część piąta
- To proste, chcesz odwrócić uwagę trójki pracowników jednego bankowego pokoiku. A co z klientami i z obsługą sąsiednich gabinetów?
- W tym banku klienci są rzadkością.
- Pieniądze chyba też – zaznaczyłem lekko poirytowany.
- Pieniądze tam są, trzeba je tylko wziąć – Hoolis był nad wyraz spokojny.
- Ale jak chcesz namówić panią kasjerkę, żeby ci je wypłaciła?
- Powiem, że mam ukrytą w kuli broń.
- Chyba ci nie uwierzy.
- Wtedy przyjebę jej tą kulą w niedowiarski łeb.
- I sam przedostaniesz się na drugą stronę lady, zębami otworzysz kasę i wyjdziesz tak szybko, że strażnik cię nie obezwładni.
- Strażnika obezwładni Jessica.
- A co z tą inteligentniejszą pracownicą?
- Ty się nią zajmiesz.
- O nie, nie uderzę kobiety.
- Uderzysz i to porządnie, bo ona umie się bić.
- W banku nie ma kamer?
- Są, ale nawet nie patrzą na podgląd, bo kto byłby na tyle głupi, żeby zabrać się za ten bank, to tak jak byś chciał obrobić bank rezerw federalnych w USA.
- Tam przynajmniej są pieniądze.
- Tu też, jest tu dużo pieniędzy tego nowego Ruska, który robi interesy z żydkami, wiem z zaufanego źródła.
- Od kiedy ty komukolwiek ufasz?
- Sam widziałem jak wpłacał kupę forsy.
- Ale ta kupa forsy jest w sejfie, w kasie jest tylko trochę drobnych.
- Rzeczywiście, ale kilka tysięcy funtów drogą nie chodzi.
- Może lepiej napadniemy na sklep u Wietnamczyka, albo na tego taksówkarza, należy mu się za te wszystkie złodziejskie kursy.
- Zrobimy tak, jak mówię, zanim zauważą, że coś się dzieje schowamy forsę pod mój gips i zwiejemy, każemy Pakistańczykowi czekać pod bankiem.
- Może lepiej weźmy pożyczkę w tym banku.
- Jest szósta rano, a wy hałasujecie jak małe dzieci. – skarciła nas Jessica, którą chyba obudziliśmy.
- Która godzina? – spytała Lo.
- Szósta, ale panom to nie przeszkadza i urządzili sobie pogawędkę.
- To poważna rozmowa. – rzekł podniecony Hoolis. – Tu i teraz rozpoczyna się Guerrilla.
- Weź się lepiej do roboty jak nie chcesz mieć kolejnych długów. – Jessica była trochę wkurzona. – Kredyt. A kto da kredyt komuś z twoim wyglądem?
- Kochanie, zamknij się.
- Odwal się. – rzekła Jessie, którą nagle opuścił zły humor i delikatnie się uśmiechnęła.
- Więc do roboty! – krzyknął optymistycznie Hoolis. – Idziemy wziąć kredyt!
- Chyba do Stamforda. – powiedziała kpiąco Dolores.
- A żebyś wiedziała, że tak. – zacząłem się śmiać i poklepałem Hoolisa po pysku.
- Ale możemy jeszcze trochę poleniuchować? – spytała Inez, która do tej pory spała.
- Jasne, możemy się wylegiwać do dziewiątej. – rzekł Hoolis.
- Dzięki za pozwolenie, panie Wright-Souxshire. – powiedziała z politowaniem Jessica. Te trzy godziny spędziliśmy z Hoolisem w jego naturalnie klimatyzowanym mieszkanku, upłynęły mi one na przekonywaniu go do wzięcia kredytu w cywilizowany sposób, bez użycia kul. O dziwo moje działania zakończyły się sukcesem. Orgazmem zakończyły się działania Lo, Jessie i …mojej żony?! Pobiegłem zajrzeć do mieszkania. Jakąż ulgę poczułem widząc Inez śpiącą w naszym łóżku. Poczułem seksualne podniecenie widząc dwie moje sąsiadki leżące nago na materacu w drugim pokoju. Poczułem wielką dumę z tego, że udało mi się odwieść Hoolisa od napadu na bank. Poczułem głód, więc zrobiłem sobie jajecznicę z bekonem, by go zaspokoić. O godzinie dziesiątej ruszyliśmy w miasto. Kolejna wycieczka dookoła Anglii na pokładzie starej taksówki, kolejny stosunek seksualny Jessie i Dolores, kolejne wybuchy złości Hoolisa. Jedyne, co mnie nie nudziło, to kolejne czułe gesty mojej kochanej Inez. Ale zamiast cieszyć się żoną muszę nadrabiać pasywną postawę bohaterów swoją porywającą narracją. Południe, tuż po lunchu. Wszyscy byliśmy w banku. Ja czytałem z żoną oferty jakichś instytucji finansowych, Jessica i Dolores nabijały się z Hoolisa, który od kwadransa podawał swoje nazwisko. Po pół godziny Hoolis powiedział kasjerce, że aby się z nią dogadać musi zadzwonić po tłumacza, tego było dla niej za wiele.