LONDYŃSKIE CLINERKI (CZ 1)
Kolejno wyciąga szminki, lakiery do paznokci, cienie do oczu i tusze, na które jej pracując jako sprzataczka nigdy stać nie będzie. Po dwudziestu minutach ma całościowy makijaż, przyznam zjawiskowy, ale takimi drogimi kosmetykami to nawet jakby się małpa pomalowała to wyglądała by jak królowa. Potem idzie do kuchni otwiera jedną z szafek i daje mi słoiczek z czekoladowymi cukierkami. Niby skończyłyśmy sprzątać pozwala mi jeść cukierki, bo uważa, że tak można. Ludzie, którzy mieszkają w tym domu nigdy nie zostawili jej napiwku to sama sobie bierze. Pozwala mi jeść słodycze, a sama goli sobie nogi woskiem, nie musze chyba mówić czyj jest sprzęt, nawet końcówkę do maszynki potrafi sobie zmienić i szybko nakłada wosk, a potem plastry…
Ja siedzę i chrupie te cukierki, jestem trochę w szoku, ale to początek mojej pracy. Potem się przekonam, że to mały pikuś. Ona goli sobie nogi, balsamuje ciało mleczkiem z kaktusa. Przywiezionym z Afryki chyba, to naturalny kosmetyk. Zrobiła sobie kawę z ekspresu mi też. Mówi , że idzie na randkę i musi wyglądać powalająco, jeszcze tylko psiknie się perfumą i będzie gotowa. Zanim wyschły jej paznokcie wypiłyśmy kawę w super nowoczesnej kuchni . Na końcu Dominika pożyczyła od klientów kolczyki, śliczne z kamieniami Swarovskiego. Odda w następnym tygodniu, to tylko pożyczka. Pytam czy się nie boi, to trochę kradzież. Ona pokazuje mi szkatułkę z biżuterią. Jest w niej ze trzysta par samych różnych kolczyków. Dominika uważa, że jak pożyczy jedne na tydzień to nikt się nie skapnie, zawsze tak robi… Niektóre wzięła i jakoś ciężko jej się z nimi rozstać, ale co tam, oni na pewno tego nie zauważą. A nawet jeżeli, to zawsze może powiedzieć, że ona ich nie widziała, a potem po jakimś czasie oczywiście ‘przypadkowo’ znaleźć je pod łóżkiem albo za lustrem, bo akurat robiła cos ekstra i ta para tam leżała. Ale to jakby zauważyli brak jakiś, zazwyczaj tak nie jest…
Dominika opowiada mi historię, która mnie zniewala. Wylicza ile razy „pożyczyła” z domów w których sprzątała sukienkę czy inna część garderoby na imprezę czy randkę… Sytuacja wygląda tak, że u klienta w domu, zazwyczaj każda clinerka ma przeglądnięte wszystko, a te co bardziej zapobiegawcze garderobę jak Dominika. Czasem można sobie coś pożyczyć, przecież Angielki maja tyle ubrań, że nawet jak jej weźmiesz parę ciuchów to i tak nigdy się nie zorientuje, a jak sobie pożyczasz to tym bardziej. Ludzie czasem cos zostawiają sprzątaczkom, jakieś nieużywane ubranie czy kosmetyk, który się znudził, ale Dominika bierze to sama, w sumie, dom jest pusty, ona ma klucze kto jej zabroni? Przecież nikt nie mierzy ilości kremu w tubce czy żelu do włosów…