Krótka historia Benka
Czuł się skrępowany, bo te jej majtki też go drażniły, ale przyjemnie. To mu się mieszało z lękiem; miał wyostrzony słuch, i nadsłuchiwał kroków. Jedyne, co mógł zrobić, to czekać.
- Usiądź - wskazał ręką jedyne krzesło.
Usiadła, trochę się skuliła; zauważył, że się trzęsie. Zimno nie było, ale on był dobrze ubrany. Kalesony, spodnie, podkoszulek, koszula, sweter. Nawet w lato nosił kalesony. Zwykle się nie rozbierał.
Przypomniał sobie jej słowa, że jest alkoholiczką. Miał dwa wina, i nie miał ochoty się nimi dzielić, ale wiedział czym jest brak alkoholu. Żal mu się jej zrobiło. Taka młoda, i tak wdepnęła…
Podszedł do kozetki. Za nią, od strony wezgłowia, stała napoczęta butelka. Przyniósł ją do stolika, i zaraz sobie przypomniał, że ma szklankę.
- Zaczekaj – powiedział, gdy unosiła butelkę do ust.
Nawet nie sprawdził, czy jest czysta, nalał prawie po brzeg, potem patrzył jak zachłannie piła, trzymając szklankę obiema dłońmi.
On wypił z gwinta.
Przemknęła mu myśl, że wina nie starczy do rana.
- Jak ci na imię?
- Ula.
- Ja… Mówią na mnie Benek.
- Co ci się stało w nogę?
- Ot, rodzinna sprzeczka… - uśmiechnął się szeroko.
- Oberwałeś?
- Zdarzyło się.
- Nie jesteś złym człowiekiem… - trochę zapytała, a trochę stwierdziła.
- Nie mówmy o tym. Jak się czujesz? Nie jest ci zimno?
- Nie… Dobrze mi.
Benek znowu polał, a Ula sięgnęła po szklankę, i trzymając ją już jedną ręką, powoli wypiła. Spojrzał w okno. Do świtu zostało pewnie ze trzy godziny. Poczuł się senny. Spojrzał na kozetkę.
Pociągnął spory łyk z butelki.
- Trzeba się przespać. A u mnie tylko to wyrko – wskazał je ręką.
- Nie szkodzi.
- To ja śpię z brzegu.
3.
Ula została u niego. Przynajmniej, gdy rano wychodził, jeszcze spała, a poza tym… za dnia, i w majtkach? Nie wyjdzie.