Dzieci przeklętych

Autor: Elena
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

da, to, że znał kilka ścieżek nie oznaczało jeszcze, że znał dokładnie cały las. Zastanawiałam się, która jest godzina. Sięgnęłam po komórkę, która leżała na końcu małego namiotu. Już niedługo powinno świtać. Była piąta nad ranem... Już niedługo miałam wrócić do domu i postarać się zapomnieć o całym zajściu. Bałam się tylko, że kiedy przemyślę sobie całą sprawę będę chciała ją rozwiązać. Wszyscy przytulali się do mnie i przepraszali. No oczywiście, teraz to przepraszają, ale kiedy umierałam ze strachu oni świetnie się bawili. No cóż, muszę im wybaczyć te wygłupy. Wyszliśmy z namiotu z latarkami. Choć robiło się coraz widniej, dla bezpieczeństwa, każdy wziął swoją. Szłam druga, pierwszy Arthur a pozostali za mną i obok mnie. Noelle trzymała mnie za rękę. Bała się. Byliśmy już niedaleko. Nagle wszystko stało się dla mnie jasne. To tutaj stałam, kiedy Jonathan Martin chciał mnie zabić w śnie. To było to miejsce, nie wspomniałam o tym. Wtedy uznaliby mnie za wariatkę. Szliśmy przed siebie. Puściłam dłoń przyjaciółki i szybko pobiegłam za dwa ogromne drzewa. Coo?! Jak to możliwe?! To napewno to miejsce?! Przetarłam delikatnie oczy. Nie było tu żadnego cmentarza. Same drzewa. Każdy wychylał głowy i zastanawiał się co robię. Wyjaśniłam im to wszystko, David uznał, że to tylko moja wyobraźnia. Nie! Ten cmentarz był! Przecież widziałam nagrobki. Na to również znaleźli wyjaśnienie.
- Mag, to tylko drzewa i liście. Bałaś się i widziałaś cmentarz, który nie istnieje. Już dobrze... Zapomnij o tym.
Nie! On tu był! Przecież widziałam! Na własne oczy! A może jednak chłopcy mieli rację?... Sama już nie wiem. Musi być jakieś wyjaśnienie, które z pewnością odkryję, prędzej czy później...
                                      
                                                                                                                                                    ***
Kiedy wróciłam do domu spojrzałam w lustro. Moje oczy duże, niebieskie, a dookoła długie rzęsy... Patrzyłam na swoją wystraszoną twarz. Usta wykrzywiły się w grymasie. Długie bląd włosy potargane opadały na ramiona. Co tak naprawdę wydarzyło się w nocy? Musiałam tam wrócić. Sprawdzić jeszcze raz. Czułam, że to nie był żaden żart. Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy komputerze, nie wiem na co liczyłam. Wpisałam w google ,,Jonathan Martin''. Wyswietliło się kilka punktów. Zainteresował mnie tylko jeden: ,,Jonathan Martin 1801- 1818''.
,,Jonathan Martin urodził się w 1801 zmarł 1818. Żył w zamożnej rodzinie, rodziece Anna i Joel pragnęli aby ożenił się z kuzynką. On czuł jednak do niej obrzydzenie. Chodziła do łóżka z każdym mężczyzną. Przedstawił im wybrankę serca. Ammy Brennan, dziewczyna od razu spodobała  się rodzicom chłopaka. Była ułożoną, mądrą dziewczyną. Joel zgodził się na ślub. Jonathan wraz z narzeczona zamieszkali oddzielnie. Kochali się, planowali założyć rodzinę. Chłopak miał 17 lat, a Ammy 16. Byli bardzo młodzi, j

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Elena
Użytkownik - Elena

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-09-28 09:26:18