Brzydale

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

– Zgadzam się.

Dziadka ulubione przezwisko Olki, Dobra Dupa.

– Ty ją znasz? Ona mieszka niedaleko? – pyta jak co dzień.

– Bliżej niż myślisz, dziadek. Jemy śniadanie?

– We francuskiej kuśka długo nie stoi.

– O czym ty mówisz?

– Bubububububu!

Słowo daję, mam wrażenie, że robi mnie w bambuko. Mówi normalnie i nagle, bach! Leci „Dobra Dupa” albo jakieś zdanie z kosmosu kompletnie niepasujące do rozmowy, albo „bububu” podskakują sflaczałe poliki.

– Byłeś kiedyś we Francji, dziadek?

– Francuskie rogaliki i dobre dupy. – Omiótł dłonią głowę.

Nie ma co ciągnąć tej rozmowy.

– Ładna dziś pogoda – mówię. – Zjemy śniadanie w ogrodzie. Poczujesz się jak w ogródku francuskiej restauracji. Świeże rogaliki albo bagietki to byłoby coś.

– Dobra Dupa.

– Tak jest. Będzie i ta.

 


Olka leży w wyrze.

– Jemy śniadanie w ogrodzie, zasrańcu – mówię.

– Kto taki? – pyta obrażonym tonem.

– Myślałaś, że zapomnę to nieczyste zagranie pod kołdrą, Friku? Ty nie jesteś dobra dupa, tylko śmierdząca. Mam ci tam zrobić strefę zakazaną? Kwarantannę na jakiś czas?

– Nie, błagam, nie! – Wierzchem dłoni dotyka teatralnie czoła. – Nie pozbawiaj mnie tej rozkoszy, mój panie. Nie przeżyję!

– Pieprznięta.

– Okaż łaskę, niech to będzie jeden dzień.

– Niech będzie.

Rżnę twardziela, jak dziecko nieświadome, co się za moment stanie, że sam się ukarałem.

Olka na gołą pupę ubiera kuse spodenki sportowe, które tak uwielbiam. Szczególnie ściągać je z tego rozgrzanego tyłka. Już teraz nie mogę oderwać wzroku i zamknąć japy, a jeszcze nie wyszliśmy z pokoju, jeszcze nie zaczęła kręcić tyłeczkiem w ogrodzie, niby bezwiednie, beztrosko skakać jak nastolatka, bujać się wysoko na huśtawce. Wszystko specjalnie, żeby mnie szlag trafił.

– Brzydki, złośliwy orangutan – mruczę pod nosem.

Udaje, że nie słyszy.

– Idę ubrać Grand Józka – mówię.

– Zrobię śniadanie.

 


Dziadek ma ochotę iść do ogrodu, bo współpracuje przy ubieraniu. Zakłada luźną koszulkę i spodnie dresowe.

– Powiem ci, że dzisiaj Dobra Dupa jest wyjątkowo dobra. Załatwiłem ci – mówię.

Grand Józek wierci się wyraźnie ożywiony.

– To będzie ciekawe śniadanie – dodaję.

 


Czekamy z dziadkiem, aż Ola przyniesie jedzenie. Niebo jest czyste. Słońce wysusza ziemię bezlitośnie. Oby nie zabrakło wody.

Siedzimy na tarasie pod zadaszeniem, jest cicho i przyjemnie. Dziadek nic nie mówi, jest spokojny, przeżywa coś w środku.

– Brzydale!

Wylazł dzieciak sąsiadów. Od jakiegoś czasu nas wyzywa. Powtarza po starych pewnie.

– Brzydale! – wrzasnął jak ptak jakiś.

No nie jesteśmy urodziwi.

– Morda, kundlu! – dziadek krzyczy na całe gardło.

– Dziadek, cicho, to tylko dziecko. Ola idzie.

Moja brzydula pojawia się na tarasie, stawia pokaźną tacę na stole.

– Dobra Dupa – mówi Józek.

– Dokładnie – przyznaję.

Ola pochyla się nad stołem. Założyła koszulkę z dużym dekoltem, nie ma stanika.

– Proszę, jajeczniczka na boczusiu – mówi i rozstawia talerze. Zdejmuje z tacy imbryk z herbatą i filiżanki.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04