Bogowie wojny

Autor: LKZelewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

UPAŁ 

Porucznik, którego nazywali „Rzeźnik” i Masakra, sierżant, byli jedynymi ludźmi w klimatyzowanym pokoju. Siedzieli na blatach stołów. Oprócz krzeseł w kącie, pomieszczenie było właściwie puste. Ot, lokal konspiracyjny, niedaleko ambasady francuskiej. Adres dostali w samolocie.

- Une affaire sérieuse. Ça va être la pagaille. C’est pourquoi ils nous ont fait venir ici. La plupart d’entre nous ont de l’expérience en operations dans ces régions – stwierdził Rzeźnik. Po sekundzie dodał: – Et parce que l’on est les meiileurs.

Masakra od urodzenia mówił po polsku, więc po francusku nie wszystko rozumiał, ale zgadzał się, że to poważna sprawa, i że są najlepsi. Nigdy nie wzywają żadnego GCP w trybie alarmowym dla zabawy. A jak wzywają Legię, to najczęściej oznacza brudną robotę, więc na pewno poleje się krew. Mnóstwo krwi.

Drzwi się otworzyły. Koniec rozmyślania. Do pokoju weszło dwóch facetów ubranych w cywilne ubrania. Byli spoceni jak diabli. Pomrukując słowa powitania wszyscy uścisnęli sobie ręce. Może wreszcie dowiemy się o co chodzi, pomyślał Masakra.

- Qu’est-ce que vous avez pour nous? – spytał Rzeźnik.

- En premier lieu il nous faut liquider un mauvais garçon.

W Dżibuti, i w całym Rogu Afryki, zawsze był upał – tak jak dzisiaj – a wyglądało na to, że Légion Étrangѐre ma jeszcze podkręcić temperaturę.

 

NADINE

Strażnik przy bramie był martwy. Dwóch patrolujących teren wzdłuż płotu też. Najcichsza część akcji była za nimi. Zagrożenie jednak nie minęło…

Ten cholerny upał. Nawet w środku nocy. I stres. Masakra był cały spocony. Cywilne granatowe ubranie kleiło mu się do skóry, przyciśnięte na dodatek kamizelką taktyczną. Dzięki goglom noktowizyjnym obserwował drzwi, które były otwarte i gotowe do sforsowania. W rękach trzymał MP5 SD. „Chaos” stał tuż za nim i obserwował otoczenie. Czekali na rozkaz.

Czas wydawał się stać w miejscu, a oddechy głośne, jak pociąg. Każdy szelest zdawał się być głośnym na tyle, żeby obudzić całą okolicę. A tego by nie chcieli.

Masakra chciałby już usłyszeć rozkaz do ataku. Chciałby wykonać go większą grupą. Chciałby móc użyć granatu hukowo-błyskowego, żeby oszołomić wroga. Nic z tego. Taki już urok operacji na terytorium wroga. Sprawa była poważna. Jeśli coś spieprzą, to nie tylko oni oberwą, ale i ludzie, których muszą uratować.

- Attention. – Nareszcie szept Rzeźnika w słuchawce systemu łączności. – Trois …

Masakra odbezpieczył pistolet maszynowy. Chaos położył mu dłoń na lewym barku, żeby wiedział, że ma go cały czas za sobą.

- … deux …

Lewa dłoń na klamce drzwi.

- … un… action, action.

Masakra powoli zaczął otwierać drzwi. Byle cicho… Skrzypnięcie. Cholera! Szarpnął błyskawicznie i otworzył je na oścież. Przeskoczył próg, skręcił w prawo. Małe pomieszczenie. Łóżko. Podnoszący się zaspany człowiek. Wycelował wyciszony peem. Ściągnął spust. Ledwie słyszalna trzystrzałowa seria. Człowiek drgnął i opadł na posłanie. Za plecami głośniejsze strzały z FAMAS-a z tłumikiem. Potem cisza.

- C’est libre!

- C’est libre! – potwierdził Masakra, podszedł do człowieka którego zabił. Upewnił się, ze nie żyje – już drugi dzisiaj – i rozejrzał się po pokoju. W zielonej poświacie noktowizora zobaczył jeszcze dwa trupy. Chaos kciukiem pokazał mu „okej”. Dobra robota, pomyślał Masakra i sięgnął do przycisku nadawania.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LKZelewski
Użytkownik - LKZelewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-07-13 21:42:22