Bogowie i pionki, albo GAME (nie całkiem) OVER! (1)
- Wiemy, że wszystko ma sens, każde cierpienie, każda myśl, każdy uczynek... Że wszystko jest jedną, wielką siecią zależności, że prawidłowości rządzące wszechświatem nie są liniowe, lecz... Lecz tworzą okrąg.
- Sranie w banie, puste słowa wtłaczane motłochowi do głów. - Kasandra oburzyła się teraz z powodów innych, niż obawa przed czymś (no właśnie, czym?). - Religia to opium dla mas, a twoja to... Czysta sekta! Ile ten cały Kościół Jedności ma lat? Dziesięć? Dwadzieścia?
- Trzydzieści. - ze spokojem odparł Rafał.
- Widzisz. Robi mi się niedobrze, gdy pomyślę, że ktoś tak inteligentny jak ty, przyszły inżynier, nano-artysta, wierzy w takie brednie. - szczerze wygarnęła swemu koledze Kasandra.
- A co w tym świecie nie jest brednią? Czy życie w postaci pustej, zimnej bryły lodu, w postaci zwierzęcia pozbawionego jakiejkolwiek wiary, nadziei i miłości nie jest brednią? Gdybyśmy mieli ufać jedynie zmysłom, bylibyśmy puści.
Kasandrze zaczęły napływać do oczu łzy. Poczuła sopel lodu w gardle i ból brzucha, ale nie była w stanie podać racjonalnej przyczyny takiego stanu rzeczy. Pustość.
- Mamy tylko pięć zmysłów i ważący niewiele ponad kilogram mózg, a uzurpujemy sobie prawo do uważania naszej rzeczywistości za obiektywną. - Rafał mówił całkiem przekonująco. - Tymczasem fizyka zaczyna zjadać samą siebie, nowe teorie zaprzeczają fundamentom naszej „obiektywnej" rzeczywistości... Słyszałaś, że podobno materia jako taka nie istnieje?
- Tak... - ze łzami w oczach wyrzekła Kasandra. Ten strach, ten bezsens, ta ogromna pustość znowu dała o sobie znać, a Rafał zaczął być... Dziwnie obcy.
- Ludziom brak pokory aby przyznać, że nie są najważniejsi we Wszechświecie. Brak im odwagi, aby uświadomić sobie ułomność poznania zmysłowego. Ludzie najnormalniej w świecie boją się otworzyć na wielką niewiadomą, jaką jest nieskończoność. A świat to nie tylko trzy wymiary, to nie tylko Ziemia. Ludzie jednak potrzebują teorii, które są proste, a teoria o istnieniu tylko naszego „obiektywnego" świata jest prosta aż do obrzydzenia. Ludzie do niej przywykli i każda zmiana rodzi w nich strach. Twoi rodzice byli ateistami, tak?
- No.
- Ty ryczysz?
- Nie! - skłamała Kasandra. Strach był słowem-kluczem, sygnałem do ucieczki we własny świat zamrożonych uczuć. Znów stała się robotem. Wiedziała, że gdyby teraz miała się uśmiechnąć, jej uśmiech byłby asymetryczny.
- Kasandro... Kasandro... - powiedział Rafał przytulając do siebie zaryczaną towarzyszkę.
Kasandra skamieniała. Jego uścisk był równie przyjemny jak kąpiel w wannie żab.
- Jak się właściwie zdrabnia twoje imię, bo Kasandra wymawia się tak... Długo? - zapytał, nie wypuszczając jej z rąk.
- Różnie... - bezosobowym głosem wyszeptała dziewczyna. - Kasandra, Sandra, Kasia, Kasa, Sanka... Różnie.
- Kiedy jesteś smutna, ja również cierpię... - powiedział ściskając ją mocniej. - Chodź, pobawimy się w małpy i wleziemy na drzewo! Chcesz banana? Chcesz banana? Tam jest jeden, z torbą Dolce&Gabbana!
Kasandra zaczęła się śmiać, nie po raz pierwszy z resztą w towarzystwie starszego od siebie o dwa lata potencjalnego inżyniera. Rafał uznał to za dobrą monetę i popełnił olbrzymi, niewybaczalny(?) błąd. A mianowicie pocałował Kasandrę. Chciał to zrobić już dawno, dawno temu, więc... Trudno się dziwić samcowi, że nie wytrzymał.
To, co zaszło w umyśle i ciele Kasandry zasługuje na co najmniej 10-stronicowy poemat, ale Autorka za bardzo szanuje czas swój i Czytelnika (a także czas zniecierpliwionych powieścio-aktorów czekających z utęsknieniem na koniec tego grafomańskiego wybryku) aby poświęcić temu więcej niż jeden akapit. A mianowicie...
Przez sekundę, może dwie, Kasandra czuła się szczęśliwa. Zajebiście szczęśliwa. Chyba w całym swoim życiu nie była aż tak spełniona jak w ciągu tych dwóch cholernie krótkich sekund. Szklanka była w połowie pełna, strach i pustość odpłynęły w siną dal. Jeśli to jest miłość, to... To warto było przeżyć te pieprzone 20 lat dla tych dwóch (słownie - DWÓCH) pieprzonych sekund. Ale. Uczyliście się fizyki? Amplituda. Im wyżej fala sięga „wzwyż", tym niżej później opada. Odległość od zera, osi, środka fali, musi być taka sama i na górze, i na dole. W jednej chwili fala emocji Kasandry osiągnęła górne maksimum. Za moment jednak... Wpadła w depresję, osiągając dolne minimum. Tak nisko emocje Kasandry już dawno nie opadły. Wyrwała się z ramion Rafała i patrząc się na niego wzrokiem przerażonej kobiety, która dopiero co spostrzegła swoje zmarszczki, rozpętała na środku parku niezbyt komfortową dla narządów słuchu burzę...