Historia,która trwa wiecznie...
owo. Miał coś mrocznego w swych fiołkowych oczach, coś co
nie dawało mi spokoju i wprawiało w nieme przerażenie... Jednocześnie
to �coś� przyciągało mnie... Nie zdawałam sobie wówczas jeszcze sprawy,
że jego oczy zdradzały jego prawdziwy charakter... Jego prawdziwe zło...
Okazało się, że Johnny i Mercurio byli przyjaciółmi parę wieków temu,
ale jakieś wydarzenie-nie wiem jakie, zmieniło to. Ale nie do końca.
Johnny wybaczył Mercurio, coś co uczynił. Zaskakujące z jaką łatwością
przyjęłam takie wytłumaczenie, o nic nie pytając. Myślałam jednak, że
Mercurio albo zdradził Ojca, albo go bez uprzedzenia opuścił. Nie byłam
pewna, zresztą wtedy mnie to zbytnio nie obchodziło. Ufałam mu. Teraz,
niestety już wiem co było tego przyczyną. Wszystko zostało wyjaśnione,
ale dojdziemy do tego, już niedługo. We właściwym czasie. Razem z
Mercurio spędziliśmy wiele lat, muszę przyznać, ze to były bardzo
przyjemne lata... Śmieszne, jak niewiedza może człowieka zadowolić... I
to, że człowiek nie docieka... Wampir, Krwiopijca... Pewnej nocy
Mercurio zapytał mnie o moją �przeszłość�. Opowiedziałam mu to
wszystko, co pamiętałam (Zapominając o tym , czego uczył mnie Johnny,
tego, żeby nie odkrywać swojej przeszłości, by nie ufać nikomu...). Gdy
skończyłam zadał mi jedno, jedyne pytanie, choć spodziewałam się ich o
wiele więcej:
-Czy żałujesz, że narodziłaś się dla ciemności??
Długo nad tym się zastanawiałam... W pewnym sensie dlatego, że to
pytanie mnie tak zaskoczyło, że aż wytrąciło z równowagi..., a z
drugiej strony miałam przeczucie... żeby skłamać. Powiedziałam, że nie
żałuję. Widziałam błysk w jego oczach... Nie uwierzył mi:
-Naprawdę?- spytał z chytrym uśmieszkiem, a ja udałam, że tego nie
widzę i tylko skinęłam głową odwracając wzrok... Coś mi mówiło, że i
tak już za dużo powiedziałam... Po prostu nie powinnam... Czułam, że z
tego wyniknął tylko kłopoty... Byłam zapewne zbyt zaślepiona jego
wdziękami, tymi oczami... żeby przewidzieć, że coś się stanie... W
ogóle powinnam być bardziej czujna, tak ogólnie... Byłam zbyt naiwna...
Czułam, że te jego wypytywania mają jakiś głębszy sens, że prowadzą do
czegoś czego nie rozumiałam... Nie myślałam jednak, że doprowadzą do
czegoś takeigo... Miałam nadzieję, że i on podzieli się ze mną swą
opowieścią, �przeszłością�, zbył mnie jednak machnięciem ręki i słowami:
-Moja �przeszłość� i tak nie jest tak ciekawa jak Twoja... a poza tym
już świta, a to długa historia...- i odszedł do swego pokoju, a po
chwili usłyszałam odgłos zamykania wieka. Johnny już spał, gdy weszłam
do naszego pokoju... Nigdy tego nie robiłam, ale czułam, że potrzebuję
trochę bliskości... Uniosłam wieko jego trumny, położyłam się weń
pogrążając się w sen(Uprzednio, oczywiście, zamykając wieko), wdychając
zapach śmierci...
***
Tydzień po owej rozmowie wydarzyło się to, co w końcu musiało się
wydarzyć. Było to nieuniknione. Tego mroźnego styczniowego wieczoru
nawet powietrze było czymś przesycone, naładowane czymś
ciężkim...iskrzącym... Teraz, po tylu latach, zastanawiam
się...zastanawiam się czemu się tego nie domyśliłam? Czemu nic nie
wyczułam?? Co prawda miałam przeczucia i ten sen..., ale to było za
mało. Wtedy mimo upływu lat w wampirzej skórze nadal postrzegałam świat
ludzką duszą(w pewnym stopniu, oczywiście), która by uwierzyć
potrzebowała suchych faktów... Żyłam otoczona duchami przeszłości,
zjawiskami, których ograniczony umysł ludzki nie jest w stanie pojąć...
Jednak stało się to, co się stało... Wracając z polowania do naszego
starego domu wyczułam obecność innych wampirów. Przestraszyłam się.
Wpadłam w panikę... Zobaczyli to, że moje serce przepełnia lęk, a umysł
opanowuje chaos... Głupia! Przecież wiedziałam jak mam postępować w
takich sytuacjach!
,,Zamknij umysł, serce, duszę. Oddziel je szczelnym murem, by nikt,
żaden krwiopijca nie mógłby się przez niego