Pamiętnik z Wakacji
Robert
(Altamiro)
Pamiętnik z wakacji
Opowiadanie zastrzeżone prawami autorskimi
Pożegnanie
Ostatni dzień na forum-jutro rozpocznie się długo oczekiwany urlop spędzony z moją radosną iskiereczką,wiosenką,aniołkiem-Klaudią.Kocham ją całym sercem i już nie mogę się doczekać wspólnie spędzonych chwil....
Trudno zostawić na tak długo wspaniałe miejsce....pełne ciepła....sympatycznych przyjaciół-Halinkę,Elę,Zbyszka i wielu,wielu innych miłych elfów-jednak marzenia mego aniołka,jego szczęście są najważniejsze...
Żebyście widzieli jej radość,słyszeli radosny śmiech gdy dowiedziała się że spędzimy ze sobą wakacje.W tym momencie,w tej chwili stała się najszczęśliwszą, najradośniejszą dziewczyną pod słońcem....tańczyła unosząc się w powietrzu z rozwianymi,złocistymi włosami i twarzyczką rozpromienioną niczym słońce....
Cudowne uczucie sprawić ukochanej osobie radość,widzieć ją tak radosną....
Brzeg rzeki
Trzymając się za ręce,zatopieni w namiętności spojrzeń spacerujemy brzegiem rzeki.Słuchając jej głosu,pijąc nektar miłości płyniemy w nieznane...ku tajemniczym wyspą,nieodkrytym skarbą....Jesteśmy na ogromnym,luksusowym transatlantyku.Rozłożywszy ręce Klaudia śpiewa My Heart Will Go On....
Książeca para
Dziś jesteśmy książęcą parą.Dostojnie z uśmiechem na twarzy spacerujemy królewskimi alejkami,po zamkowym dziecińcu.Spoglądamy na cicho płynącą rzekę u
stóp wzgórza,spacerujących ludzi i groźnego smoka,którego wspólnie z Klaudią zabijamy strzałami z łuków...dumni,niepokonani patrzymy po kres horyzontu...jako wojownicy białego orła....
Po zachodzie słonca gdy nadmiastem rozpływa się magia spacerujemy zacisznymi,zaczarowanymi uliczkami szepcząc sobie słowa miłosci...
Najpiękniejsza muzyka
Romantyczny Zefir cicho szepcze zakochanym o pięknie miłości,śpiewa nastrojowe ballady...
Wśród lesnych elfów,na sobie tylko znanych ścieżkach jest nam cudownie.Siedzimy pod dostojnym,sędziwym dębem...Klaudia opiera główkę o moje ramię...na miękkie kosmyki spływają pocałunki...
-Lubię to
-Wiem aniołku
-Opowiesz mi o Kay?
-Zrobię cos innego-dam Ci poczytac.
-Dobrze...wiesz w dzieciństwie odbywałam na statkach podroże
-Na śnieżnobiałych masztowcach?
-Skąd wiesz
-Też to robiłem...no i patrzysz w niebo
-Gdzie podróżowałeś?
-Do Hiszpanii...
-Lubię ją
-A nawet do Afryki
-Kontynent o wielu obliczach
-Jak kobieta
-Ej-z uśmiechem
Śmiech-szczery,radosny śmiech Klaudii jest poezją,najpiękniejszą muzyką dla moich uszu...
Śpiący aniołek
Ciepły podmuch wiatru otula czule nasze twarze a słońce uśmiecha się do nas.Mijamy złociste kaskady....niebiesko-pomarańczowe morza-z lekko falującymi falami,na których unoszą się śnieżnobiali podróźnicy,płynący by odkryć nieznane krainy-podobnie jak my...Z soczystego,pachnącego lasu dochodzi ledwo słyszalny śpiew będący hymnem powitalnym nowego dnia.Moje serce po brzegi wypełnione jest muzyką-muzyką miłości a dusza nieustającym śpiewem który pojawił się w dniu w którym poznałem Klaudię.Wtedy narodziła się we mnie radość a dni stały się ciepłe wypełnione jasnymi barwami nawet podczas chłodu...deszczu...Za sprawą dobrej wróżki przeniosłem się z ciemnych odchłani samotności do rozpromienionej Arkadii gdzie spacerując po rumieniących się różach tańczę w łzach radości aniołów z dziewczyną,której oddałem swe serce...swą dusze....
Z uśmiechniętą twarzyczką śpi słodko oparłszy głowkę na mym ramieniu...jest taka piękna...gładze Jej miękkie,pięknie pachnące włosy....budze pocałunkiem:
-Aniołku...
-Tak?-ze słodką niewinnością i uroczym rozespaniem...
-Jesteśmy na miejscu.
-Naprawdę?-ze zdziwieniem
-Owszem
-Usnełam?
-Zaraz za Krakowem.
-Ale ze mnie śpioch
-Śpioszek...mój kochany śpioszek
Uśmiechając się spojrzeliśmy na siebie...
-Przegapiłam piękne widoki
-Najpiękniejszym widokiem byłaś Ty podczas snu.
-Kochany jesteś.
Po tych słowach nasze spragnione wargi połączyły się w namiętnym pocałunku...
Jabłonka
Małe miasteczko żyło swoim rytmem-pozbawionym pośpiechu,bieganiny gdy wszędzie jest się spóżnionym i na nic nie ma się czasu.Tu czas płynął wolniej-znacznie wolniej co Klaudii i mnie bardzo się podobało. Rozkoszując się spokojem,pachnącym świeżością powietrzem spacerowaliśmy w promieniach słońca,przytuleni do siebie.Trzymając się za ręce zwiedziliśmy miejsce które nazwaliśmy naszym ryneczkiem.Idąc dalej dotarliśmy do starego drewnianego kościółka,który zauroczył nas swym pięknem,magią którą mają małe górskie kościoły....Obok niego znajdował się sad a w nim dorodna jabłoń:
-Piękna...
-Słońce dodaje jej uroku.
-Jej owoce muszą być smaczne...
-Soczyste...kruche...ropływające się w ustach...
-Ymm pycha...narobiłeś mi smaku.
-Są takie apetyczne...
-Skoro tak kusisz to skosztujmy ładnych jabłuszek .
-No nie wiem...
-Prosze-mówiąc to spojrzała swymi cudownymi oczętami w taki sposób że nie sposób było odmówić...
Chwilę później na soczystej pachnącej świeżością trawie:
-Ymm ale pachną...
-I jakie soczyste...
-Pyszne...
-O tak...niebo w buzi...
-A ten pocałunek to za co?
-Za jabłuszko-z uśmiechem na twarzy i rozpromienionymi oczami.
Wyznanie
W czułych objęciach,jedzac orzeźwiające lody:
-Nie wiedziałam że w życiu może być tak pięknie...że można czuć się tak...wspaniale.
-Ja też póki nie spotkałem Ciebie...
-Wiesz Robercie...jesteś największym szczęściem jakie mnie w życiu spotkało...nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa...
Słowa Klaudi sprawiły że nie wiedziałem co powiedzieć.Nigdy wcześniej nie słyszałem takiego wyznania.
...Rozpromieniona...unosząca się w powietrzu...Wszystkie dni są w jasnych,ciepłych kolorach...Gdy idę wszystko się do mnie uśmiecha...pięknieje...a ja tańczę z wiatrem przepełniona Twą miłością i...ogromną...ogromną radością...
Nic nie mówiąc słuchałem mego aniołka
...Nikt wcześniej nie był dla mnie tak dobry...nie otoczył tak ogromną miłością...ciepłem...czułością....Nie zaznałam nigdy tego...a teraz czuje się jak...w niebie...bezpieczna...kochana... szanowana....potrzebna...jak prawdziwa księżniczka...dajesz mi tak wiele...
-Bo Cię kocham aniołku i zawsze będę kochać
Przytuleni do siebie słuchaliśmy spiewu ptaków,przy delikatnym akopaniamencie wiatru.
Letni deszcz
Biegając radośnie między drzewami nie wiedzieliśmy że błękitne dotąd niebo zakryło się ciemnymi chmurami-że doświadczymy cudownego przeżycia...
Pierwsze krople letniego deszczu spłyneły po naszych twarzach.To...niezwykłe...bardzo przyjemne uczucie gdy...ciepłe łzy aniołów spływają po twoich włosach...buzi...czuliśmy się z Klaudią niesamowicie...jakbyśmy się narodzili na nowo...odrodzeni,z rozpostartymi ramionami wirowaliśmy z twarzami skierowanymi ku niebu,z roziskrzonymi oczami,radosnym śmiechem który niósł się na skrzydłach wiatru...
Tańcząc ze łzami nasze ciała...znalazły się obok siebie...bardzo...bardzo blisko...odurzeni świeżością deszczu...spojrzeliśmy na siebie...namiętnym wzrokiem...nasze spragnione usta połączyły się...w płomiennym,pełnym rozkoszy pocałunku...
Wyprawa
W blasku porannego słońca rozpoczeliśmy swój marsz ku jednej z gór Beskidu Wyspowego-Łopieniowi-w przeszłości zwanego Złotopieniem.Dla Klaudii było to prawdziwe wyzwanie-Jej pierwszy szczyt który bardzo pragneła zdobyć...
Pozostawiwszy za sobą miasteczko,ostatnie zabudowania wkroczyliśmy do leśnego królestwa,które powitało nas przyjemnym zapachem sosen...jodeł...śpiewem ptaków.Na twarzy mego aniołka pojawił się uśmiech.Las go oczarował:
-Przepięknie-z zachwytem w głosie.
-Przyroda w swych najpiękniejszych szatach.
-O tak...ta cudowna cisza...od czasu do czasu przerywana kojącym dusze śpiewem...
-Prosze uważaj,nie rozglądaj się dookoła tylko patrz pod nogi.
-Dobrze-jak zawsze radośnie.
-Idź przede mną.
-Czemu?
-Wolę byś szła pierwsza,postaraj się nie rozmawiać bo się zmęczysz.
-Tak jest panie przewodniku-z radosną rezolutnością.
Otuleni soczyście zieloną ciszą posuwaliśmy się naprzód:
-Piękny...co to za kwiat?
-Nie wiem nigdy takiego niewidziałem.
Przy strumyku:
-Piłeś kiedyś źródlaną wodę.
-Nie bezpośrednio ze strumienia.
-Podobno orzeźwia.
Parę metrów wyżej:
-Napijmy się soku
-Z przyjemnością...ymm pycha.
Jedną z cech którą kocham w Klaudii to jej naturalność...to że zawsze okazuje swoje emocje...nigdy nie kryje swych uczuć...myśli...
zachowuje się tak swobodnie...to po prostu piękne...
-Gdzie teraz?
-Poszukajmy szlaku...tutaj chodź.
Szlak białozielony na Łopień nie był zbyt dobrze oznakowany...
-Omiń błoto...uważaj na kamienie...
Podczas wspinania się pod górę nie spuszczałem wzroku z Klaudii...bardzo się o Nią bałem...gdy tylko jakiś kamyk usunął się z pod jej nóg serce zaczynało mi szybciej bić a w oczach pojawiał się strach...
-Aniołku...
-Tak?...
-Odpocznijmy chwilę.
-Nie trzeba.
-Jesteś zmęczona...
-Skąd wiesz?
-Widzę po Tobie.
Klaudia spojrzała na mnie...
-To Twoja pierwsza wyprawa...nie możesz forsować sił...usiądźmy tutaj.
...Nic nie powiedziawszy usiadła na lesnym pniaczku.
Będąc pod szczytem:
-Chwyć się gałęzi i ostrożnie przejdź po tym głazie...Zuch dziewczyna.
-Staram się...dziękuje.
Uśmiechneliśmy się...dotarłszy na miejsce:
-Jestem na szczycie-z radością...udało mi sie...udało...Robercie zrobiłam to...zrobiłam.
-Szczęśliwa?
-Bardzo
-Jak się czujesz?
-Fantastycznie...cudowne uczucie...
Promieniejąca Klaudia rozglądała się dookoła chłonąc całą swą osobą ten moment-tak jakby na zawsze chciała zachować go w pamięci...w sercu...by nie nie utracić ulotnej wypepełnionej magią chwili...
Pośród sosnowej ciszy...pachnącej latem...zasłuchani w opowieści szeptane cichutko przez leśnych mieszkańców...zanurzyliśmy się w lekko falujace morze...na szmaragdowych falach unosiły się ciekawe świata biedronki,żuczki zażywając słonecznych kąpieli.Wiatr figlarnie rozwiewał złociste włosy Klaudii...
W drodze powrotnej:
-Schodź ostrożnie,wspierając się na kiju.
-Dobrze...mój szlachetny rycerzu-uśmiechając się.
-Niech ma kochana księżniczka uważnie stawia kroki-z uśmiechem.
W pewnym momencie rezolutny aniołek zatrzymał się:
-Co się stało?
-Nie wiem czy tędy zejdziemy.
-Zejdziemy...pójdę pierwszy i podam Ci rękę.
Trzymając Klaudię powolutku zeszliśmy na leśną ściółkę.Idąc prostą,szeroką drogą rozkoszowaliśmy spokojem leśnego królestwa.
Dama mego serca szła powolutku,parę kroków za mną-tak jakby nie chciała opuścić szmaragdowego lasu:
-Kochanie musimy opuścić las nim się ściemni.
-Wiem...już idę.
Me serduszko przyspieszyło kroku...Szliśmy trzymając się za ręce...chwilami leśne echo niosło nasz radosny śmiech...Radość znikła z naszych twarzy gdy ujrzeliśmy strome zejście pełne śliskich kamieni,błota.W oczach Klaudii pojawił się strach:
-Nie ma innej drogi?
-To jedyna droga prowadząca do miasteczka.
-Nie pójdę nią.
-Zejdziemy razem.
-Nie dam rady.
-Wspólnie sobie poradzimy.
-Nie...ja na pewno nie...
-Pomogę Ci.
-Nie chcę zostać kaleką...lub co gorsza zginąć.
-Nic Ci się nie stanie...nie zginiesz...nie pozwolę na to.
-Zostanę tutaj.
-Nie możesz.
-Mogę.
-Noce w górach są bardzo zimne a lasy nie bezpieczne.
Czas płynął a Klaudia stała nieruchomo,zmagając się z lękiem:
-Ufasz mi?
-Tak.
-Podaj mi dłoń...
W oczach Klaudii dostrzegłem wewnętrzną walkę:
-Daj rękę...wszystko bedzie dobrze...zaufaj mi...
Aniołek powoli wyciągnął dłoń...chwyciłem ją bardzo mocno...zaczeliśmy ostrożnie schodzić w dół wspierając się na kijach...szliśmy krajem starajac się omijać śliskie głazy...natrafiliśmy na błoto i śliską ściółkę...schodzenie nią w każdej chwili groziło poślizgnięciem i spadnięciem poprzez kamienie na drzewa.Chwyciłem Klaudię jeszcze mocniej...w ogromnym skupieniu...krok za krokiem przeszliśmy na środek zejścia...gdzie natura utworzyła małe zagłębienie,którym stopniowo posuwaliśmy się w dół...co jakiś czas kamienie osuwały nam się spod nóg:
"Boże...prosze...pozwól nam bezpiecznie zejść na dół...chroń mego aniołka...nie pozwól by stała mu się krzywda...jeśli coś złego ma się wydarzyć...to niech to spotka...mnie a nie Klaudię..."
Gdy znaleźliśmy się na dole po bladej twarzy mej kochanej różyczki spłyneły łzy...otarłszy je...przytuliłem bardzo mocno...gładząc po włosach czułem jak drżała...tulenie...ciepłe słowa sprawiły że Klaudia odzyskała wewnętrzny spokój.
Wieczorna rozmowa
Ciemno granatową łąkę rozjaśniły radosnie mrugające gwiazdy.W miasteczku panowała miła cisza.W blasku latarni spacerowali zakochani...szepcząc sobie czułe słowa...Ciepły,sierpniowy wiatr otulał nasze twarze:
-Przepraszam...
-Za co aniołku?-ze zdziwieniem.
-Za moje zachowanie...
-Podczas naszej wyprawy?
Klaudia skineła głową.
-Księżniczko...nie przepraszaj...nie masz za co.
-Mam....za to jak się zachowywałam...co mówilam.
-Nie powiedziałaś ani nie uczyniłaś nic złego.
Me kochane serduszko na chwilę zamilkło...w lekko falującym powietrzu płynął aromat górskiej świeżości:
-Bałam się...tak strasznie się bałam...to było silniejsze ode mnie...paraliżowało mnie...
-Strach nie jest niczym złym...to oznaka rozsądku...mądrości...nie jednokrotnie ratuje życie.
-Pewnie masz mnie za...strachliwą,która wszystkiego się boi...
Dotknąwszy ust Klaudii:
-Wysłuchasz mnie?
Aniołeczek potwierdził skinieciem głowy.
-W brew temu co o sobie myślisz...czym się zadręczasz...jesteś dzielną dziewczyną...najodważniejszą jaką w życiu poznałem i byłem na górskiej wyprawie...tam na górze pokonując swoje lęki...strach...pokazałaś swoją odwagę...hart ducha...
-Nie uczyniłabym tego bez Ciebie...
-Pokonałabyś-z uśmiechem na twarzy.
-Napewno nie...brak mi twej odwagi...pewności siebie.
-Bałem sie tak samo jak Ty a może nawet bardziej.
-Trudno mi w to uwierzyć...nie okazywałeś tego.
-Na zewnątrz...a w środku drżałem o Ciebie...
-Mój kochany rycerzu...
-Kocham Cię ma piękna księżniczko...
-A ja Ciebie...ponad wszystko...
Namiętny...płomienny pocałunek sprawił że przyglądające się nam gwiazdy się zarumieniły...