Cienie przeszłości część 1 - Wyzwanie
Rzuciłem okiem na mały wyświetlacz zajmujący połowę klapki. Nieznany mumer. Co za cholera? Kto mógłby do mnie dzwonić, a najwazniejsze, skąd wziął mój numer telefonu? Odebrałem.
- Frebal Grinnes, słucham? – powiedziałem oficjalnym tonem.
- Pan Frebal Grinnes? – spytał mój rozmówca, jakby mnie nie usłyszał.
- Tak. – potwierdziłem. – W czym mogę pomóc i, przede wszystkim, z kim rozmawiam?
- Nazywam się Roldrisal Assaris. – Brzmiała odpowiedź, a ja od razu zmieliłem między zębami nadchodzące do ust brzydkie słowo. Elf, bez najmniejszej wątpliwości elf. Tylko oni mają takie powalone imiona, przy wymawianiu których trzeba się nagimnastykować jak w podstawówce na WFie. – Jestem elfem. – Jakby czytał w moich myślach, bydle.
- W czym mogę panu pomóc, panie Assaris. – Od razu przeszedłem do rzeczy. – Jestem bardzo zajętym krasnoludem, więc jeśli ma pan coś ważnego, to słucham. Jeśli nie, proszę mi dać spokój.
Nie żebym zawsze był taki niemiły, ale zwyczajnie drażnią mnie kolesie z długimi uszkami, którzy diabli wiedzą skąd wzieli mój numer i wydzwaniają kiedy im się podoba. Po prostu tego nie lubie, bo rozumiem, epoka cyfrowa w pełni rozkwitu, kamery na ulicach, monitorowanie przeglądarek sieciowych, czytanie korespondencji by sprawdzić czy w kopercie nie ma bomby, komputery pod każdym dachem, komórki z kamerą i aparatem fotograficznym, nawet zegarki z wbudowaną lodówką, ale bez przesady! Trochę prywatności, chociaż prywatny numer telefonu, się każdemu należy.
- Obawiam się, panie Frebal, że będzie musiał pan zmienić plany na dzień dzisiejszy, jakiekolwiek by one nie były. – Burnkął elf, wyraźnie niezadowolony z takiego przyjęcia.
- A czemu, jesli mogę wiedzieć? – Zmrużyłem nieprzyjemnie oczy, ale starałem się zachować spokój.
- Przez historię. – odparł tajemniczo i zaraz dodał - Proszę włączyć telewizor na Solarii. – polecił. – Zadzwonię do pana za dwie minuty. – Bez dalszego słowa, rozłączył się.
Miałem ochotę rzucić telefonem, najchętniej tak mocno, żeby trafił przypadkiem w głupi pysk Assarisa, kimkolwiek by on nie był i gdziekolwiek by się nie znajdował. Jednak, muszę przyznać, że zainteresowało mnie to trochę, dlatego, wbrew wcześniejszym postanowieniom, wygrzebałem spod wersalki baterie, wcisnąłem je do pilota i włączyłem skrzynkę. Stacja Solaria była jednym z poważniejszych elfickich programów, nadająca właściwie bez przerwy informacje o najnowszych wydarzeniach i czasami nawet ją oglądałem, żeby się dowiedzieć, co ciekawego się w świecie dzieje. Od razu, gdy tylko na płaskim, dwudziestosiedmiocalowym wyświetlaczu pojawił się obraz, zobaczyłem, że program był nietypowy. Zamiast schludnie ubranego prezentera, studia w tle i innych typowych dla wiadomości bajerów, na ekranie było widać tylko rysowanego elfa z radosnym uśmiechem na twarzy ubranego w zielony podkoszulek i krótkie spodnie.