Esencja światów / Rozdział I cz.1 - Venefiken

Autor: Egzistenz
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Pojawiła się kolejna dziwna sytuacja, którą chłopiec zaczął analizować. Nigdy w życiu Nestor nie zgubił szkieł kontaktowych, pudła zostały odepchnięte pod schody, a żona, zamiast pomóc mężowi i rozpocząć rozpakowywanie owych kartonowych pudeł, paliła kadzidła na pierwszym piętrze.

Gabriel ruszył po ostatnie torby. Kiedy wrócił, nie czuł już zapachu kadzidła. Ojciec przesuwał bagaże, a na ścianach pojawiły się obrazy rodowe.

- Tego tutaj nie widziałem – rzekł lekko oburzony Gabriel.

Ktoś inny byłby zszokowany. Obrazy bardzo rzucają się w oczy, wcześniej ich nie było, była pusta ściana. Gabriel wszystko sobie zawsze tłumaczył, aby pojąć, co dookoła niego się dzieje, a gdy nie mógł zrozumieć, zaczynał się denerwować i irytować. Zazwyczaj jest cichy i spokojny. Zirytował się jeszcze bardziej, kiedy spostrzegł, że rodzice nie zauważyli zmiany. Ojciec spojrzał na obrazy, przyjrzał się im i rzekł:

- Były. Nie widziałeś ich? – zdziwił się. Gabriel nie chciał się kłócić, ale nie przekonały go słowa Nestora.

Okazało się, że to przed drzwiami jego pokoju Aurelia znowu paliła kadzidło. Pokój był niewiele większy od poprzedniego. Zdziwiła go temperatura w tym pokoju. Było tu o wiele cieplej niż na parterze, a nie widział nigdzie grzejnika elektrycznego czy kaloryfera.

Słońce już zachodziło.

Rodzice krzątali się po całej rezydencji. Uprzedzili go, aby nie zdejmował obrazów w swoim pokoju. Po prostu mają być, jako pamiątka rodzinna. Większość przedstawiała damy i starszych panów. Jeden, jedyny z całego domu, który w dodatku wisiał u Gabriela w pokoju, przedstawiał jakąś biesiadę o północy, o czym świadczyły wskazówki namalowanego zegara, a nad stołem piętrzyła się srebrzysta mgła. Chciał dotknąć obrazu, sprawdzić jaki jest w dotyku. Ledwo zbliżył swój palec wskazujący, poczuł chłód bijący od obrazu. Powoli sunął palcem w powietrzu w kierunku lodowatego płótna. Nagle trzynastka biesiadujących mężczyzn na obrazie jakby spojrzała ze zgrozą na chłopca. Z twarzy najweselszego komika zniknął uśmiech, wszyscy zamarli z przerażenia, a ramy malowidła pokryły się szronem.

Nagle Aurelia wbiegła do pokoju zdyszana, z rozmachem otwierając drzwi.

- Co ty wyrabiasz?! – skarciła syna. – Mówiłam, żebyś nie zdejmował obrazów. To rodowe pamiątki, niektóre warte są fortunę, mają po kilkaset lat. Nie dotykaj ich i nie zdejmuj, traktuje je jak jajko – z tymi słowami i niezadowoloną miną podeszła do syna, wymachując palcem.

Odwróciła się w kierunku obrazu i bez problemu dotknęła go tym samym palcem. Gabriel poczuł dziwny, chłodny skurcz w żołądku.

– Proszę cię, uważaj na nie. Wiem, że mogę ci zaufać. Za chwilę zjemy kolację. Jutro rozpakuję wszystkie rzeczy, a ty udasz się z tatą na zakupy i zapoznacie się z miasteczkiem – i wyszła, zamykając drzwi.

Gabriel stał w miejscu i analizował całą sytuacje. Spojrzał na obraz, na którym znowu trzynastka mężczyzn wesoło biesiadowała. Uznał, że to, co widział, to wytwór jego wyobraźni. W końcu nie trwało to nawet sekundę, bardzo dziwnie się czuł w tym miejscu, nigdy nie był u dziadka, był zresztą zmęczony podróżą. Zapewne dlatego miał omamy.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Egzistenz
Użytkownik - Egzistenz

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-06-15 23:40:06