I żyli długo i szczęśliwie...
Po tych słowach rozłączył się i i wyszedł z pokoju, by poinformować mamę, co się stało, później wyszedł z domu i autobusem dojechał do szpitala.
Ania była na tyle stabilna, że mimo później pory lekarze pozwolili mu posiedzieć przy niej przez chwilę. Jak wcześniej poinformowała chłopaka pielęgniarka – dziewczyna została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną, to było dla niej bezpieczniejsze.
Krzysiek usiadł przy niej, złapał ją za dłoń i rozpłakał się, płakała jakiś czas, a gdy doszedł do siebie chciał do niej mówić w nadziei, że go słyszy.
Aniu, nawet nie wiesz jak mi cię brakuje. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca bez ciebie. Już od dawna próbowałem ci to powiedzieć, jednak kiedy zobaczyłem was razem, wiedziałem, że go kochasz, może nawet teraz nie powinienem tego mówić, ale muszę. Kocham cię Aniu, mam nadzieję, że mnie teraz słyszysz, błagam nie zostawiaj mnie teraz samego, ja tego nie przeżyję, może i jestem egoistą, że teraz mówię o sobie, ale już tak długo dusiłem to w sobie. Kocham cię...
Po tych słowach dłoń dziewczyny drgnęła, był to minimalny, prawie niezauważalny ruch, jednak chłopak wyraźnie to zauważył, uznał to za znak, że go słyszy, że wyjdzie z tego... dla niego.
Mijały dni, tygodnie. Stan Ani nieznacznie się poprawiał, jej życiu nic już nie zagrażało. W tym czasie Adam ani raz nie zajrzał do dziewczyny. Z jednej strony była to dla Krzyśka satysfakcja, z drugiej był wściekły, że nie przejął się jej losami. Krzysiek był przy Ani codziennie, miał też duże wsparcie wśród przyjaciół, pomagali mu z lekcjami, rozmawiali z nim i podtrzymywali na duchu. Odwiedzali też Anię, by on mógł trochę odpocząć, wiedzieli bowiem, że nie zostawi jej samej więc przychodzili na zmianę jej rodzice, on i ich wspólni przyjaciele.
Po przeszło miesiącu, gdy Krzysiek znów był u Ani do późna wiele się zmieniło. Gdy ze zmęczenia zasnął przy jej łóżku Ania po raz pierwszy otworzyła oczy, uwolniła dłoń z jego dłoni i pogłaskała go po głowie. Chłopak zerwał się gwałtownie, a ona uśmiechnęła się do niego.
Cześć Krzysiu. Dobrze cię widzieć. - Powiedziała ochrypłym głosem.
Ania! O Boże, Aniu nareszcie! Zaczekaj chwilę, zawołam lekarza i twoich rodziców. - Po tych słowach pełen nowej energii pobiegł po jej rodziców i lekarza. Wszyscy zebrali się w jej sali. Krzysiek uznał, że teraz nie powinien im przeszkadzać, czekał z niecierpliwością na korytarzu. Po godzinie z sali wyszli rodzice z lekarzem. Po ich minach widać było, że wreszcie odetchnęli z ulgą.
Ania chce z tobą porozmawiać. - Oznajmiła ucieszona mama dziewczyny. - Wejdź do niej, tylko pamiętaj ona jeszcze jest zmęczona, nie siedź długo. My już jedziemy do domu, jakbyś potrzebował z kimś wrócić do domu, to masz nasz numer dobrze Krzysiu?