Deszcz
Gdzieś na stacji , do jednego z przedziałów wszedł nastoletni chłopiec. Wtargnął ze sobą torbę wypchaną rysunkami i ciuchami. Usiadł, ocierając łzy. Czekał, aż pociąg ruszy. Rozmyślał o minach swoich rodziców, gdy oznajmił im o swojej orientacji i zmianie religii oraz o tym jak go prześladują w szkole. Znów się rozpłakał. Miał nadzieję, że to zaakceptują. Nagle ktoś wpadł do pociągu, chłopiec słyszał gorączkowe głosy. I do przedziału wpadli jego rodzice. Matka, rzuciła się synowi na szyje, płacząc. Przepraszali, i oferowali pełne wsparcie dla syna. Zaproponowali mu zmianę szkoły na plastyczną. By potem opuścić pociąg, kierując się w stronę lepszej przyszłości.
Stare małżeństwo, właśnie się modliło, gdy przerwał im odgłos kolejnej awantury w domu. Starsza pani wstała i sięgnęła po telefon. Jej mąż w tym czasie szukał odpowiedniego numeru. Wykonali kilka połączeń, aby później wrócić do modlitwy. Położyli się spać. Rano, gdy słońce wstało zauważyli przez okno, jak obca kobieta z przyjemnym wyrazem twarzy, prowadzi małe dziecko ich sąsiadów do samochodu. Dziecko, posiniaczone z uśmiechem wdzięczności i łzami w oczach wsiadło do samochodu, jednocześnie otrzymując opiekę, ciepło i miłość. Małżeństwo stało długo w oknie, z uśmiechem przypatrując się tej scenie, by potem wrócić do swoich codziennych zajęć.
Kobieta patrzyła, jak wywracają jej męża. Kopią go, kazał jej uciekać. Zrobiła to, wbiegła do najbliższego mieszkania, prosząc o pomoc i budząc śpiących lokatorów. Oni czym prędzej, zawiadomili odpowiednie służby i pobiegli po pomoc. Gdy nastał kolejny dzień, siedziała przy łóżku szpitalnym, dziękując losowi, że udało się odratować osobę, którą kochała.
Ciepłe słońce grzało świat, zalewając ich promieniami nadziei na lepsze jutro. Wspierało blaskiem w działaniach, dodając odwagi do życia. Do walki o siebie i o innych. O ochronę nad słabszymi i odrzucanymi. Ludzie śpiesząc się do pracy, starali nie zapomnieć o uśmiechu i drobnych grzecznościach wobec siebie. Zapatrywali się w słońce, wiedząc, że przyjdzie noc, której będą musieli stawić czoło.
Nie bali się.
Nie bali się żyć.
Nie bali się bronić innych.
Nie bali się walczyć.
Nie bali się mroku.
Nie bali się końca.
Koniec nadejdzie, jednak chcieli być warci doczekania go. Chcieli mieć szacunek do siebie. Chcieli mieć świadomość, że nie zmarnowali żadnej szansy. Że są coś warci.
Deszcz zmył okrucieństwo. Przywrócił światłość.