Andrzej Milewski Kod Leoparda
……………………………………………………………………………………………….. „Po co mu te skrzydła i czego on chce?” - powiedział w myślach młodzieniec. Miał już wstać i odejść, gdy nagle usłyszał: - Mam na imię Leopard, jestem kapelanem Bolesława Krzywoustego. Albert obrócił powoli głowę w stronę mężczyzny. W czarnym kapturze dostrzegł twarz. Obcy nie reagował. „Nie! Nie wytrzymam. Albo ten gość to wariat, albo ja zgłupiałem?”. - Bolesława? Tego króla? - zapytał zdziwiony chłopak. - Bolesław nie był królem - zaprotestował zdecydowanie obcy. - Nieee??? A kim? Mężczyzna siedzący za Leopardem, z blizną na twarzy poruszył się. - Jest. To znaczy, był księciem, chociaż pod koniec życia pewnie marzył o tym tytule, gdy jechał do Niemiec na spotkanie z cesarzem. Mężczyzna z blizną szturchnął kapelana. Na jednej z wież Bazyliki Mariackiej otworzyło się okienko i pojawiła trąbka, z której popłynął hejnał. Tłum zastygł w bezruchu i skierował oczy ku górze. Gdy trębacz skończył grać pomachał ręką do gapiów, którzy odpowiedzieli mu oklaskami i okrzykami podziwu. Po kapelanie i jego towarzyszu zostało tylko zdjęcie. Chłopak wstał i zaczął iść. Jedna ze starszych pań zaczęła krzyczeć, że widzi dwóch czarnych aniołów lecących nad Rynkiem, druga zawołała Alberta i wcisnęła mu do ręki zdjęcie kapelana. Chciał powiedzieć, że to nie jego, ale ostatecznie zabrał je ze sobą i wrócił do domu. - Co powiesz o tym zdjęciu - zapytał Albert pokazując siostrze kolorową fotografię zostawione przez kapelana, która przedstawiała fragment starego obrazu. Na odbitce widniało kilku braci zakonnych w czarnobiałych habitach z odciętymi głowami w pozycji stojącej. Mnisi swoje głowy trzymali w lewej dłoni. Na drugim planie widniały ledwo zauważalne elementy architektoniczne. Na odwrocie zdjęcia znajdował się Znak. Dziewczyna wzięła do ręki fotografię. - Masz na myśli ten obraz ? Hmmm… gdzieś chyba widziałam już bezgłowych braciszków - powiedziała przyglądając się uważnie fotografii. - Wiesz, że Kinga wyjechała do Irlandii? - Tak? - zdziwił się. - Jak tak dalej pójdzie to wszyscy z mojej klasy wyjadą. - Ja na pewno nie wyjadę! Ja kocham Polskę i nie opuszczę ją. - I ty też wyjedziesz, jak tylko skończysz szkołę, a twoja kochanka cię zdradzi. - Nie wyjadę. - Zobaczysz, że wyjedziesz, kujonie. - Idę do swojego pokoju zblazowana siostro. I oddaj mi zdjęcie! - Nie oddam! Aaa... Znów prywatne śledztwo a może kryminał z psychodelicznym mordercą? - Właśnie! Powiedz mi coś o Bolesławie Krzywoustym i jego kapelanie Leopardzie. Chyba ich spotkałem. - Mówiłam, mówiłam, żebyś zabierał czapkę, gdy wychodzisz z domu. Takie słońce jest groźne dla ciebie. Uważaj, bo temperatura w cieniu sięga czterdziestu stopni. Jest najgoręcej od 1779 roku, czyli od początku pomiarów meteo. - Daj spokój siostra! Dziewczyna podeszła do brata, objęła go ramieniem i oddała zdjęcie. - Co to za ładny, czerwony, rysunek na odwrocie? - Nie wiem. Siostra. Czy wiesz coś o Bolesławie Krzywoustym i jego kapelanie Leopardzie? - Coś wiem o Bolesławie Krzywoustym. Ale o Leopardzie? Hmmm… Leopard? Pierwszy raz słyszę. Wiesz, dlaczego Bolesław nazywał się Krzywousty? - Czy ja studiowałem historię? - burknął. - Gdy miał kilka lat pojechał na polowanie. Zaatakowało go dzikie zwierze. Jeden z rycerzy próbował wyrwać chłopakowi z ręki broń, nie udało się, więc podłożył mu nogę i młodzieniec przewrócił się na ziemię bezbronny przed odyńcem, który swymi kłami rozszarpał mu twarz. Jest jeszcze jedna opcja, zwierzę nie dopadło księcia, ale doznał takiego wstrząsu psychicznego, że trwale uszkodziło mu nerwy twarzy. - Ten drugi mężczyzna miał bliznę!!! - wykrzyknął Albert. Dziewczyna mrugnęła okiem do brata. - Bolesław urodził się pod koniec XII wieku z pierwszego ma