"Ja, Kornel i cała reszta" ***FRAGMENT*** 1
-Jeżeli o mnie chodzi, to ja nie tyle co nie chcę, co nadal w to nie wierzę -otrząsnęłam się. Wyjęłam ze znajdującej się obok lodówki zimną wodę mineralną i wzięłam porządny łyk wody. Trochę ochłonęłam.
-Widziałaś może wodę „Krystaliczną"cytrynową? - zapytał mnie jakiś młody klient tego sklepu
-Eeee... nie... O, jest właśnie tutaj.
-O, fajnie, dzięki - chłopak przyjął ode mnie butelkę, z której przed chwilą się napiłam.
-W dodatku Donat z tą dziewką wybrał się na randkę w baaaaaaardzo romantyczne miejsce i oddał się baaaaaaardzo romantycznemu zajęciu, jakim jest wybór pasztecików dla psów - dokończyłam z ironią.
-Siostra, myślałem, że nie jesteś romantyczką - zasmucił się Kornik.
-Bo nią nie jestem! Powiedziałam to z ironią! Z I-R-O-N-I-Ą! - przeliterowałam bratu (dlaczego to on jest czasami taki tępy?!).
-Już się bałem...
-Wiesz co, brachol? Zróbmy kujonowi siarę przy jego ukochanej, ok?
-Nie pytaj się mnie o zdanie, Łucja.
Wjechaliśmy z wózkiem do działu z artykułami dla zwierząt. Donat z dziewczyną nie zauważyli naszego przybycia i wciąż dyskutowali o żarciu dla psów.
-Cześć brat! - przywitałam się jakby od niechcenia przechodząc obok „zakochanej pary".
-Aleś laskę wybrał, nie ma co. Opłaciły się wyprawy do Protectora i kurs dobrego bajeru u młodszego brata - powiedział głośno Kornel, obserwując reakcję pary.Następnie wziął z półki pokarm dla rybek i z gracją wrzucił produkt do koszyka.
Przez całą drogę powrotną naśmiewaliśmy się z kujona.
Trzeba było widzieć czerwonego jak burak Donata i pełną zdziwienia minę tej dziewczyny.
-Ładny mi to Rafał - stwierdził Kornik, z trudem powstrzymując się od śmiechu. -Raczej Rafalica.
-Rafaela- poprawiłam. - Założę się, że niedługo przyjdą do nas, a Donat oświadczy: „Chciałbym przedstawić wam moją narzeczoną Hankę".
-Dlaczego Hankę?
-Nie wiem. Tak mi się jakoś skojarzyło. Czy ta dziewczyna nie wygląda ci na taką Hankę?
-Nie lepsza by była Genowefa?
-Może być. Hanna Genowefa to ciekawe połączenie imion - zgodziłam się upuszczając jedną z reklamówek. - W tej chyba były jajka...
Jakoś dotarliśmy do domu. Jajka cudem ocalały. Do obiadu nie działo się nic ciekawego. Na posiłek spóźniła się nasza 16letnia siostra Patrycja. Szczupła, ciemna blondynka, z włosami ściętymi „na schodki" i kolorowymi pasemkami, uzależniona od mody, niezwykle podatna na wszelkie nowe trendy, wielbiąca kolor różowy i swoje paznokcie, często pomalowane na ten właśnie kolor. Jako jej lekturę stanowią wszelkie magazyny o modzie i urodzie, foldery z ofertami sklepów oraz katalogi wysyłkowe firm oferujących kosmetyki. Sama nawet kiedyś w jednej z nich pracowała, ale rzuciła tą robotę,gdyż prawie połamała sobie nogi latając po całym mieście na obcasach. Nie mogła również ścierpieć nadmiaru ruchu i wiecznie rozpływającego się makijażu. Pajka -bo taką ksywę od kiedy pamiętam ma nasza siostra - wydaje się być pustą panienką, bez żadnych zainteresowań, jednak rzeczywistość jest trochę inna.Patrycja posiada talent plastyczny: maluje, rysuje, wycina, klei, cokolwiek jej tylko przyjdzie do głowy. Odniosła już kilka większych sukcesów w swojej dziedzinie i nie potrafi przegapić żadnej wystawy malarskiej w muzeum. Jest przeciwieństwem Donata, spędzającego większość czasu za książkami, lecz co jest dziwne, czasem znajdzie wspólny temat ich rozmów. Zazwyczaj dyskutują o malarstwie. Dzisiaj do domu wróciła obładowana torbami z ciuchami, uśmiechnięta od ucha do ucha, gdyż kupiła sobie nie jedną upatrzoną parę spodni, lecz aż dwie.Na dodatek nabyła jeszcze trzy nowe bluzki i jakieś tam tusze, czy jak to się nazywa, do oczu. Od chwili pojawienie się Pajki zaczęło się coś dziać. Donata nadal nie było.