Beneris cz.II
ię.- Znają także wiele innych sposobów na zatrzymanie nas. Stąd nie ma ucieczki. Jesteśmy skazani na ich decyzję.- spojrzał na nią przenikliwie. - Jeżeli chcesz tu zostać to proszę bardzo. Ja nie mam zamiaru czekać na śmierć. - Nie planuj pochopnie. Zaczekaj. Eovis obiecał mi, że się wstawi za mną u króla. Jak tylko pojawi się poproszę go aby uwolnili także ciebie. - Eovis? Kto to jest? - Elf.- powiedziała krótko. Poczuła się nagle taka zmęczona. - Muszę się przespać.- położyła sie na ziemi i zamknęła oczy. Podłoże było tak zimne i twarde, że nie dawało jej zasnąć. Przewracała się z boku na bok. Po chwili poczuła jak ktoś kładzie się obok niej i obejmuje ją ramieniem od tyłu. obróciła sie i popatrzyła na Patricka pytającym wzrokiem. - Będzie ci chociaż trochę cieplej. - Dziękuję.- szepnęła i przytuliła się co niego. Czuła bijące od niego ciepło. Objęła go w pasie i zasnęła. Wydawało jej się, że minęło zaledwie parę minut odkąd zasnęła, gdy drzwi głośno skrzypnęły i ktoś wszedł do środka. Otworzyła oczy, przed nią stał Eovis. Uśmiechnęła się i wysunęła z objęć Patricka, delikatnie, żeby go nie obudzić. Podeszła do elfa. Nie podobał się jej kamienny wyraz jego twarzy. Wiedziała już co się stało, ale wolała się upewnić. - Nie pozwolił mi wrócić do ludzi?- zapytała szeptem i spojrzała w ziemię. - Niestety.- powiedział smutno, a Iza opadła na ziemię, łzy zaszkliły jej się na policzkach. - Co ze mną zrobią? Co z nami zrobią?- poprawiła się, patrząc na śpiącego Patricka. - To twój bliski przyjaciel? - Nie.- powiedziała.- Ja go prawie nie znam. - Ludzie są dziwni. Nie znając się okazują sobie uczucia.- powiedział Eovis, myśląc nad czymś.- No, ale to nie pora na takie zastanawianie się. W każdym bądź razie ty możesz stąd wyjść, ale nie wolno ci opuścić naszego miasta. XI - A co z nim?- Iza wskazała na Patricka, a Eovis rozłożył bezradnie ręce.- Co z nim zrobią? - Nie wiem.- pokręcił przecząco głową. - Możesz się także wstawić za nim? - Wydaje mi się, że już i tak nadwyrężyłem cierpliwość króla, ale spróbuję. A teraz chodź.- złapał ją delikatnie za dłoń i pociągnął, lecz Iza stanęła w miejscu. - Nie. Nie mogę go tu zostawić samego.- Eovis spojrzał na nią ze zdumieniem. - Masz naprawdę dobre serce, ale to jest bezsensowne, abyście oboje tkwili w celi. Jeżeli będę w stanie uwolnić także jego, to, to zrobię, a ty jesteś już wolna. - On ma rację.-odezwał się Patric. Iza była tak zajęta rozmową z Eovisem, że nie zauważyła kiedy się obudził i usiadł na ziemi.- Idź z nim, to nie jest miejsce dla kobiety. A o mnie się nie martw. - Ale...- wyjąkała Iza. - Idź.- powiedział twardo i wstał z ziemi. - Idź z nim i staraj się mnie stąd wyciągnąć. - Obiecuję, że wyjdziesz stąd szybciej niż myślisz.- po tych słowach Iza ruszyła za Eovisem. Wyprowadził ją krętymi korytarzami na świerze powietrze. Odetchnęła głęboko czując przyjemny chłód w płucach. Rozejrzała się dookoła i nie mogła wyjść z podziwu. Znajdowała się w prawdziwym mieście elfów. Wyglądał dokładnie jak z bajki. Budynki wykonane z czegoś co przypominało marmur, jednak gdy sie tego dotkneło było ciepłe. Dachy pokryte były winoroślem i bluszczem. Iza zauważyła, że wszyscy się na nią gapią, niektórzy wymawiają słowo "Maresis". - Co oznacza w waszym języku słowo Maresis? - Człowiek.- odparł szybko Eovis.- Chodź zabiorę cię do mnie od domu. Tam będziesz mogła skryć się przed tymi wszystkimi spojrzeniami.- Iza posłusznie poszła za nim. Cały czas inne elfy nie spuszczały jej z oczu. Zaczynało ją to juz denerwować. Miała ochotę ich wszystkich pobić i wykrzyczeć co leży jej na sercu. Nagle nad nimi rozległ się ogłuszający ryk. Iza popatrzyła na niebo i ujrzała ogromnego smoka z szeroko rozpostartymi skrzydłami. Ten jednak nie był czerwony, jak tamten, który ja zaatakował, co dowodziło tego, że smoków jest więcej. Elfy popatrzyły na niego przez chwilę, a po chwili wszyscy wrócili do wykonywania swych czynności. Iza zastanawiała się dlaczego oni nie obawiają się a