Ciepłe maile i herbata cz. 1
-Dobrze, wy sobie idźcie, a my tu z Ewunią w kuchni wyczarujemy pyszną kolację. Dobrze? Pomożesz mi Kochanie ? Babcia, spojrzała Ewie z ufnością w oczy.
-Z przyjemnością odparła Ewa, tylko... tylko umyję ręce.
-Mamo, wyszeptał Adam, dlaczego to zrobiłaś? Mieliśmy iść na spacer, razem, w trójkę. Iza musi oswoić się z tą sytuacją, przywyknąć. Nie możemy tak jej ustępować. Ewie zrobiło się przykro, to nie tak miało wyglądać, nie tak sobie to zaplanowałem.
- Dadaś, tak zawsze zwracała się do Adama Irena, pomimo jego czterdziestu lat. Takich chwil nie zaplanujesz, nie przewidzisz, nie wykalkulujesz rozumem, nie przygotujesz gotowej odpowiedzi, nie zmienisz jednym ruchem ręki wydarzeń. Daj jej czas, w jej małej główce i serduszku jest zasiane ziarenko wątpliwości, niepewności. To tylko dziecko, nie potrafi tak szybko pogodzić się z pewnymi rzeczami. Daj jej czas kochanie, czas. Wszystko się ułoży. No zmykajcie już. Izuniu buziak dla babci i nazbieraj proszę dużo szyszek, zrobimy stroik.
-Tak, babciu, Papa.
Do kuchni wróciła Ewa.
-Proszę powiedzieć w czym mogę pomóc? Poszli już? Nie zdążyłam...
-Jeszcze zdążysz kochanie, zdążysz...A teraz proszę, wyciągniesz, ze słoika śliwki? Poukładaj je tu do miseczki, a ja zajmę się mięsem.
Powiedz mi Kotku, jak się poznaliście? Adam wiele mi o tobie opowiadał, z wypiekami na twarzy, z zachłannością na jutro, na życie. Odmieniłaś go, odczarowałaś, sprawiłaś, że zaczął się uśmiechać, snuć plany, haftować przyszłość. Przyszłość z Tobą, z Wami. Powiedział, że jesteś niezwykła, wspaniała, cudowna, jak z bajki. Nawet o mojej córce tak nie mówił, wiesz Ewuniu to co wydarzyło się w jego życiu, naszym życiu, to już za nami, to już wyrwane chwasty, uszyty sweterek, nakręcony film, nie bój się, to nie wraca. A nawet jeśli będzie chciało się wkraść podstępnie, złośliwie, dobro zwycięża, macie siebie, macie siłę, zdrowie, macie wszystko, co wam potrzeba. Wiem, dla ciebie to coś nowego, nieznanego, inny kawałek układanki, ale uwierz mi, pasujesz do nas, jesteś już nasza wiesz?
Irena ucałowała Ewę w czoło.
Ewa, poczuła się jak mała dziewczynka, jak maleńka Ewcia którą babcia tuliła do snu i całowała w czoło. To wzruszyło ją odruchowo. Tyle dobra, tyle ciepła, całe mnóstwo serdeczności, jakie otrzymała i otrzymuje w ostatnim czasie, spowodowało, że rozwiązały się w niej skrywane emocje. Po policzku wąską stróżką spłynęła jej łza.
Przepraszam, wyszeptała...
-Ja... nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim dobrem, z taką miłością. On mnie kocha, całym sercem, wiem to, widzę w jego spojrzeniu, czuję, pokazuje mi to na każdym kroku. Nikt wcześniej tak o mnie nie dbał, nie troszczył się. Adam pozwala mi, uwierzyć, że los ma dla mnie prezent, że w moim ogrodzie życia rosną teraz same słoneczniki słońca, że łzy już wylane,a moje jutro wyhaftowane najpiękniejszymi nićmi szczęścia. Jest przy mnie gdy się budzę, gdy zasypiam, trzyma mnie za rękę, rozczesuje moje włosy. Kocham go. Całą sobą. Boję się...że...
- Ci, Kochanie, już dobrze, nie mów nic, mamy czas, dużo czasu.
Irena przytuliła Ewę mocno do siebie, a ta rozpłakała się jak małe dziecko. Jakieś tamy wezbrane nagle puściły, jakiś mur nagle runął, otworzyły się długo zamknięte drzwi.
Kiedy Ewa wypłakała już wszystkie łzy, zrobiło jej się dziwnie, poczuła się onieśmielona do granic możliwości.
- Przepraszam... nie wiem skąd to, nie wiem jak...
Ewa spuściła głowę i zakwitły jej rumieńce.
- No, już dobrze Ewa, nic się nie stało, to nic, tak bywa, wylało się i już !
Masz piękne, duże, orzechowe oczy, nie płacz więcej, nie płacz. Jak ci idzie ze śliwkami? Już? Dobrze, wstawiamy mięso do piekarnika, cyk na 150 stopni, jeszcze ziemniaczki w ziołach, buraczki z papryką gotowe, chodź kochana, pójdziemy po kompot. Zaraz wrócą nasze głodomory.