Front cz.1/2
– A gdzie reszta chłopaków?
– Mało kto został. Porucznik zginął, wielu naszych tu leży. Myśmy ledwie zdążyli się schować w piwnicy. Na szczęście Niemcy poszli dalej, nie zatrzymali się we wsi, nie szukali.
– Łeb mnie rwie jak cholera! – Janek ponownie ścisnął dłońmi głowę. – Cholera, ale rwie! A hitlery pewnie poszli na Budziszyn, rozkazy ich gnają.
– Wyciągniemy pana, obywatelu kapralu.
Janek dopiero teraz zauważył, że do pasa jest jeszcze zasypany ziemią. Żołnierze szybko go odkopali, pomogli wstać. Zachwiał się, ale zaraz wrócił do równowagi. Obejrzał się, pomacał po ciele; chyba nie miał żadnej rany, wojenne szczęście kolejny raz go nie opuściło. Ból głowy to pestka, minie.
– Zasypało mnie? – bardziej stwierdził, niż zapytał. Jeszcze raz się rozglądnął i zobaczył swój hełm leżący kilka metrów dalej. Podniósł go i obejrzał – z boku widoczne było wgniecenie. Dobry druh żołnierza, zatrzymał odłamek, uratował mu życie. Otrzepał hełm z piasku i założył na głowę. Druha się nie zostawia, a i przykład niższym stopniem trzeba dawać.
– Tak – odpowiedział szeregowiec. – Wpadł pan do okopu, ziemia przysypała. Chyba to obywatela kaprala uratowało, bo ledwie twarz wystawała, jak wróciliśmy. To esesmani nas zaatakowali, słyszeliśmy, jak dobijali naszych rannych. Mordercy!