Bukiet dla Margot
Les Cercles Infernaux
- Czy nikt nie wie, gdzie mieści się ich siedziba? Nie mogę w to uwierzyć.
Adela chodziła w kółko po gabinecie Bazyla. Pan Tott spoglądał bezradnie raz na nią, raz na niego.
- Przecież my musimy tam dotrzeć! – wyrwało się sekretarzowi.
- Nie wiem, moja droga, co się dzieje. I dlaczego jestem taki zimny. Oni właśnie zabili mi ojca. A ja chcę tylko wiedzieć… ale nic się nie zgadza.
- Mylisz się. – odezwała się Adela łagodnym tonem. – Spójrz na to z tej strony; niejaki Pan Sylwester buduje sobie sławę jako świetne medium. Do tego potrafi być urzekający, ludzie lgną do niego, gotowi zrobić, co tylko im rozkaże. Od samego początku jest opętany przez te swoje tajemnicze talizmany. Przywiózł je zapewne z jednej ze swoich wojaży. Za pomocą transu potrafi nawiązać kontakt z siłą, którą nazywa mistrzowie, czy władcy. Oczywiście sam nigdy nie zgłębił istoty tej siły, o czym świadczy fakt, że nie zdaje sobie sprawy z tego, co się wokół niego dzieje. Nie wie, że kręgi mogą działać niezależnie od niego. Że twój ojciec nie jest pierwszą ich ofiarą. Sylwester nie chciał zabijać Jenny. Nie napisałby tego listu, gdyby nie wpadł w popłoch. Nie powinien mieszać się w stary kult, o którym tak naprawdę nic nie wie.
- Nie rozumiem… Johnsonowa.
- Już ci mówię. Ona została omotana przez Sylwestra prawdopodobnie jako pierwsza. Była nim zauroczona, lecz jej strachliwa natura nie pozwoliła jej wykonać zadania do końca. Z tego, co mówił Edmund wynika, że Sylwester usilnie potrzebował dziecka. To, co stało się z Jenny… myślę, że z panią H. Johnson próbował tego samego, ale widocznie nie nadawała się. Nawet róż nie odważyła się zasadzić swoich, wolała nakłonić do tego Eugenię. Twoja matka… to doprawdy straszne, ona od początku była całym sercem za Henrykiem i jego szaleństwami. Nie wiemy wiele o Edmundzie, ponadto, że towarzyszył Sylwestrowi jeszcze podczas podróży. Wykazał się nadzwyczajną trzeźwością umysłu. Dla niego jednak było za późno. Za długo pozostawał pod wpływem złej siły, samobójstwo to jedyny sposób na wyrwanie się spod niego. Każde z nich miało swój krąg. Dalej mamy sędziego… i, o ile dobrze zrozumiałam opowieść Jenny, jest jeszcze jeden krąg umieszczony w pałacu. Jenny wspominała o alei różanej. To daje nam siedem kręgów, z czego my dysponujemy obecnie pięcioma. Brakuje nam kręgu Henryka i tego z alei. A teraz kolejny cios. Bazylu, myślę, że Henryk swój krąg nosi w sobie. Tak, jak Jenny.
- A…a ale jak?
- …jak martwy, skóra jest alabastrowo biała, oczy ma wywrócone białkami do góry. – czyż nie tak mówiła Jenny?
Adela złapała kurczowo rękę Bazyla.
- Musimy koniecznie Zło uśpić. To jedyny sposób. Dopóki artefakty znajdują się z dala od ziemi i swoich ukochanych kwiatów, żaden człowiek nie ma z nimi bezpośredniej styczności, nie są w stanie czynić krzywdy. Nie wolno dopuścić, by skąpały się znów we krwi… prawie zapomniałam o Henryku. Trzeba go będzie zoperować, nic nie może mu się stać! Ciągle pozostaje Sylwester i maleństwo Henryka. Czuję się chora, gdy myślę o tym wszystkim!