fragment "Małego kraju" (Ostatnia reduta}

Autor: zibi16
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Ta błazenada nie pasowała do Pułkownika. Jednak… mówił o czymś, co tkwiło w każdym z nas pod skórą. To dawało się wyczuć, choć to coś omijaliśmy jak zadżumione miejsce.

- To ciekawe, co pan mówi. Ale przeznaczenie, to tylko nasze wybory – mówiłem, czując rosnącą niechęć do Pułkownika. - Więc nasze życie.

- Życie jest fascynujące. Dawniej tego nie dostrzegałem. Czy wiecie, że pies myśli? I wierny jest do grobowej deski? – Pułkownik miał natchniony wyraz twarzy, i nie słuchał o czym mówię.

- A rybki? Czy rybki myślą? – zwróciłem się do wszystkich, ale myślałem o Pułkowniku, o jego pasji. Miał przecież akwarium. Podobno całymi godzinami potrafił się w nie wpatrywać. Wydała go żona.

Nowy roześmiał się cicho.

- Rybki, to rybki! – Pułkownika rozdrażniło moje pytanie. – Są ładne, i tyle.

- Kiedyś miałem akwarium więc wiem, że są ładne. – Chciałem Pułkownika udobruchać, i wziąć pod włos, by znowu coś powiedział o życiu. Już dawno zauważyłem, że wiele osób na starość bardziej sobie ceni psy i koty, niż ludzi. Nie byłem wyjątkiem.

- No właśnie… Można na nie popatrzeć, jak na żywy obrazek – Pułkownik był już zadowolony.

- W szpitalu, na każdym piętrze powinno być akwarium… - podchlebiałem się Pułkownikowi.

- I stolik do gry w brydża – dodał Nowy.

- Gra pan w brydża? – zapytałem.

- Nie.

- To po co ten stolik?

- Tak tylko by się nazywał. Poker, oczko… Cokolwiek, byle na pieniądze.

- Panie Nowy, to nie byłby dobry interes. Tu same gołodupce.

- Nie gralibyśmy wysoko.

- Może… A co z akwarium?

- Akwarium, to mus! To byłby lep przyciągający chorych do stolika.

- Widzę, że radzi pan sobie w życiu. – Nie wiem, czy to była pochwała, czy też odezwał się we mnie jakiś ślad buntu. Bo, mimo wszystko, nie lubiłem cwaniaków. – Ciekawy jestem, ile razy dał się pan oskubać?

- A zdarzyło się… Ze dwa razy przegrałem całą wypłatę. – Nowy mówił bez uśmiechu, i widać było, że jeszcze dzisiaj sprawia mu to przykrość.

- No tak… Ale to chyba dawne czasy?

- Minęło. Nie pamiętam kiedy ostatni raz grałem.

- Cóż… Powoli żegnamy się z wszystkimi przyjemnościami. – Nie chciałem potępiać Nowego, bo i ja miałem podobny okres w życiu.

 

Milczeliśmy dość długo. Pułkownik wiercił się na ławce. Wiedziałem, że nie ma sensu tak siedzieć, w tych krzakach, i – nie wiem czemu, ale wydało mi się to obrzydliwe. Właśnie – nasze milczenie. Nie to, że się tu znaleźliśmy, ukryci w dziurze, i przed kim? Przed personelem medycznym? – Nie baliśmy się go. Byliśmy starzy, więc to co się stanie z nami – było im obojętne. Wstrętne było to – że milczeliśmy ukryci jak starzy grzesznicy, jakbyśmy byli złoczyńcami.

Dlatego musiałem się odezwać:

- Panie Chudy… Tylko pan nic nie powiedział o psach i rybkach, i o całym bożym zwierzyńcu. Nie lubi pan rybek?

- Co to za temat… rybki – mruknął. – Tylko tyle nam w życiu zostało?

- A panu się wydaje, że powinno być coś więcej? – byłem ciekawy co Chudego tak irytowało.

- Wie pan… wyprowadzanie psa na spacer, głaskanie kota, czy wpatrywanie się w akwarium nie powinno stanowić sensu życia. A ja odnoszę wrażenie, że tylko to nam pozostało. To śmierć za życia. A przecież żyliśmy aktywnie. No, niech sobie te rybki będą, ale co z nami? Co z nami się stało? – Chudy powiedział coś, o czym każdy staruch wie, i się nie buntuje. Tylko, że Chudy myślał o czymś innym. Chudy nie chciał się pogodzić, nie chciał przyjąć roli, którą mu narzucono, bez jego zgody, jako coś obiektywnie oczywistego, prawdziwego, i moralnie poprawnego. Może dlatego zachorował?

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zibi16
Użytkownik - zibi16

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2023-05-04 18:17:38