Imię moje jak dźwięk pusty
na być Pani dumna ze swego dziecka, tak młodego, tak pięknego i obdarzonego takim talentem. Może Pani być spokojna o jego zdrowie, jest doskonałe i wierzymy mocno że powietrze szwajcarskie zrobi mu dobrze”. No , niestety nie zrobiło. Gruźlicy, nawet krystaliczne powietrze szwajcarskie nie wyleczy. W liście 1849 r. z marca Juliusz tak napisał: „kilka dni temu byłem mocno bardzo krwią zaatakowany, która mi się po wielokroć razy z ust wypluwać dawała”. Tamten list Eglantyny jest z 1833 roku. Gdyby Eglantyna usidliła Juliusza i gdyby on w tej Szwajcarii zamieszkał to jak ona przyjęłaby tę chorobę? Czy byłaby podporą dla niego czy umierałby sobie sam w pokoju gdzieś w bocznym skrzydle pensjonatu, niewidoczny dla gości, kontemplującymi widok Mont Blanc. Eglantyno, kto by o tobie dziewczyno wiedział, gdyby Juliusz zamieszkał w innym pensjonacie? * * * Ten wiersz dotyczy malarza włoskiego Caravaggia. Otóż Caravaggio w latach 1602 – 1604 namalował słynny obraz „Złożenie do grobu”. A wiersz poety Janusza Kobierskiego tak się układa: „Dane mu było dostrzec więcej niż innym Bo kiedy z ciemnej doliny grzechu Brany był na górę poznania… … i umiał wydobyć światło z ciemności Przeżywał coś z mocy Stwórcy Szczęście tylko wybrańcom dane” Ten wiersz dotyczy jak wspomnieliśmy Caravaggia ale może dotyczyć każdego twórcy, który autentycznym jest. Jak na przykład Juliusza. „…od kary wiecznej może ocaliła go przemożna tęsknota za pięknem”. Ci wielcy twórcy podobni są do siebie. Są mistykami. Interesuje ich tylko Prawda. Nie tworzą na zamówienie. Chyba że jest to zamówienie Boga. * * * Przytaczamy różne fragmenty współczesnych wierszy by zobaczyć czy Juliusz choć parę osób przerobił w anioły. Bo to wystarczy. Parę osób. Pisał Jan Kasprowicz: ,, I niechaj zapomnę w mym życiu Czy w bliskim, czy też dalekiem Żem człowiek jest przede wszystkim I niczym więcej jak człekiem” Kiedy 14 czerwca 1927 roku otwarto grób na cmentarzu Montmartre, znaleziono brązowy proch, dwa piszczele i czaszkę z puklem włosów nad ogromnymi oczodołami. Ten proch, kości i włosy zamknięto w hebanowej skrzynce, owinięto biało-czerwonym sztandarem. I powrócił do kraju Juliusz Słowacki. * * * „Los mię już żaden nie może zatrwożyć Jasną do końca mam wybitą drogę Ta droga moja – żyć – cierpieć – i tworzyć, To wszystko czynię – a więcej nie mogę”. Juliusz nie musi robić nic więcej. Niech inni drżącymi rękami liczą w nocy swoje pieniądze, niech inni analizują kursy walut, to zresztą też jest potrzebne. Nawet jest taki obraz Rembrandta z 1627 roku „Przypowieść o niemądrym bogaczu”. Bogacz stary, w nocy przy zapalonej świecy liczy pieniądze, analizuje księgi rachunkowe. Rembrandt go namalował i żyje dzięki Rembrandtowi. Inaczej, no cóż, nic byśmy o nim nie wiedzieli. Taki bogaty, a zapomniany. Jak to jest? Juliuszowi też na pieniądzach zależało. Miał akcje kolei żelaznych. A te akcje szły w górę. Wiadomo, kolej się rozwijała. Lokomotywy coraz szybciej gnały do przodu. * * * Juliusz tyle miał do powiedzenia. A dostał jeszcze tylko cztery lata życia. Nie nastąpiło cudowne wyleczenie dlatego musiał się zmagać z chorobą. Musiał się zmagać z samotnością, niezrozumieniem otoczenia, wręcz odrzuceniem. Ale ważne było jedno. Przekazać Prawdę, aby ci co przyjdą po nim wiedzieli gdzie iść i do kogo iś