Dopóki piłka w grze
- Kocham Cię. – szepnął mi do ucha. Gdybym mogłabym to jeszcze raz usłyszeć, rzuciłabym wszystko. Wtedy poczułam się wspaniale, ale nadal nie wierzyłam w tę miłość. Przecież to było tylko pożądanie, silne, niebezpieczne i nie do zatrzymania. Tak to sobie tłumaczyłam. Ta chwila jednak wyryła mi w sercu piętno do końca życia, w tej chwili pocałowałam go nie zważając na nic. Czułam silne pragnienie, chciałam być z nim sama, tylko ja i on. To było jak sen. Wyszliśmy. I nie wiem w jaki sposób, znaleźliśmy się w moim starym polonezie. Ten samochód dużo przeszedł, nie oddałabym go za nic, no może tylko po to by przywrócić umarłemu życie. Tylko by zwrócić życie...
Każdy jego dotyk sprawiał, że cała drżałam, a jego pocałunki odbierały mi mowę. Chciałam mu powiedzieć, że jest najważniejszy, że odejdę od Tomka, że nic się więcej nie liczy. Nie miałam siły. Poddawałam się jego ruchom, tej melodii jego ciała i właśnie wtedy zrobiłam to po raz pierwszy.
Gdy obudziłam się rano byłam tak szczęśliwa, że mogłam śpiewać i tańczyć. Byłam zdecydowana zerwać zaręczyny, tego chciałam. Może gdyby, wtedy był w domu, ale jego nie było. Powoli docierała do mnie prawda, jak zza mgły wyłaniały się obrazy. Zdradziłam przyjaciela, oszukałam siebie, a przy tym mogłam zniszczyć trenera i drużynę, a przecież ją kochałam. A Łukasz? Na samą myśl moje serce szalało. Już wtedy nie widziałam nic poza nim, ale nie chciałam się do tego przyznać w obliczu faktów, które były dla nas zabójcze.
Na razie postanowiłam czekać. To były magiczne dni, choć dręczące niepewnością. Staraliśmy się z Łukaszem być jak najbliżej siebie, starając się wyrwać okrutnemu losowi ile się dało. Nadal zachowywaliśmy pozory. Mimo wszystko trener posmutniał, a atmosfera nie była najlepsza, nawet Łukasz nie grał tak dobrze jak wcześniej. Wszyscy wyczuwali to, co się działo, żyli w strachu o siebie, o nas, a najbardziej o przyszłość drużyny. Tylko nam się wydawało, że wszystko jest w porządku, bo dopóki byliśmy razem nic nie mogło się stać. Nie mieliśmy racji.
Zaczęły przychodzić oferty z innych klubów, ale Łukasz nigdzie się nie wybierał. Propozycje były bardzo dobre, większość z I ligi.
W końcu zaczęłam się nienawidzić. Formalnie byłam z Tomkiem, ale był przecież Łukasz. Czułam się okropnie, całując narzeczonego. Czułam się winna w stosunku do nich obu. To nie mogło długo trwać. Przestałam sobie radzić z wyrzutami sumienia. Pomocy zaczęłam szukać w kościele. Jako mała dziewczynka zawsze tam przychodziłam, gdy było źle. Księża zawsze mnie wysłuchiwali, a do tego obowiązywała ich tajemnica spowiedzi. Potrzebowałam, by ktoś wskazał mi drogę.
W konfesjonale nie zagłębiałam się w szczegóły, powiedziałam jak jest.
- Nie mogę dać pani rozgrzeszenia. – usłyszałam - Pani musi zdecydować. Wiele błędów pani popełniła, potrzebna jest chwila zadumy nad własnym życiem. Prawda czasami jest trudna, ale zawsze powinna być mówiona. Dlatego niech pani dokona wyboru i nie ucieka się już do kłamstwa i zdrady. Myślę, że zrozumie. Pani jest silna i poradzi sobie... Ja w to wierzę.
Wyszłam stamtąd płacząc, ale wiedziałam co robić. Rozpoczęłam to rozmową z Tomkiem, najtrudniejsze zostawiłam na koniec. Nie wyrzucił mnie z domu, wybaczył, ale on źle mnie zrozumiał. Myślał, że to tylko chwilowe zauroczenie, które przeszło i nie było tam nic więcej, prócz pocałunku... Nie sprostowałam.