Ciepłe maile i herbata cz. 4
- A On słuchał i słuchał z zainteresowaniem. Szliśmy sobie równo w tym porozumieniu. Wszystko przeżywaliśmy wspólnie. Otwarcie i autentycznie wymieniliśmy się sobą. Nie zakrywaliśmy się. Opowiedział mi o córce, którą wychowuje bez jej matki, z Tobą. O samotności w filiżance wypijanej kawy, o nie wyśnionych snach, o marzeniach, które jeszcze czekają na półce życia na spełnienie.
- Ewa, mówiła o miłości do ludzi, zwierząt, roślin, o miłości do całego, otulającego ją świata. O tym, że pragnie znaleźć kogoś, kto będzie odciskał drugą parę stóp na piasku, trzymał za rękę, jadł wspólnie z nią śniadania. Opowiedziała, o tym, że ma w sobie wiele kamyków lęku i tęsknoty. Pokazała mi, że ogromną wartością jest rozmowa i słuchanie, czas na to by w tym pędzącym pociągu życia, mieć chwilę, na to, by usiąść na jakiejś stacji, na jakiejś polanie i zajrzeć w głąb siebie.
- Później, przez pół nocy myślałam o Nim. Widziałam jego oczy, skryty w kącikach ust uśmiech, pewny krok...
-Ja myślałem o Niej całą noc, tak mną szarpnęło...
-Piękne spotkanie dwóch wytęsknionych, umartwionych i wysmutniałych dusz. Pora już spać, zegar wybija północ. Macie przed sobą długą drogę, nie tylko tą do domu.
-Tak, Mamo, pójdziemy już spać – rzekł Adam
-Zaraz do Ciebie dołączę, tylko pomogę Pani Irenie, ogarnąć kuchnię. Idź, idź, zaraz przyjdę... Ewa pocałowała Adama w nos i uśmiechnęła się do Ireny.
- Kochanie, chyba się pogniewamy, jestem Irena, Irka, Babcia, jak wolisz, ale nie pani, dobrze?
- Och będzie mi bardzo miło Babciu Irenko.
-Powiedz mi Kotku, jednej rzeczy nie rozumiem. Strasznie jestem ciekawa, ale taka już moja natura, co Ty tak właściwie, robiłaś tam sama, na tym moście? I dlaczego roniłaś łzy?
-Gniotło mnie na duszy wiesz? Miałam trudną i ciężką rozmowę z moją opiekunką, nianią z dzieciństwa. Ona wciąż traktuje mnie jak dziecko.
-Martwi się, takie serce...
- Wiem, rozumiem, staram się, ale Ona mnie umniejsza, nie traktuje mnie poważnie, jak towarzyszkę, przyjaciółkę, tylko jak małą dziewczynkę, którą trzeba przeprowadzić na drugą stronę jezdni, bo jest zielone światło i trzeba przejść, a ja nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Wiem, do tej pory chciałam, żeby właśnie takie moje małe, wewnętrzne dziecko, dostało wreszcie to, czego nie dostało wcześniej a czego tak bardzo brak. Szukałam w mężczyznach, żeby traktowali mnie, tak, jak dobry ojciec traktuje swoje dzieci. Żeby jednocześnie wiedział, że jestem dzieckiem, a z drugiej strony pomagał mi w moim dorastaniu. Żeby, tak po prostu pozwalał mi przy swoim boku rosnąć. Stał się takim dobrym tatusiem, który by mnie wychowywał, a jednocześnie żebym później gdy już podrosnę, go nie straciła. Żeby był moim super bohaterem z bajki. Taki , dwu-pak. A tak się nie da. Li powiedziała mi, że, nie mogę cały czas umartwiać się, tym, że zabrakło mojej matki. Do końca życia dręczyć się, rozgrzebywać i bawić w mrowisku. Wytłumaczyła, że nawet, jeżeli tej miłości rodzicielskiej było za mało, i jedna część mnie rosła i wyrosła na kobietę, która świetnie sobie radzi w życiu codziennym, nie jedno już przeszła i widziała, to nadal ta mała Ewcia, tkwi gdzieś tam we mnie...
-To Cię tak zabolało?
-Miała rację.Czekałam na to, że ta niespełniona rodzicielska miłość przyjdzie pod postacią mężczyzny, że w końcu przyjdzie
-Przyjdzie i odgadnie Twoje marzenia i potrzeby? Bo Ty sama już o nich zapomniałaś? Da Ci komfortowe warunki, otoczy bezpieczeństwem? Ale dla niego, czy dla siebie dziecko? Bo Ty, zapewne, chciałabyś wtedy być taka, dla niego, żeby Cię autentycznie pokochał, nie tylko wtedy , kiedy spełniałabyś jego oczekiwania. Zrobiła wszystko co w Twojej mocy, żeby pokochał Cię tak, jak tego potrzebowałaś. I On calusieńki, musiałby być tylko dla Ciebie. Gdyby tylko zapragnął być dla siebie, wtedy miałabyś myśl, że Cię porzuca, zdradza i zostawia, Tak? Jak mama, której nie było, która odeszła...