La Estrella Solitaria
ne życie. Jakże inne to doświadczenia od tych, które były udziałem
Farlito i jej przyjaciółek…
W mroku nocy stare kamienice w neoklasycystycznym stylu wyglądały
naprawdę elegancko. Bliższe spojrzenie na ich fasady ujawniało jednak
odpadający tynk i pozdrapywane farby, kiedyś tak pełne koloru.
Mieszkania na Kubie były małe i ciasne, a otwarte okna i balkony
ujawniały całe ich ubóstwo. Nikt się specjalnie z nim nie krył, wszyscy
tutaj dzielili tę samą nędzę. Ponieważ wnętrza zdecydowanie nie
zachęcały do tego, by w nich przebywać, starano się spędzać tam jak
najmniej czasu. Ciepły klimat sprzyjał temu, by długo przebywać na
zewnątrz, dlatego też na ulicach zawsze było gwarno.
Dla Anny i Eiselberga kierujących się w stronę Maleconu ten barwny,
nienasycony świat zostałby jednak zredukowany do roli nic nieznaczącego
tła. Szliby powoli, trzymając się za ręce, niczym dwie zjawy w
tętniącym życiem mieście. Z daleka coraz wyraźniej słychać byłoby szum
fal uderzających o nadbrzeże.
W końcu doszliby do morza. Zatrzymaliby się przy betonowym murku,
utrudniającym wpadnięcie do wody nieroztropnym turystom. Eiselberg
pomógłby dziewczynie stanąć na nim, następnie wszedłby sam. Staliby tam
tak naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Fale uderzające o brzeg
stawałyby się coraz intensywniejsze, kropelki unosiłyby się w
powietrzu, czyniąc je jeszcze bardziej wilgotnym. Farlito prawie
czułaby, jak jej bawełniana sukienka coraz bardziej nasiąka wodą i
zaczyna kleić się do ciała.
Atmosfera gęstniałaby z minuty na minutę. Z każdą kolejna falą coraz
więcej wody przelewałoby się przez murek, a oni mokliby coraz bardziej,
chociaż zapatrzeni w swoje spojrzenia zupełnie nie dostrzegaliby tego.
W końcu zjawiłaby się fala tak potężna, że zalałaby ich całkowicie i
pochłonęłoby ich morze, najpierw chłopaka, później trzymającą go
kurczowo Annę.
***
- Powinnyśmy już wracać – dziewczyna usłyszała głos ciotki. – Autokar odjeżdża za pół godziny.
Anna spojrzała jeszcze raz na spokojną toń wody. Choć zdarzało się, że
fale na Maleconie pokonywały murek i moczyły spacerujących po
nadbrzeżu, tego akurat dnia tafla wody była idealnie gładka i
przejrzysta, tak że można było zobaczyć w niej wyraźnie swoje odbicie.
- Tak, chodźmy - odparła.
Jeszcze raz popatrzyła smętnie na wodę, wrzuciła doń znaleziony przed chwilą kamyk i odwróciła się, by zeskoczyć z murku.
Powoli ruszyły brzegiem morza z powrotem w stronę restauracji. Miały
się tam spotkać o wpół do pierwszej przy autokarze z innymi polskimi
turystami i wrócić nim do hotelu. Zostało jeszcze dwadzieścia minut.
Ciocia kilkakrotnie próbowała nawiązać konwersację, ale Anna nie była
zbyt rozmowna. W końcu wytłumaczyła się zmęczeniem spowodowanym zmianą
czasu. Było to oczywiste kłamstwo, w Polsce Anna często zasypiała przed
samym świtem i wstawała przed południem, także po przestawieniu czasu o
sześć godzin czuła się znakomicie. Mimo to ciocia najwyraźniej uznała
to za prawdę i nie nalegała na rozmowę.
Po kilku minutach drogi ich oczom powoli zaczęło ukazywać się wzgórze
po drugiej stronie jezdni, gdzie znajdował się jeden z najbardziej
reprezentatywnych hoteli w Hawanie. Anna była tam rano, siedziała na
ławeczce wpatrując się w morze i karmiła muesli ptaki, które trochę
przypominały bażanty.
W tej chwili jednak tym, co najbardziej przykuwało jej wzrok była
znajdująca się na wzgórzu flaga kraju. Nie było wiatru, także nie
chciała demonstracyjnie załopotać, a wzór był ledwie dostrzegalny w
ciemności. Farlito wiedziała jednak, że kubańska flaga swoim wyglądem
nawiązuje do amerykańskiej, ale znajdowała się na niej tylko jedna,
samotna gwiazda… La Estrella Solitaria.
Już dawno przestała podążać za innymi i ruszyła własną drogą . Szła nią
uparcie, chociaż wiedziała, że może prowadzić na skraj przepaści, że
nawet Dominikana rozw