fragment "Małego kraju" (Ostatnia reduta}
Ale wciąż nie wiedzieliśmy, po co nas tu przyprowadził? Do tej ławki ukrytej przed światem w zaroślach. Po co?
Kto tu był żałosny? My wszyscy, czy tylko Chudy? Jego żal, jego próba uczynienia z tego miejsca, i z tej ławki, ostatniej reduty, ostatniego bastionu buntu i oporu? To był zdziecinniały, i pełen żalu, ostatni Mistrz nieistniejącego już Zakonu. Jakie to było żałosne. Wcale go nie żałowałem. Bo on nie chciał się pogodzić, chciał jeszcze wierzyć. Lecz w co? Kurwa!
- Panie Chudy. Nic się nie stało. Po prostu – żyjemy. To wszystko, co się stało – powiedziałem, ale bez złości.
Gdyby nie to, że w butelce była jeszcze nalewka, już by mnie tu nie było. Polałem więc, i ucieszyłem się, że butelka była pusta.
Nowy poczęstował mnie papierosem.
- Faktycznie… w dzień musi tu być przyjemniej – powiedział. – No, ale już wiemy gdzie się Chudy chowa.
- Tak… Może to miejsce, to ostatnia reduta dla takich jak my – mówiłem, wydychając dym. – Ja jednak wolę swoją ławeczkę, i krzak białego bzu. A wpatrywanie się w rybki, w ciepłym pokoju, siedząc w fotelu, ze szklanką wódki?... Może to tylko zakończenie każdej historii.