Bogowie wojny
Rzeźnik doprowadził jeńca do stołu. Jacques, wyjął nóż i rozciął plastikowe kajdanki, które bad guy miał na rękach i zaraz potem prawą rękę przykuł mu do rury na ścianie. Facet był w miarę spokojny, dopóki Jacques nie przykuł mu nogi do nogi stołu, a potem drugiej – do drugiej nogi. Teraz, kiedy i tak było za późno, czarny zaczął się szarpać. Rzeźnik stał za nim i założył mu „krawat” na szyję. Jacques ściągnął mu kaptur z głowy, a jeniec zamrugał gwałtownie kiedy oślepiło go światło.
Jacques uderzył go otwartą dłonią w twarz i powiedział coś czego Masakra niedosłyszał, chyba „skup się…”, a potem przeszedł na lokalny język. Zadawał pytania. Murzyn milczał chwilę, po czym powiedział coś krótko.
Jacques kiwnął głową na Masakrę. Ten od razu załapał o co chodzi. Przecież nie kazali przyjść mu tu na dół, bo potrzebowali czwartego do brydża. Podszedł i złapał faceta za nadgarstek lewej ręki. Przycisnął mu dłoń do blatu. Murzyn zaczął się szarpać. Chyba zaczynał rozumieć, że to nie żarty. Mówił coś po swojemu i szarpał się coraz bardziej. Rzeźnik zrobił krok do tyłu. Nogi jeńca zostały przy stole – nie upadł tylko dlatego, że był podtrzymywany. W tej pozycji nie mógł wyrwać lewej ręki, bo ramie miał całkowicie wyprostowane.
Jacques silnie złapał mu mały palec, przycisnął do blatu i powoli zaczął wsuwać ostrze noża pod paznokieć, który natychmiast zaczął się unosić.
O kurwa, pomyślał Masakra. Czuł jak pracują wszystkie ścięgna w ręce czarnego. Jego skóra cała pokryła się potem, zrobiła śliska. Bad guy wrzeszczał w niebogłosy. Na stół zaczęła wypływać krew, a jeniec zaczął bełkotać monotonnie, jakby się modlił. Masakra wzmocnił uścisk. Słyszał cichy dźwięk rozrywanego mięsa. A może tak mu się wydawało? Pod paznokciem wyraźnie widział ostrze noża i Masakrze przypomniało się to cholerne uczucie, jak kiedyś wbił sobie igłę w taki sposób.
Paznokieć odpadł.
- Aaaaa!... – Jeniec szarpał się jak opętany. Zaczął krzyczeć na Jacques’a. Ciekawe co? Pewnie „zabiję cię! I twoją rodzinę!” Prawie wyrwał się Masakrze. Musiał trzymać go jeszcze mocniej.
„Zerżnę twoją matkę, skurwielu! Zerżnę twoją siostrę!”
Jacques spokojnie złapał kolejny palec – serdeczny. I znowu powoli zaczął wsuwać ostrze pod paznokieć.
- Aaaaa!
Masakra patrzył, jak klinga przesuwa się pod paznokciem, a wokół pojawia się krew. Czarny prawie dostawał świra.
- Aaaaa!!!
Rzeźnik sapał, bo nie mógł go utrzymać. Wyglądało to, jak jakiś cholernie popaprany taniec.
Ostrze dobrnęło do połowy paznokcia i wtedy Jacques je wyjął. Odczekał chwilę, aż jeniec trochę się uspokoi. Bad guy przestał krzyczeć. Oddychał ciężko. Już się nie szarpał. Znowu zaczął coś mówić. Po policzkach ciekły mu łzy. Obsmarkał się i obślinił.
„Już nie chcę. Proszę, nie…”
Wtedy Jacques zaczął zadawać pytania. Miał taki wyraz twarzy, jakby zamawiał hamburgery na wynos. Był przerażający. Nie pierwszy raz kogoś torturował.
Czarny zaczął mówić. Szybko, nerwowo. Coś jest nie tak, pomyślał Masakra. I rzeczywiście. Jacques grzmotnął Murzyna pięścią w ranne palce. Szlag! Masakra wyobraził sobie, co to musiał być za ból; poczuł jakby prąd przeszedł mu przez palce.
- Aaaaa!!! – czarny wrzasnął nieludzko. Zachwiał się na nogach. Był wyczerpany. Upadłby, gdyby nie Rzeźnik. Mamrotał coś pod nosem. Chyba zaczął płakać.