Cisza

Autor: ilmina
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

            Zbliżyłam się do werandy, pomyślałam, że skoro tu jestem, to zaspokoję swoją ciekawość i dowiem się, kto tu mieszka. Już wyciągnęłam rękę żeby zapukać, gdy drzwi się otworzyły – zaskoczona zrobiłam krok w tył. W drzwiach ukazała się sympatyczna staruszka - nie wiem dlaczego, ale od razu pomyślałam, że mogłaby być moją babcią. Uśmiechnęła się do mnie wąskimi ustami zatopionymi w okrągłej, lekko pomarszczonej twarzy.

            - Dzień dobry.

            - Dzień dobry, proszę wejść – staruszka otworzyła szeroko drzwi i gestem ręki zaprosiła mnie do środka – zupełnie jakbym była oczekiwanym gościem a nie obcą osobą pałętającą się, nie wiadomo po co, po cudzym podwórku.

            - Ja…, bardzo przepraszam za najście, schodziłam szlakiem do doliny i zobaczyłam z daleka pani dom…

            - Tak, proszę wejść do kuchni – właśnie upiekłam szarlotkę – lubi pani szarlotkę?

            - Tak, bardzo – uśmiechnęłam się szeroko, bo to moje ulubione ciasto, a jego zapach unoszący się w powietrzu już zdążył podrażnić moje nozdrza i wbić się do pustego od dłuższego czasu żołądka.

            - Ale nie będę pani przeszkadzać? Ja tylko na chwilkę zboczyłam z trasy – usilnie próbowałam wytłumaczyć moją obecność tutaj.

            - Nie przeszkadza pani, a do niespodziewanych wizyt jestem przyzwyczajona – często ktoś do mnie zagląda.

            - Naprawdę? Widocznie tylko ja nie wiedziałam o istnieniu tego miasteczka, nie ma go przecież w żadnym przewodniku, a ze szlaku nigdy wcześniej go nie wypatrzyłam.

            - To prawda, nigdzie nie piszą o naszym miasteczku - nie jest też widoczne gołym okiem, ale zapewniam panią, że wędrowcy do niego trafiają – herbaty?

            - Tak, poproszę.

            Usiadłam na wiklinowym fotelu wyłożonym miękką poduszką – jednym z dwóch stojących w obszernej kuchni. Kuchnia widocznie pełniła też rolę salonu. Przy fotelach stał niewielki okrągły stolik a na nim świeże, kolorowe kwiaty. Naprzeciw znajdowało się okno z cudownym widokiem na góry. W głębi, przy drugim oknie stał niewielki stół z dwoma krzesłami, w rogu znajdował się piec – pamiętam taki piec z rodzinnego domu – paliło się w nim drewnem, można było na nim gotować a w dolnej części piec chleb.

            - Bardzo tu u pani przytulnie, gdybym miała kiedyś własny dom, chciałabym urządzić go właśnie w takim stylu, tylko nie wiem czy w supermarkecie dostanę piec kaflowy. Staruszka uśmiechnęła się i postawiła na stoliczku filiżankę z herbatą, zaraz przyniosła też talerzyk z ciepłą jeszcze szarlotką.

            - Mieszka tu pani sama?

            - Na razie tak, ale niedługo dołączy do mnie mąż.

            - Wyjechał?

            - Tak, można tak powiedzieć… Kobieta zrobiła tajemniczą minę, ale nie dopytywałam, co kryje się za tym: „można tak powiedzieć”. – Jak ma pani na imię? Nie lubię mówić do moich gości jak do obcych…

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
ilmina
Użytkownik - ilmina

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-04-29 21:04:06