Ciało (Malarz 9)
Kryspin osobiście odstawił rodziców do sanatorium, aby potem wrócić do domu i znów wpaść w wir przygotowań do wernisażu. Wysłał dwa obrazy, a trzeci zapowiedział jako niespodziankę.
- Proszę przygotować specjalne miejsce dla tej pracy – mówił przez telefon- To będzie coś specjalnego, jedynego w swoim rodzaju. Będziecie zachwyceni.
Nie wiedział co to będzie, ale liczył na to, że coś mu przyjdzie do głowy. Do Joanny dzwonił tylko raz, aby przełożyć umówione spotkanie w związku z natłokiem innych spraw. Zdawała się być z tego nawet zadowolona. Też wyjeżdżała gdzieś na święta. Przyjechała, kiedy rodzice byli już w sanatorium i cały dom mieli dla siebie, aby tak, jak się umówili zobaczyć malowane przez niego wcześniej akty. Było ciepło. Ubrana była w lekką, jasnoniebieską sukienkę. Wkrótce siedziała przed komputerem w jego pokoju, a on stojąc za nią ogarniając ją ramieniem dzierżył myszkę sterując pojawiającymi się na monitorze widokami. Obrazy zostały sprzedane, ale miał ich fotografie zapisane na dysku. Aktów w sumie miał sześć i tylko na nich się zatrzymywał. Joanna patrzyła nieco zdumiona, bo oglądane dzieła na pewno nie odpowiadały jej wyobrażeniu. Pierwszy obraz. Naga dziewczyna – rude, bujne włosy, jasna skóra, a jej nogi zaplątane w węże, inne gady i płazy rozpełzające się dookoła. Ponad głową czerwona zorza – raczej złowróżbna niż urzekająca, oczy węża, czy kota. Drugi obraz – dziewczyna, jakby zrobiona z lodu, czy szkła, nogi od kolan roztopione, rozpływające się w pucharku do lodów. Tylko oczy i włosy miała w kolorze, a dookoła widoczne były szczyty wieżowców i obłoki na błękitnym niebie. Trzeci obraz – piękne, kształtne ciało siedzące na pniu drzewa i głowa baśniowego, zielonego trolla o pięknych oczach.
- Modelka, która ci pozowała widziała to? – spytała Joanna.
- Owszem. Prawda, że piękny? Nie rozumiem dlaczego po zobaczeniu go ze mną zerwała.
- Ja też nie rozumiem. – zaśmiała się Joanna - Te poprzednie modelki to też były twoje dziewczyny?
- Jedna dziewczyna, a druga koleżanka. To też była dziewczyna – wskazał na kolejny obraz. Tutaj dziewczyna zamiast ramion miała wijące się pnącza roślin, a sama stanowiła część ogrodu. – Z tą też się rozstałem zaraz po namalowaniu tego. Tak jakoś wyszło. – pokazał następny obraz – piękna jasnowłosa dziewczyna na półce z lalkami Barbie. Do jej ręki przymocowana metka z ceną.
- Podejrzewam, że związek z tą też długo nie potrwał – zawiadomiła Joanna domyślnie.
- Tak jakoś wyszło. – przesunął kursorem po kolejnych obrazach i chciał pospiesznie zamknąć program, gdy Joanna powstrzymała jego rękę, sama ujęła mysz komputerową i najechała na jeszcze jeden szybko minięty akt. Piękna dziewczyna o śniadej skórze, rozwichrzonych, czarnych włosach , siedząca na łące ze skrzypcami, a wokół latające ptaki przeróżnych gatunków, pegaz przemykający po niebie wysoko, smok, anioł zaplątane wśród latających stworzeń. Obraz był na pewno piękny.
- A ta dziewczyna? – spytała Joanna patrząc na Kryspina wyzywająco, a on w tym samym momencie zamknął komputer.
- Nieważne – wypowiedział, ale Joanna dostrzegła cień, który przebiegł po jego twarzy.
- Nieważne, to znaczy, że to było coś ważnego. Tak? – spytała.
- Cicho – nakazał zatykając jej usta palcem i pokiwał głową, dając tym samym znak, że nie chce o tym rozmawiać.
- Dobrze. Przepraszam. Nie chcesz, to nie mów, ale teraz to się aż trochę boję tego aktu. Nie wiem czy powinnam się na to zgodzić. Masz plan jak mnie namalujesz?
- Nie mam. To tak jakoś samo wychodzi. Najpierw maluję kobietę, a kiedy zostaję sam na sam z jej rysunkiem przychodzi reszta. Nasuwają się skojarzenia, kolory. Samo tak.
- Jakbyś tworzył odzwierciedlenie swoich uczuć związanych z daną dziewczyną. Od razu widać jak która na ciebie działała. Ta ostatnia – Joanna zamilkła na chwilę obejmując Kryspina badawczym wzrokiem – Ona jedna była ważna. Tak mi się wydaje.
- Tak – potwierdził Kryspin krótko i na chwilę zamilkł. Pobiegł wzrokiem gdzieś po podłodze, po czym starając się przywołać do porządku spojrzał na swego gościa. - Widziałaś moje obrazy. Miałaś zdecydować czy zgodzić się, abym cię namalował. Więc jak?
- A potem to sprzedasz i moja naga podobizna będzie wisieć nie wiadomo u kogo?
- Mogę namalować cię tak, aby twarz była nierozpoznawalna. Tylko ciało będzie twoje. Poza tym, może poczekaj aż namaluję, a potem pogadamy o tym co dalej. Hm? Zejdziemy do salonu? Tam jest najlepsze światło. Rozstawię sztalugi i bierzemy się do dzieła. Tak?
- Nie wiem czy dobrze robię, ale chyba nie będę miała w życiu zbyt wielu okazji do pozyskania własnego aktu, więc chyba zaryzykuję – uśmiechnęła się