Fallout, rozdział 5: Złomowo - część 1 - partia b

Autor: AS-R
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Blaine ruszył do kontuaru i usiadł za barowym stołkiem. Po drodze zaczepił go pijak o czerwonym, kartoflowym nosie i spowitej siatką spękanych naczynek twarzy. Przypominał nieco Seth’a, tylko tak o trzydzieści lat starszego i skrajnie już umęczonego pracą na roli. Jego drelichowy strój śmierdział nawozem, a przynajmniej na to liczył Blaine. Pijaczyna mógł równie dobrze zwalić się w gacie.

            - Panie, kilka kapsli? Na kolejkę…

            Blaine machnął ręką niczym zniesmaczony, stroniący od plebsu francuski markiz. Nawet ktoś tak prosty jak orzący całe życie w polu pijaczyna zrozumiał wymowność jego gestu  i skwaszonej twarzy i bucząc coś pod nosem oddalił się do swojego stolika w ciemnym kącie sali.

            - Mam nadzieję, że nie masz mi za złe – zaczął Neal, kiedy już Blaine na dobre usadowił się na stołku. – Nie chcę, żeby pies kogoś pogryzł albo napaskudził. Nie wpuszczam tu zwierząt.

            Jasne, nie licząc trzech czwartych chlającego tu po nocach tałatajstwa. Wydawało mi się, że jeden koleś miał zaostrzone zęby...

            - Nalej mi coli.

            Neal spoglądał przez moment prosto w ciemne oczy Blaine’a. Zdawało się, że zamarł - a z wetknięta w duży kufel ścierą wyglądał dość kosmicznie. Kelly z trudem stłumił prześmiewcze parsknięcie. Neal również z trudem tłumił bezwolne reakcje własnego ciała. Jednak w jego przypadku nie był to bynajmniej śmiech.

            - Masz kapsle? – zapytał mrużąc oczy podejrzliwie.

            - Powiedziałem, żebyś mi nalał.

            Neal bez słowa odkorkował błękitną butelkę. Zgięty kapsel odskoczył, a z wnętrza szklanego lejka wydobył się sykliwy dźwięk ulatujących do atmosfery bąbelków. Po chwili stojąca przed Blaine’m szklanka była w połowie pełna.

            - Trójka.

            Kelly od niechcenia sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej czarnej skóry i wyciągnął trzy pordzewiałe kapsle. Cisnął je nonszalancko na kontuar, zaś Neal skrzętnie zgarnął swoją masywną dłonią i zajął się własnymi sprawami.

            Blaine uniósł szklankę przyglądając się przez moment bulgoczącym na tafli napoju pęcherzykom dwutlenku węgla.

            - Panie – usłyszał za swoimi plecami bełkotliwy rechot pijaka, którego spławił kilka chwil temu – kilka kapsli na wódkę?

            - Bob, co ci do chuja mówiłem? – uaktywnił się Neal grożąc Bobowi brudną szmatą. – Wypierdalaj do kąta, a jak nie masz kasy to na zewnątrz!

            - M-mam forsę – bełkotał niebywale wręcz urżnięty kmiot. – P-prze… przecież wiesz, Neal.

            - Jak masz to przestań żebrać! To porządny lokal. Jeszcze jeden raz i wypierdolę cię na deszcz, a w tym stanie wątpię, żebyś doczłapał do tej swojej pilśniowej dziury!

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
AS-R
Użytkownik - AS-R

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2015-02-27 21:39:56