Imię moje jak dźwięk pusty
ostrach sieje. Ale nie każdy człowiek. Jest też człowiek co uwierzy w Przedwiecznego i też moc ma w sobie. Ale ta moc jest inna. * * * „Ksiądz Marek” to pierwszy mistyczny dramat. Juliusz patrzy na dzieje jak mistyk. Widzi w nich rękę Boga. Widzi że to co się dzieje, to co się zdarza, zdarza się z woli i mocy Stwórcy. * * * „Czuję że to źle że tak dawno do Stryjaszka nie pisałem, ale żeby tu kochany Stryjaszek był i widział jak dużo zatrudniony jestem, jak z jednej lekcji na drugą idę tak że nawet nie mam czasu iść na spacer, to by mi to moje uchybienie łaskawie przebaczył”. To pisze 11-letni Juliusz Słowacki. Zajęć ma niby dzisiejsze dziecko które z jednych zajęć biegnie na drugie. A tu jeszcze angielski, niemiecki, karate. Głowa boli. Ale Julek żyje w XIX wieku. I co się okazuje, że wtedy dzieci też przeciążone nauką, że czasu nie mają by do stryjaszków pisać. No ale jeżeli się chce być wieszczem, jeżeli się chce „zjadaczy chleba przerabiać w aniołów” to trudno. Trzeba się uczyć. No i trzeba mieć talent. Właściwie talent to rzecz numer 1. * * * Julek uczył się języków obcych. Znał angielski, francuski i niemiecki. W liście pisanym po francusku do Ludwiki Reitzenheim tak pisze: „Jestem bez sił. A jednak taki, jaki jestem, mogę przetrwać jeszcze nie wiem jak długo. To smutne i ciężkie do zniesienia. Żegnaj Pani, wstaw się za mną skutecznie przed aniołami”. List jest marca 1849 roku. Został mu tylko jeden miesiąc życia. Ale mimo wszystko to zagadkowe zdanie „... wstaw się... przed aniołami”, zastanawia. * * * Juliusz na krótki czas uwierzył szarlatanowi i uwierzył w szarlatana. Tak to o nim mówimy. O Andrzeju Towiańskim. Tyle już o nim napisano i o ludziach, których zwiódł. Juliusz najszybciej się wycofał z tego Koła. Adam został i przestał pisać. Ale jakąż osobowość i charyzmę musiał posiadać ten zwodziciel o twarzy i mentalności powiatowego rejenta. I kim był naprawdę? Cel osiągnął w każdym bądź razie. Jest na kartach naszej historii. Piszemy o nim, badamy go. Trwa w świadomości naszej. Ale o owocach trudno mówić. Są złe. Albo inaczej. Nie ma ich wcale. Andrzeju Towiański – ktoś ty? * * * Ola Becu była przyrodnią siostrą Juliusza Słowackiego. Przez lata całe nasi wielcy poeci byli opisywani, jako ludzie żyjący ideą, ludzie nie mający innych problemów tylko jeden problem-Ojczyzna. To tak nie było. Przecież mieli matki, żony. Chociaż, co do żony Adama Mickiewicza – to wiadomo – tutaj jest pewien problem. Wracając do Oli Becu. Ola żyła 28 lat. Zmarła w 1832 roku. Listy Juliusza z 1832 roku nie dają powodu by uważać że Juliusz bardzo przeżył śmierć przyrodniej siostry. Wspomina wprawdzie że ,,okropnie jest myśleć że kiedyś powróciwszy do was nie zastanę tylu osób... Wilno bez Olesi”. I zaraz następne zdanie jest takie: „Cieszę się, że mój portret przypomina mnie Mamie- ale muszę tu napisać, że teraz nie mam ani ciężkiego odetchnienia, ani obłąkanych oczu... panienka w Dreżnie kiedy mój portret zobaczyła, powiedziała, że piękniejszy jestem od niego”. Cały Juliusz, zapatrzony w siebie. A przecież jeszcze dwa lata temu w 1830 roku pisał z Warszawy do Olesi „Teraz kochana i zawsze piękna Olesiu, napisz mi co o twoich projektach: naprzód jaką będziesz miała na ślubie suknię - czy w kwiaty czy w serca”. Julek miał dwie siostry przyrodnie. Wychował się więc wśród kobiet. Był takim cherubinkiem, o czarnych oczach. Często płakał. Ale wyszedł z tego. W końcu jakoś dawał sobie radę bez bliskich. A może chciał si