Ciepłe maile i herbata cz. 4
- Powiedziałem jej wówczas, że młoda kobieta, nie powinna spacerować sama, o tak późnej porze.
- W jego głosie słychać było szczerą troskę, to było urocze. Zaproponował mi, że mnie odprowadzi do hotelu, a ja się zgodziłam.
- Nie potrafię żadną miarą umysłu, wytłumaczyć sobie, skąd ta nagła chęć, spędzenia z Nią czasu, miała w sobie jakąś tajemnicę, jakąś siłę, która przyciągała mnie do siebie. Zaparkowałem samochód i....
- I pomaszerowaliśmy. Był taki miły, uprzejmy. Rozmawialiśmy o naszych zainteresowaniach, zajęciach...
-Ewa powiedziała mi, że wraz z przyjaciółkami, przyjechała tu na weekend, że lubią tak spędzać czas. Umiejscawiają sobie na mapie jakieś miejsce, pakują walizki i jadą. Zawsze w trójkę. To takie spontaniczne i fajne. Adam mrugnął okiem.
-Tym razem wybrałyśmy Zgorzelec. Ja wybierałam. Chciałam odwiedzić, Drogę św. Jakuba, odcinek szlaku pielgrzymkowego do groby św. Jakuba w Santiago De Compostela w Hiszpanii. Zgorzelec to piękne miasto, pełne urokliwych kamienic, malowniczych kościółków i kapliczek, Przedmieście Nyskie, ciche alejki w zazieleniałym parku.
- A los, opatrzność czy przeznaczenie chciało, żebym w tym czasie był tam na sympozjum chirurgów.
-Powiedział mi, że lubi swoją pracę, z taką pasją o niej opowiadał, z taką miłością w głosie.
- Cały Adaś, serce na dłoni.
- Oj Mamo..
- Okazało się, że oboje mieszkamy w Gliwicach. Przypadek?
- Nie wierzę w przypadkowe przypadki, mrugnęła Irena.
- Hm... masz rację, coś w tym jest, zastanawiał się Adam.
-Ewa, opowiedziała mi, że planuje zacząć studia, że od jakiegoś czasu mieszka ze swoją nianią z dzieciństwa.
- Przyjaciółką rodziny, Lilką.
-Pokazała mi swoją inteligencję, empatię. Coraz bardziej pociągało mnie to, że jest taka interesująca i niezależna. Cała taka, dorosła, pomimo swoich 19 lat. A jednak z drugiej strony, była taką, małą dziewczynką, bezbronną i strasznie czułą. Z tęsknotą w oczach, sercu, głosie...
-Tęsknotą kobiety za silnym mężczyzną.
-Silnej kobiety, powiedział stanowczo Adam.
-Opowieści tkały się i tkały przez całą drogę. W pewnym momencie, ściągnął z pleców marynarkę i opatulił nią moje plecy i ramiona
-Jaki szarmancki, żartowała Irena.
-Był chłodny wieczór, a Ewa miała, tylko, cienką sukienkę, na ramiączkach.
-To było niesamowicie urocze.
-Kiedy nasz spacer, dobiegł końca, wcisnął mi w dłoń swoją wizytówkę i zaproponował kawę następnego dnia.
-Zapragnąłem tego, nie chciałem się z Nią rozstawać, jeszcze nie, nie tak szybko.
-Oddałam mu marynarkę, podziękowałam za całe dobro i rozmyłam się w drzwiach hotelu.
-Pocałowała mnie w policzek i zakwitły jej rumieńce.
- Ciiiiiii..... Ewa zawstydziła się.
-Mamo, ja wtedy zrozumiałem... Do tej pory myślałem i mówiłem, że nic dobrego mi się w życiu ostatnio nie zdarza. To nie jest prawda ! Ludzie tak mówią, ponieważ po prostu nie zauważają ile, cudownych, wspaniałych, miłych, zwyczajnych rzeczy ich spotka, na każdym kroku, codziennie. Spędziłem z Nią zaledwie godzinę, jedną godzinę z dwudziestu czterech godzin całej doby, a czułem, jakbym znał Ją od kilkunastu lat. Zdążyliśmy się sobą wypełnić po brzegi. Poznałem jej marzenia, tęsknoty, pragnienia. Ona odkrywała mnie, krok po kroku. Każdą moją warstwę.
-Jak cebulę, krzyknęła radośnie Babcia Irka.
- Kiedy rozmawiałam z Nim, wydawało mi się, że jestem otwarta, bo mówię co myślę, jak księga, którą ktoś otwiera i zaczyna czytać, strona po stronie.
-Piękna baśń...powiedział Adam.