Imię moje jak dźwięk pusty
ć. * * * „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów byłbym jako miedź dźwięcząca albo cymbał brzmiący”. Juliusz miał miłość do matki, to na pewno. Ale czy kochał wszystkich? Bo inaczej te jego strofy byłyby puste, byłyby pustym dźwiękiem. Byłby jednym z wielu cymbalistów. Jak pisał jego wielki przeciwnik Adam: „Było cymbalistów wielu”. * * * W lipcu 1832 roku Juliusz będąc w Paryżu obserwował jak obchodzono rocznicę rewolucji francuskiej. Były petardy, fajerwerki, wyścigi konne. Pisze Juliusz: „… nie chciało mi się mieszać w tłum ludu, którego ta wolność uczyniła nieznośnie grubiańskim. Przez niegrzeczność starają się próbować, czy równość trwa zawsze…” Juliusz jest na dystans z ludem. Woli lud opisywać niż się z nim bratać. Zresztą te hasła o wolność, równość i braterstwo nic nie znaczą. Dla ludu wolność to samowola. Jaka równość między Juliuszem a… kimś tam. Bratać się z ludem… bez przesady. Każdy niech zna swoje miejsce w szeregu. Te karty rozdał Ktoś mądrzejszy. Nie wolno poprawiać Stwórcy. Czy obywatel Robespierre to rozumie? Nie rozumie! * * * Juliusz Kleiner tak pisze o „Królu – Duchu”: „Czytelnik bezpośrednio poddający się czarowi dzieła zdumiony jest i olśniony jego zupełną nowością, brakiem podobieństwa do tworów znanych, nocą porwania w świat nieznany, odrębny, logiką swoistą rządzony”. * * * Im bardziej Słowacki niszczony przez chorobę staje się cieniem człowieka, tym strofy jego poezji są potężniejsze. Pisze o potędze ducha, który nie zna ograniczeń oprócz tych, które sam sobie narzuci. * * * „Znowu błądzę Jak Telimena gdy wyszła na grzyby, A zbiera mrówki”. Juliusz „Pana Tadeusza” już poznał. I potrafi jednym muśnięciem pióra (a pisał pewnie gęsim piórem) dać prztyczek wielkiemu Adamowi. Ale za chwilę pisze tak: „Czy w poemacie tym równie szczęśliwa Krytyka równe porobi odkrycia? Nie wiem”. Nie ma się Juliusz do czego przyczepić w „Beniowskim”. Jest ciekawy, napisany po mistrzowsku. Może go kiedyś sfilmują, ale musi to zrobić mistrz nad mistrze. Ale Podola zrekonstruować tutaj się nie da. Podole trzeba kręcić na Podolu. * * * Raz czytasz tę strofę i nic. Drugi raz nic. A potem błysk jeden i już wszystko jasne. Posłuchajcie! Jaśku, wracaj, gdzie jesteś? W Paryżu, w Neapolu, czy w Jerozolimie? Posłuchaj, skończyliśmy na „Krytyka równe porobi odkrycia? Nie wiem”. Dalej jest tak: „Czasami myśl w eterze pływa, Przez piękne bardzo przelatując śnicia, Lecz później pismo, druk tęcze obrywa Z kryształów – A teraz odbłysk mego życia Na ten poemat pada niezbyt pięknie”. Teraz wszystko jasne. Juliusz jak każdy nie może wyrazić niewyrażalnego. O tym pisaliśmy wcześniej, to jest wiadome. Ma te same problemy co każdy wizjoner, czy mistyk. I wie i czuje że tylko „zjadacze chleba przerobieni w anioły” będą w stanie odczytać jego poezję. Wyczuć tego ducha. Jaśku, jesteśmy już blisko. Jaśku, czy nie czujesz że masz już ten „złoty róg”. Nie czujesz? * * * A jeżeli to jest nieprawda? Jeżeli Słowacki nie ujrzał twarzy Boga. Jeżeli był pod wpływem teorii Andrzeja Towiańskiego, który też o duchach ciągle mówił. To co wtedy? Nic. Zostały dzieła, które trwają. Wiara Słowackiego jest tutaj ważna