"Jak walczyłem z komuną"
Co było w liścikach ? W zasadzie chyba wszystko co dotyczyło nas i naszej klasy. Trochę obgadywania innych, trochę o tym co lubimy, a czego nie, trochę o przeczytanych książkach i ich bohaterach. Oczywiście zdarzały się nieuniknione wpadki. Tajne liściki wpadały w niepowołane ręce: kolegów i koleżanek, nauczycieli, czy o zgrozo – rodziców. Nieuniknione ryzyko. W tym pierwszym wypadku nic się wielkiego nie działo. Większość pisała do siebie i było po prostu kogo obgadywać w kolejnym liście. W drugim kończyło się na uśmieszkach i ewentualnie luźnych uwagach, by skupić się na lekcjach, a nie na romansach. Czasem uwagą w dzienniku i rozmową z wychowawczynią.
W trzecim przypadku bywało bardzo różnie.
- Synku ! Janka Epramek ? Taż ona by cie jednym cyckiem zabiła ! - często drwiła mama, po przechwyceniu „miłosnego listu”, co w żadnym stopniu nie poprawiało mojej i tak dość niskiej samooceny.
Wielkość biustu koleżanki, jakoś mnie wtedy interesowała bardzo średnio. Wtedy. Później, a w zasadzie już w szkole średniej nasze drogi radykalnie się rozeszły i nie miałem żadnych okazji, aby czynić obserwacje na temat fizycznych zalet mojej pierwszej miłości. A szkoda. Z pewnością mogłoby być ciekawie.
- Janka Epramek ? Ale ona jakaś dziwna jest ... - poddał w wątpliwość mój wybór Mateo, przy słowie „dziwna” krzywiąc twarz jakby połykał śliwki z kompotu na szkolnej stołówce.
- Sam jesteś dziwny ! - zareagowałem natychmiastowo – a twoja Baśka to do nikogo się nie odzywa ! - wbiłem szpilkę koledze.
-Widocznie nie ma nikogo w klasie, kto dorównywałby jej inteligencją – odparował – No chyba, że ja !
- Obie są w zasadzie w porządku – zakończyłem ciekawy spór na temat płci pięknej – To co ? Ja biorę na dyżur sprzęt, ty weź karcioszki do pokera i może zapałki, żeby było na co grać i dyżur jakoś zleci.