Dialogi z Aniołem Stróżem
- Powiedział, że wkrótce to On mnie odwiedzi.
- Co oznacza, że choć adwent się skończył, nie skończyło się twoje czekanie.
Rzeź niewiniątek
Mimo lekarstw gorączka nie chciała ustąpić. Chłopiec spał niespokojnie, nękany jakimś koszmarem, z którego nie sposób go było wybudzić. Matka, która od rana troskliwie opiekowała się swoim synkiem, niepokoiła się coraz bardziej. W końcu wyszła, żeby wezwać pogotowie, zostawiając chłopca pod opieką Anioła Stróża.
- Śniło mi się Betlejem. Było strasznie: krzyk żołnierzy Heroda, płacz dzieci, rozpacz matek...
- Władca, który czuje się zagrożony, zdolny jest do najgorszych zbrodni. Jest to tym boleśniejsze, kiedy zarówno zagrożenie, jak i władza są tylko pozorne.
- Ale dzisiaj nie ma już królów, prawda? Nie takich jak kiedyś. Ludzie są wolni.
- To prawda, że niewielu dziś na świecie władców absolutnych. Musisz jednak wiedzieć, że dla niektórych wolność jest równoważna z absolutną władzą nad swoim życiem, może zatem prowadzić do takich samych zbrodni. Nawet dzisiaj dziecko, narodzone lub mające się narodzić, może zostać uznane za zagrożenie.
- Dlaczego? Czy bezbronne maleństwo nie powinno raczej wzbudzać miłości i pragnienia zaopiekowania się nim?
- Powinno i tak też się dzieje, lecz często strach przed odpowiedzialnością, przed utratą pozornej władzy nad własnym życiem zwycięża i popycha do zbrodni.
- Tak, jak Heroda.
Zanim gorączka pozbawiła chłopca przytomności rozważał w milczeniu rzeź niewiniątek. Smucił się z powodu dzieci, lecz jeszcze bardziej żal mu było matek, które patrzyły na ich śmierć, które musiały żyć dalej. W nieutulonym smutku, ze świadomością straty. Kiedy matka wprowadziła sanitariusza, zastała swojego synka skulonego jak niegdyś, gdy nosiła go pod swoim sercem, które teraz krwawiło z obawy o jego życie. Oddech miał niespokojny, a pobladła twarz była mokra od łez.
Wielki dar
Młody lekarz stał przy łóżku małego pacjenta. Patrzył na trzymany przez chłopca wieniec róż. Patrzył na wyniki badań. Patrzył i nie rozumiał. Przygotowano go na przekazywanie wiadomości dobrych i trudnych, i na zasłanianie się statystykami. W tym przypadku nie było nawet statystyk. Wyszedł rozgoryczony, że będzie musiał przyznać się do swojej niewiedzy. Nie widział kwiatów, widział tylko ciernie.
- Otrzymałeś wielki dar – rzekł anioł, gdy zostali sami.
- Tylko na jakiś czas, na przechowanie. Obiecał, że jeśli się zgodzę, zrobi wszystko, o co go poproszę.
- Teraz będziesz mógł zdziałać jeszcze więcej dobrego.
- Czy to znaczy, że nie muszę już dodawać „bądź wola Twoja”?
- Znaczy to, że Jego wola jest w tej chwili twoim jedynym pragnieniem.
Chłopiec zastanowił się przez chwilę nad tym, co usłyszał.
- Jeżeli poproszę o naprawienie serca pani pielęgniarki?
- Poproś.
- Tak, jak mnie uczyłeś?
- Tak, jak cię uczyłem.
Chłopiec poszukał wzrokiem krzyża. Skupił się na nim i wypełniła go światłość. Przywołał w myślach twarze wszystkich, których kochał, pomyślał o wszystkich, którym coś zawdzięczał, odszukał tych, których zranił i tych, którzy zranili jego. Na koniec skupił się na pani Agacie, której cierń nienawiści nie pozwalał cieszyć się dobrem, które czyniła. Wyciągnął ten kolec i schował go między swoimi różami. Potem wyciągnął jeszcze laurkę, którą zamierzał dać jutro swojej mamie, położył ją na szafce przy łóżku i położył się spać.
Pani Agata zajrzała do niego pod koniec dyżuru. Wychodząc zobaczyła laurkę – kolorową kartkę z narysowanym kwiatkiem i podpisem „dla mamy”. Myślała o niej idąc do domu i kładąc się spać. Nazajutrz, przed pójściem do pracy odwiedziła swoją mamę. Po raz pierwszy od dziesięciu lat.