze razem albo bić przestaną”.- Lord Byron
Blisko przy twoim sercu. Zawsze koło niego.” - od razu na twarzy pojawił mi się szeroki uśmiech . Wzięłam telefon i szybko zadzwoniłam do Jamesa, odebrał po pierwszym sygnale :
- Cześć skarbie , coś się stało ? - zapytał uradowany Jamie.
- Nie nic się nie stało ... dzwonię , żeby Ci podziękować , kwiaty są cudowne... Jesteś kochany . Powiedziałam jednym tchem.
- Cieszę, się że Ci się podobają.- odpowiedział entuzjastycznie. – One są równie piękne ja ty, kochanie. Wiesz co skarbie, muszę kończyć zaraz będę u siebie w domu. Oddzwonię później, dobrze . Kocham Cię . Pa.
- Ja Ciebie też Ptaszyno. Pa.
Gdy tylko wstawiłam bukiet do wazonu i zaniosłam go do swojej sypialni. W holu dało się usłyszeć nie lada zgiełk. Któż to mógł być. Już miałam zejść na dół, gdy w drzwiach mojej sypialni stanęli, Scott i Jeremy.
- Cześć , maleńka!!!!!! Tęskniłaś za nami.- oznajmił uradowany Scott.
Nie wiele myśląc rzuciłam im się w ramiona.
Ależ fajnie było ich znów widzieć. Rzeczywiście bardzo się za nimi stęskniłam. Więc jak najbardziej mogłam się z godzić ze Scottem.
Po wyściskaniu się z chłopcami, nieoczekiwanie mój brat zaczął mnie wołać na obiad.
- Jesteście głodni- zapytałam się ich.
Obaj skinęli głowami, więc ruszyliśmy na dół do jadalni.
Moja mama na widok chłopców , nie posiadała się z radości. Po prostu ich uwielbiała. Tak samo jak Mike’a i Jasona, kumpli mojego brata.
Podczas posiłku wypytywała ich o to co robią po studiach, gdzie mieszkają, itd. Chłopcy z wielkim entuzjazmem opowiadali co porabiają. Nawet zapytali moją mamę, czy poznała już mojego ukochanego. A ona na to, że tak i powiedziała też, że:
-James , to naprawdę wspaniały mężczyzna. Widać, że jest szaleńczo zakochany w mojej , kruszynce, a ona w nim.
Mama spojrzała na mnie z czułością w oczach.
Uśmiechnęłam się szeroko , szczęśliwa iż mam tak cudnego chłopaka. To nie były tylko moje wrażenia, tak było naprawdę. Wiedziałam, że mnie kocha i że jestem dla niego bardzo ważną osobą, o którą dba i o którą się troszczy. Był cudowny. Kochany, opiekuńczy, troskliwy, niesamowity, uparty, męski, zdecydowany, mądry, inteligentny, przystojny. James. Na zawsze mój Jamie. Byłam prze szczęśliwa i zakochana po uszy oraz za nic na świecie nie chciałabym , żeby ten stan mógł się zmienić .
Po skończonym obiedzie. Zabrałam chłopaków na konną przejażdżkę.
19:00
Gdy wróciliśmy do domu, nawet nie mieliśmy ochoty na lazanię , którą mama zrobiła na kolację. Tylko od razu ruszyliśmy na piętro. Chłopcy weszli do dawnego pokoju, Nathana. A ja do siebie. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Byłam wykończona.
Wyjęłam telefon i przeczytałam nieodebranego, esemesa od Jamiego.
Tęsknię. Kocham Cię. Spij spokojnie i śnij o mnie J Bo ja o Tobie na pewno będę śnił mój kochany Aniołku.
Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam w okno.
Po chwili udałam się do łazienki i zaczęła się rozbierać. Pierwszą zdjęła obcisłą bluzeczkę odsłaniając opalone plecy, plaski i ponętny brzuch, oraz parę pięknych nie za dużych, ale i nie za małych piersi skrytych za stanikiem z czarnej koronki.
Następnie zaczęła rozpinać spodnie. Zsunęła je ukazując krągła kształtna pupę, której niemal wcale nie zakrywały koronkowe, doskonale pasujące do stanika majteczki, dalej ukazały się długie ładne idealnie gładkie nogi.