Krótka historia Benka
- Ula… A tak, to jak się mam zwracać?
- Leszek. Po prostu Leszek.
- … Ale zapitki nie ma – zastrzegał się Benek.
- A to? – i Leszek wskazał butelkę wina.
- No tak… - uśmiechnął się.
- Nie ma krzeseł, to będziemy pić na stojąco. Nalej – Leszek chyba dobrze się bawił.
- Usiądź – wskazał mu krzesło. My młodzi postoimy.
Usiadł. Spojrzał na Benka, i zaczął cmokać. Benek rozlał do szklanek. Ula wypiła po nim.
- Nie masz lekko – Leszek się rozglądał – Musisz wykombinować butlę gazową i maszynkę. Ja też się rozejrzę.
- I mały czajnik. Patelnię i garnek mam.
- No właśnie. Zwłaszcza teraz… - patrzył na Ulę, i głupio się uśmiechał. Chyba mu się podobała. I chciał się dowiedzieć skąd się wzięła, i co się wydarzyło wówczas w nocy. Zastanawiał się jak zacząć, i w końcu uznał, że najlepiej walić prosto z mostu:
- Ula, to ty w nocy wołałaś pomocy? Słyszałem od sąsiada, że to była młoda dziewczyna, ubrana tylko w majtki i w koszulę. – Nie przyznał się, że ją obserwował zza firanki.
- … Ale tylko Benek wyszedł, by mi pomóc – powiedziała z goryczą.
- Ktoś cię napadł? Skrzywdził?
- Nie chcę o tym mówić.
- To napijmy się. – Uznał, że się nie dowie, i prędzej coś wyciągnie od Benka, lecz nie dzisiaj.
Wypili pół litra, żartując, i rozmawiając o jakichś błahych sprawach.
Leszek miał dosyć. Był pijany.
- Połóż się – zaproponował Benek.
- Idę! – odpowiedział z pijacką determinacją.
Podniósł się z trudem, i też z trudem dotarł do drzwi. Benek podszedł do niego, położył dłoń na jego ramieniu, i tym razem już z przekonaniem, że jednak sobie nie poradzi, ponowił propozycję:
- Chodź do łóżka, prześpij się.
- Idę, do domu.
- Ula, odprowadzę go.
- Ty też masz dosyć. Ale idź, bo sam nie zajdzie.
Ula została sama. Nadawała się również do łóżka, ale usiadła na krześle, z ciężką głową, z czymś mdłym w gardle i brzuchu, z zaburzeniami wzroku, więc westchnęła, i zwiesiła głowę. Chciała o czymś pomyśleć, może o czymś ważnym, ale zasnęła.