Front, cz.2/2
Zaczął uważnie je przeglądać. Spojrzał na Janka i mruknął:
– Opowiadajcie.
– Obywatelu kapitanie, byliśmy pod Budziszynem. Esesmani nad ranem nas zaatakowali. – Janek na chwilę przerwał i po chwili już ciszej, ze smutkiem w głosie dokończył – wielu z naszej baterii zginęło, rozjechali nas czołgami. Dowódca też zginął. Nasza czwórka się uratowała, ale znaleźliśmy się na tyłach Niemców. Sześć dni szliśmy…
– Taa – oficer przerwał mu i uważnie się przyjrzał. – Mieliście szczęście. Ciężko było, ale już rozbiliśmy tych esesmanów. Rano odwieziemy was wyżej. Tam sprawdzą, co i jak. Jak będzie wszystko w porządku, to jeszcze zdążycie powojować przed końcem wojny. Wartownik! – zwrócił się do swojego żołnierza. – Weźcie ich dokumenty. Odprowadzić do szefa kompanii. Niech da im coś zjeść i zamknąć w piwnicy. Pod wartą. Rano, pod eskortą, mają być dostarczeni do dowództwa pułku. Zrozumiano?!
– Tak jest, obywatelu kapitanie! – wrzasnął wartownik.
– Nie rycz tak. Środek nocy jest, ludzi pobudzisz. Odmaszerować.
* * *
Tak zakończyła się kolejna wojenna przygoda Janka. W krótkim czasie, wraz z trzema współtowarzyszami niebezpiecznej tułaczki na tyłach wroga wrócił do swojego pułku przeciwpancernego. Macierzysta jednostka była porządnie poturbowana, ale zdolna do walki. Na szczęście w ostatnich dniach wojny nie brała już udziału w tak ciężkich bitwach, jak pod Budziszynem. Pułk ruszył w kierunku Drezna, w pościgu za wycofującymi się wojskami hitlerowskimi.