Krajka.

Autor: ElminCrudo
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Kontrastowo zaległa minuta ciszy, a po niej powróciły pojedyncze chrzęszczenia i chroboty. Napadnięci na nowo usłyszeli spokojne skrzypienie spróchniałych konarów starych drzew nad jeziorkiem, liche szmery trzciny i zielsk, rechotanie żab. 

Pokąsani panowie, w biegu do apteczek i w przepychance do telefonu, próbowali ratować się i jakoś otrząsnąć. Mimo bólu, ale i klnąc z bólu, szukali logicznego wytłumaczenia tego, co przed chwilą zaszło. Oszołomione kobiety szczytowały w histeriach żądając powrotu do cywilizacji. 

Jeszcze tej samej nocy incydent załagodzono sprowadzeniem medyka i obietnicą wykonania oprysków. Trzej działacze partyjni, dwóch dyrektorów, student jedynak i czwórka znajomych płci męskiej - dzielnie przyjęła podaną surowicę. O trzeciej nad ranem zrozpaczony kierownik ośrodka, ze strachu o własną skórę i dla zupełnego udobruchania, zaproponował cygańskie występy i ognisko. 

Tymczasem natura postanowiła na swój sposób oczarować znakomite towarzystwo. W czystych wodach nastąpiło już pierwsze przeobrażenie jętek. Każda nimfa wzbiła się nad taflę i pofrunęła ku koronom olch. Uczepione liści, w ciemnościach sierpniowej nocy, żyjątka rodziły się, liniały jeszcze raz, przechodząc w kolejną postać owadziej osobliwości. 

Rankiem samce były gotowe do opuszczenia gałęzi, do gremialnego wylotu nad zapomniane zagony dawnego właściciela uroczyska. 
Pospolite ruszenie efemeryd kobiety wzięły za powtórny, tym razem poranny nalot plagi koszmarnych komarów. Dlatego w popłochu i z piskiem serwowały się ucieczką do świetlicy. 

Mężczyźni nie wykazali się dużo większym rozsądkiem czy odwagą. Po źle przespanej nocy, spuchnięci, z bąblami, z licznymi zadrapaniami w wykonaniu własnym - nie silili się na dystans i panowanie nad nerwami. Migiem porzucili przyzwoitą jajecznicę. Oblewając się kawą z mlekiem w panice ruszyli za kobietami. Zrobił się tumult i niemożebny hałas. Natychmiast zatrzaśnięto drzwi, pozamykano wszystkie okna i lufciki, a kilku ludzi biegało po pomieszczeniu szukając czegoś praktycznego do zatkania kratek wentylacyjnych. 

W tym czasie samce jętek utworzyły w przestrzeni wirującą niby bryłę. 

- Zdumiewające! - wykrzyknęła intendentka, której nie dane było dzisiaj donieść tacy z maślanymi bułkami na taras. 

Grupa przylgnęła nosami do ogromnej szyby. Ponad dwa metry nad byłym kartofliskiem przemieszczały się w powietrzu ni to rozwiane na wietrze włosy niewiasty, ni falująca chusta spływająca z głowy na ramiona. 

Gdyby w tamtym momencie znalazł się ktoś dociekliwy i po kolei pytał kobiety: co w tej chwili widzisz? - bez większych namysłów opowiadałyby o skojarzeniach z białą damą, o zabłąkanych duszach ukazujących się w określonych miejscach i wybranym czasie tylko tym, którzy wierzą w wędrówki po zaświatach. Bo istnieją takie aury, stany i pobudzenia, przy jakich ludzie nie tyle, że nie chcą, co nie mogą skupiać się nad czymkolwiek innym ponad doznawane, a nie dające się precyzyjnie opisać odczucie. 

Szkliste skrzydełka setek efemeryd urzekły wszystkich obserwatorów. Uspokojeni wczasowicze wylegli na taras. Kierownik postarał się o lornetkę. Wyrywano ją sobie, by z bliska odkrywać niesamowite szczegóły tańca godowego. 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
ElminCrudo
Użytkownik - ElminCrudo

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-11-26 07:06:22