Koloman: Obrońca
– bardzo ją kochał. Księżniczka nieświadomie wydała z siebie głośny krzyk. Usłyszał go Koloman. Zdążył na moment odwrócić głowę i jego kierunku nim Quarton zadał kolejny cios. Byłby to niechybnie cios śmiertelny gdyby Celt nie zdążył go w porę sparować swoim mieczem. Ale przez ułamek sekundy widział przywiązaną do katapulty ukochaną i zdrajcę stojącego przed nią i mówiącego do niej. Domyślił się, że Propolis odczytuje jej zaocznie wydany wyrok śmierci wymierzony za zdradę swej ojczyzny. Kolomana przepełniała wściekłość. Wiedział, że nie jest wstanie uratować jej z rąk Propolisa dopóki nie pokona Quartona. A to wcale nie było takie proste jak się na początku wydawało. - „Trafiła kosa na kamień” – pomyślał z goryczą. Sztylet nadal tkwił w ciele przeciwnika, który najwyraźniej nic sobie nie robił z piekącego bólu. Nagle przyszła Kolomanowi pomoc z najbardziej nieoczekiwanej strony. Stojący do tej pory spokojnie za plecami walczących smok wydał z siebie głośny wrzask i rozpostarł upierzone skrzydła. Machając nimi zrobił taki silny wiatr, że wszyscy stracili grunt pod nogami. Koloman został wyniesiony jego powiewem na wysokość kilku metrów i wrzucony do fosy. Quarton podniósł się i obejrzał pobojowisko. Kazał przeszukać każdy zakamarek zamku i murów ale nigdzie nie znalazł Kolomana. Jego wysłannicy spenetrowali dno fosy lecz także wrócili do króla z pustymi rękami. Quarton nie wierzył własnym uszom. - To niemożliwe! Nie mógł się przecież rozpłynąć z powietrzu! - Panie, jest już ciemno. Na dnie fosy leży wiele ciał w zbrojach, ale nie można ich rozpoznać. Poczekajmy do rana. Wtedy wyłowimy wszystkie ciała i się okaże czy na dnie leży król Koloman I. Quarton bardzo cenił Celta. Wiedział, że jest on największym i najsławniejszym wojownikiem jaki kiedykolwiek chodził po Świecie Zapomnianym. Krążyło o nim wiele legend. Quarton cieszył się, że udało mu się pokonać tak wielkiego żołnierza ale żałował jednocześnie. Kiedyś marzył aby połączyć z nim siły, walczyć u jego boku. Ale teraz nie było to już możliwe. - Gdyby nie historia z Lilith Marzą byłoby zupełnie inaczej. Nie musiałby najeżdżać Kolomana – myślał. – Ale teraz to już nie miało znaczenia. Może Koloman żyje i znów się spotkają w bardziej przychylnych okolicznościach. – W głębi serca liczył na to. Teraz należało już tylko czekać na powrót smoka przeczesującego las na zachód od zamku. Po pewnym czasie powrócił potwór – także nie znalazł zwłok Kolomana. Quarton uspokoił się nieco. Ale pozostawał jeszcze jeden problem – nigdzie nie było ciała księżniczki. Propolisa natomiast znaleziono. Jego zwęglone ciało leżało koło płonącej katapulty. Obok niego leżała zapalona pochodnia. Tym czasem Kolomanowi udało się przepłynąć niepostrzeżenie pod powierzchnią wody. Dobrze pamiętał, że woda do fosy wpływa z lasu. Ranny dopłynął do pierwszych krzaków i wyczołgał się na brzeg po ostrych kamieniach, które dodatkowo raniły jego zmęczone ciało. Po walce z Quartonem gdy emocje już opadły, jego członki zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Chował się za drzewami gdy smok latał nad lasem poszukując go. Gdy noc już zapadła postanowił wyjść z ukrycia. Była wyjątkowo ciemna jak na okres Czarnego Pana więc nie musiał się obawiać, że będzie zauważony. Przypuszczał, że Quarton ze swoimi ludźmi położył się spać i nie będą go już szukać. Koloman postanowił odszukać Marzę. Wyszedł z lasu i zaskoczony zobaczył oświetlony zamek. Widział jak najeźdźcy stopniowo całą twierdzę zrównują z ziemią a z kamieni na jego miejscu budują coś nowego. Skradał się w cieniu resztek murów nie zauważony przez nikogo. Dotarł do resztek kolubryny ale nigdzie nie było ciała księżniczki. W pierwszym momencie zastanawiał się czy nie zostało zabrane do zamku ale ujrzał zwęglone ciało Propolisa. Nie zostawiliby swego żołnierza na uciechę hien. W takim razie i Marza musiała być w pobliżu. Nad ranem znalazł wreszcie swoją ukochaną. Była ledwo żywa. Zabrał ją i ukryli się w