"Jak walczyłem z komuną"
-Tato, a jak ty walczyłeś z komuną ?
Czas komuny to straszne dziadostwo jeżeli chodzi o szeroko pojętą kulturę muzyczną. Muzyczną, nie literacką. Książek było sporo. Różnego rodzaju, z czego skwapliwie korzystałem. Gorzej z muzyką. Brak wszystkiego w sklepach dotyczył również sprzętu muzycznego, jak i dostępu do muzyki. Zresztą po co komu sprzęt, jak odtwarzać i tak nie było na czym. Źródłem dostępu do młodzieżowej rockowej polskiej muzyki, która w latach osiemdziesiątych odnosiła największe sukcesy były nieliczne koncerty oraz głównie i przede wszystkim radio. W radio można było usłyszeć i polską muzykę i muzykę „zagraniczną”. Prawami autorskimi nikt wtedy za bardzo się nie przejmował. Który zresztą zagraniczny twórca dochodził by swoich praw w kraju za żelazną kurtyną, gdzie według niektórych niedźwiedzie chodzą po ulicach miast. Odtwarzano więc w najróżniejszych rozgłośniach, w tym w mojej ulubionej „Trójce” single, a nawet całe albumy, które posiadając odpowiedni sprzęt można było bezkarnie nagrywać, odtwarzać, a nawet udostępniać innym. Tylko aby nagrać muzykę, trzeba było mieć z czego i na czym nagrać.
- Zostawże synu to radio w spokoju, stoi sobie tu od dawna elegancko pod telewizorem. Białą serwetkę wyprasowałam specjalnie i ta szklana kolorowa ryba, też ślicznie na nim wygląda, a ty mi go znowu przekładasz, z kurzu przetrzyj chociaż .... - słyszałem po raz kolejny od mamy, sytuując lampowy radioodbiornik „Kankan 3” na stole w salonie.
- Tyle radiów w domu, a ty się na niego uparłeś – dodała Kazimiera zbierając niechętnie ze stołu maszynę do szycia marki „Łucznik” i liczne drobne przybory krawieckie.
- Mamo, mówiłem, że UKF tylko to radio odbiera, a dziś lista przebojów i może w końcu uda mi się nagrać jakieś fajne piosenki – odburknął zniecierpliwiony miłośnik dobrej muzyki ustawiając w odpowiedniej odległości od radioodbiornika wbudowany mikrofon kasetowego magnetofonu „Grundig”
- Tylko nagrać i nagrać , przecież mamy kupione te trzy kasety i możesz se słuchać w kółko.
- Mamo, proszę cię, o czym ty mówisz … - zerknąłem z pogardą na zakupione jakieś dwa miesiące temu okazyjnie kasety będące płytami zespołu „2+1” , Africa Simone i jakiejś ludowej kapeli, które przesłuchane zostały już po kilkadziesiąt razy. Z tej też racji, słowa zawartych na kasetach piosenek znałem prawie na pamięć. A na pewno lepiej niż wkuwany od roku ruski alfabet.