Esencja światów / Rozdział I cz.1 - Venefiken

Autor: Egzistenz
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

 

- Gabriel! Nie stój tu tak, tylko weź bagaże i idziemy! – nawoływała rudowłosa kobieta 14-letniego chłopca.

Gabriel Mories był lekko zdziwaczałym chłopcem. Zawsze chciał się wyróżniać w specyficzny sposób. Unikał niegodziwych występków. Nie zachowywał się jak inni, nie chciał ubierać się jak inni, nie gustował w tym, co inni. Poza wiekiem nie łączyło go wiele z rówieśnikami. Miał na sobie czarne bojówki, czarne adidasy i bluzę w czarno-białe paski. Chociaż był w żałobie, jego wygląd nie różnił się od codziennego ubioru młodzieńca.

Dostali w spadku po zmarłym dziadku starą rezydencję rodziny Moriesów. Budynek ukryty jest między połaciami gęstych lasów mieszanych. Dziesięć minut drogi do najbliższego miasta, które było tak małe i ubogie we wszystko to, co posiada zurbanizowana infrastruktura, że Gabriela ogarniała niepewność.

Chłopiec wziął dwie torby i z dodatkowym plecakiem na plecach ruszył w kierunku domu. Usłyszał przyjemne i lekkie ćwierkanie ptaków, szybko zagłuszone trzaśnięciem drzwi auta ojca, który już szedł za nim.

Posiadłość świętej pamięci Edwarda Moriesa napawała strachem. Cała trójka przyglądała się tak rzadko odwiedzanej rezydencji. Rzadko odwiedzanej, gdyż to zazwyczaj jego właściciel wyjeżdżał do rodziny, a nie rodzina przyjeżdżała do niego. Miejscami biała farba już pękała, drzwi były stare, drewniane schodki wyżarły korniki. Widać drogie rzeczy też się kiedyś niszczą.

Aurelia, matka Gabriela, otworzyła drzwi. Wewnątrz znajdował się jakby inny świat. Chociaż w czasie wakacji panuje upał, to już na podwórku rezydencji było chłodniej i mniej docierało tam światła (głównie za sprawą ogromnych koron drzew). Za to już w progu, zaraz po uchyleniu drzwi, powiało dziwnym, nienaturalnym zimnem. Rodzice chłopca spojrzeli po sobie.

- Dam sobie radę, Nestor – kobieta rzekła do mężczyzny i niosąc przed sobą wielkie pudło, zrobiła dwa kroki do przodu. Postawiła pakunek i rozejrzała się dookoła. – Nic nie ma! – Zbliżyła się do brązowej ściany przedpokoju i szła do przodu, sunąc palcem po panelach. Odwróciła i spojrzała na Nestora, który tylko kiwnął głową i lekko szturchnął syna, aby ten wszedł do środka.

Było bardzo zimno, pusto i… cicho. Chłopiec bał się o czymkolwiek myśleć, żeby nie narobić hałasu, gdyż wydawało mu się, że słyszy nawet jak pająk ucieka w kąt przed nowymi lokatorami.

- Gabriel, przynieś resztę rzeczy z samochodu, zostały tylko małe pakunki
- poprosił ojciec.

Gabriel wyszedł na zewnątrz i podszedł do samochodu zaparkowanego na pustej drodze. Od razu zrobiło mu się cieplej. Kiedy wrócił z czterema torbami, zastał tatę chodzącego na czworaka, a mamę palącą kadzidełko na pierwszym piętrze.

- Zgubiłem szkło kontaktowe – odparł Nestor.

Gabriel przyzwyczaił się, a nawet był dumny z tego, że jego rodzice nie zawsze zachowywali się tak jak normalni rodzice. W domowym zaciszu, zawsze byli wręcz nieprzewidywalni, a w towarzystwie innych osób, spoza rodziny, „trzymali fason”, jak powtarzała Wiktoria, siostra cioteczna Gabriela.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Egzistenz
Użytkownik - Egzistenz

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-06-15 23:40:06