Budka z pocałunkami cz4
Rozdział czwarty
Kolejny szept docierający do jego uszu zmienił mu krew w żyłach w lód. Powinien już zacząć się przyzwyczajać, a mimo to nadal czuł jak ściska go w piersi. Mijając kolejną grupkę cicho chichoczących kobiet już po drodze, Cory zaczął żałować, że skusił się na szybki lunch w kafeterii firmy, zamiast całkiem zrezygnować z jedzenia. Był zbyt zajęty, aby wyjść gdzieś i nie chciał niepotrzebnie tracić czasu. Teraz pomysł z szybkim lunchem w przestronnej stołówce, w której zbierała się praktycznie cała firma, okazał się kiepski.
Mężczyźni mijający go w korytarzu lub na sali odwracali głowy udając, że go nie dostrzegają, ale kobiety nie miały takich skrupułów, wytykając go palcami i komentując całkiem bez żenady. Panowie najwyraźniej mają więcej instynktu samozachowawczego. Ich zachowanie choć z założenia miało być subtelniejsze nie bardzo różniło się od zachowania złośliwych plotkarek. Z tym, że gdzie one „plotkowały” oni zwyczajnie „wymieniali spostrzeżenia”. A głównym tematem z jakiegoś powodu stał się Cory i to co robił, czy czego raczej nie robił. Zresztą to było bez znaczenia, tak czy inaczej zawsze znalazł się dobry powód, aby zmieszać go z błotem.
Jak skostniały siedział przy stoliku starając się wmusić w siebie kanapkę, którą sobie zamówił. Jedzenie jednak z trudem przeciskało mu się przez zaciśnięte gardło, cały głód który odczuwał znikł jak ręką odjął. Równie dobrze mógłby jeść papier, a i tak smakowałby lepiej. Z opuszczoną głową kruszył chleb na małe kawałeczki i więcej w końcu kończyło na jego talerzu niż w ustach. Uciec jednak z podwiniętym ogonem nie było w jego stylu. Nie miał zamiaru dać się zaszczuć. Starał się więc odciąć od otaczającego go świata i ludzi, wpatrując ponuro w kubek kawy. Nie miał sił ani ochoty na konfrontację. Co zresztą miał powiedzieć tym wszystkim hienom żerującym na jego życiu?
Spierdalajcie! Możecie się cieszyć, bo jest mi zajebiście ciężko?
Taak, to by świetnie wyszło.
„– …a słyszałaś?
– … nie, no co ty!
– Mówię ci na serio…
– Ta ciota… pedał jeden… naszych facetów nam chce poderwać!
– To obrzydliwe.
– Wiem, wiem, ale mówię…
– Już nikt nie jest bezpieczny….
– … na dodatek w miejscu pracy…
– Możesz to sobie wyobrazić?
– A słyszałaś, że on… no wiesz…
– Nie, no co ty!”
Chciał zamknąć oczy i udawać, że wcale nie słyszy kąśliwych uwag. Nie widzi dosadnych spojrzeń. Rzeczy których ostatnio dowiadywał się z plotek nawet sam o sobie wcześniej nie wiedział. Wiedzieli za to wszyscy inni…
Cory nawet nie do końca był pewien co się stało. W pierwszym tygodniu po nieszczęsnym pocałunku z Connorem sytuacja wydawała się rozchodzić po kościach i po za kilkoma uszczypliwymi uwagami i złośliwymi uśmieszkami, nikt nie dawał mu odczuć, że jego orientacja seksualna to taki problem. W ostatnim tygodniu jednak wszystko zaczęło się zmieniać.
Nie tylko próbował się otrząsnąć po ostatnim raczej namiętnym starciu z Connorem. Dodatkowo teraz musiał się zmierzyć z współpracownikami wytykającymi go palcami i zmieniającymi powoli jego życie w koszmar. Te szepty, te wykrzywione obrzydzeniem miny. Te wieczne podteksty cokolwiek by nie robił i czymkolwiek by się nie zajmował. Te podejrzenia kogo następnego będzie molestował. Te pytania czy już każdy teraz powinien się obawiać? Przecież nie wiadomo co mógł znów zrobić… Miał nieraz ochotę wywrzeszczeć im prosto w twarz jak bardzo ich nienawidził.
Nie robił jednak nic.
Zagryzał zęby i
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora