Krótka historia Benka
- Jakoś się nie zdecydowałem.
- I co? Odpowiada ci takie życie?
- A co mam robić?! – Benek się zezłościł.
- No widzisz…. Beznadzieja.
- Ale, ty jesteś młoda. Całe życie przed tobą.
- Kurwa! A ty ile masz lat? Staruszek się znalazł. Jestem młoda, ale ty też nie stary. No, ile masz lat?
-Trzydzieści jeden.
- A ja niedawno skończyłam osiemnaście. Może się jeszcze pozbieram. Ale masz rację… Musiałabym się leczyć. Teraz o tym nie myślę.
- W porządku. Nie mówmy o tym.
- Wiesz… położę się.
- Ja też jestem zmęczony. Mogę położyć się obok ciebie?
- Kładź się. Ale, jeszcze się napiję.
- To i ja.
Leżeli, trochę w kucki. Benek z brzegu, a Ula przytuliła się do niego. Było mu ciepło. Czuł jej oddech na karku i szyi. Miał zamknięte oczy, i było mu dobrze.
… Tak się jakoś złożyło, że nigdy nie miał kobiety. Jakoś tak wyszło. To chyba przez wódkę, i dlatego, że pił sam. Może też dlatego, że był rudy, i od dziecka zakompleksiały, i najlepiej czul się sam ze sobą.
Oboje w końcu zasnęli.
Obudziło ich stukanie do drzwi.
4.
To był Leszek. W ręku trzymał butelkę wódki. Uśmiechał się, nic nie mówił, tylko cmokał. Tak wyglądała u niego zachęta do picia.
Wszedł do pokoju, bez słowa, i postawił butelkę na stole.
Ula siedziała na łóżku. Oboje patrzyli na siebie. Leszek się uśmiechał. Ula miała skupioną twarz.
- Benek, dzisiaj ja stawiam, jutro ty. Masz jakieś szkło?
- Mam dwie szklanki.
- A panienka? Z czego będzie piła? – Leszek mówił z udawaną galanterią, patrząc na nią.
Benek wiedział, że przyszedł tylko po to, by ją zobaczyć. Dowiedzieć się kim jest, i w ogóle – powęszyć.
Ula wstała i podeszła do nich. Leszek się jej przedstawił. Stanął na baczność, i wygłosił ze swadą znaną wszystkim formułkę:
- Jestem Leszek Gontarz, lat dwadzieścia cztery, kawaler, bezdzietny.
Ula się roześmiała. Chyba jej się spodobał. Nie lubiła sztywniaków.