Krótka historia Benka
- Pomyślałem, że może masz… po żonie, jakieś stare spodnie, może spódnicę… Dla niej.
- Po mojej żonie? Oho! … A postawisz flaszkę?... No, no, żartuję, bo niby skąd miałbyś forsę… Po mojej żonie? – i Leszek się zamyślił. Zaraz jednak poszedł do pokoju, i zaczął grzebać w szafie. Wrócił ze spodniami w kolorze brązowym.
- To wszystko, nic więcej nie mam. Właściwie nie wiem, dlaczego te spodnie się uchowały.
- Dziękuję. To ja idę. A napijemy się później – Benek był zadowolony.
I znowu był u siebie. Ula wciąż spała. Obejrzał spodnie. Za duże. Ale… dobre i to. Sięgnął po butelkę, i zauważył, że jest prawie pusta. Więc to tak?
I znowu zrobiło mu się jej żal. Taka młoda... On pił, ale starał się kontrolować. Rzadko się upijał, serwował sobie dawki, jak mawiał, lecznicze. Potrzebował alkoholu, by jakoś funkcjonować. Po burzliwym okresie wielkich pijaństw, i braku pieniędzy na kaca; po tylu męczarniach, wiedząc już dobrze co to przymus picia, doszedł do wniosku, że jedynym wyjściem, jest picie w dawkach tak zwanych – leczniczych. I tu wykazał się determinacją. Choć na noc, przed snem, wypijał więcej, by choć kilka godzin przespać bez sięgania po butelkę.
Wegetował. Ale miał pogodną duszę. Bo cóż mu pozostało? Alternatywą był stryk. Bo leczyć się nie chciał. Całe życie miał do dupy. Jednak nie szukał winy ani u siebie, ani u innych. Nie myślał o przyszłości. Jego aktywność skupiała się na wykombinowaniu forsy na wino, i na trochę żarcia.
Teraz Ula ożywiła jego norę. Mogłaby tu pozostać… ale to bajka.
Wypił resztę z butelki. I sięgnął po chleb. Ukroił kromkę, posmarował margaryną. Przeżuwał, i przyglądał się Uli.
Wreszcie się obudziła. Spojrzała na niego, zwlokła się z posłania, i podeszła do stolika. Butelka była pusta.
Benek westchnął. Wyciągnął zza kozetki pełną. Otworzył. Ula sięgnęła po nią, i wypiła z gwinta.
- Mam spodnie, dla ciebie – odezwał się. - Trochę za duże, ale nic innego nie mogłem wykombinować - podał jej, a ona je rozłożyła, przykładając do siebie. Tak, były za duże. Roześmiała się.
- Benek, w porządku. Nogawki się podwinie. Masz pasek do spodni?
- Nie mam.
- To chociaż sznurek.
- Zobaczę. Chyba gdzieś jest. Ale po co ci sznurek?
- Nie wiesz? Do spodni. Nie mają szlufki, ale zrobi się dwie dziurki, przeciągnie sznurek, i spodnie nie zlecą. – Znowu się roześmiała.
- Faktycznie. Masz rację.
Zaczął się krzątać, zaglądał do różnych kątów, szukał. A Ula znowu pociągnęła z butelki.
- O!, jest! – wykrzyknął zadowolony.