Agent Stephen Rozdział III

Autor: Fifi
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Dzisiaj musimy przedrzeć się do naszych wojsk stacjonujących za rzeką.

- Wiem. Dlatego będziecie zmuszeni mnie słuchać.

Zbliżała się godzina zrzutu. Chłopaki obudzili się i kiedy byliśmy już gotowi otworzono drzwi. Do środka wleciało zimne powietrze. Każdy po kolei wyskakiwał ze spadochronem. W końcu nadeszła moja kolej. Kiedy wszyscy znaleźliśmy się na ziemi, zaczęło się bombardowanie. Odpięliśmy spadochrony i szybko schowaliśmy je w pobliskie krzaki. Było ciemno. Ja jako dowódca musiałem przedstawić wszystkim plan działania. Po skończonej rozmowie wbiegliśmy do lasu.

- Miejcie oczy szeroko otwarte! – Krzyknąłem.

Każdy z nas niósł plecak z prowiantem, a w rękach trzymaliśmy broń. Padał deszcz. Między drzewami było dużo wody i błota. Nagle usłyszeliśmy tupanie żołnierskich butów. Szybko padliśmy do pobliskiego rowu, który był otoczony gęstymi krzakami. Oddział był coraz bliżej. Kiedy przechodzili obok nas wszyscy wstrzymali oddech. Na szczęście żaden żołnierz nas nie zauważył. Mogliśmy odetchnąć z ulgą.

- Dobra panowie. Nie widzieli nas, więc spokojnie możemy maszerować dalej. Kierujemy się na zachód. Nie wiem co jeszcze może nas spotkać., dlatego musimy uważać.

Zbliżał się ranek, słońce wyglądało zza drzew. Kiedy wyszliśmy z lasu, w oddali naszym oczom ukazały się jakieś zabudowania. Mogło to być jakieś opustoszałe gospodarstwo, lub młyn.

- No chłopaki należy nam się jakiś odpoczynek.

- Racja Karolu, może pójdziemy do tych budynków ?

- Właściwie czemu nie? W takim razie chodźmy.

Poszliśmy czym prędzej w pobliże drogi. Kiedy wyszliśmy na polną ścieżynę zobaczyliśmy świeże ślady opon.

- Ciekawe kto tędy jechał i w którą stronę ?

- Dowiemy się tego w tamtych budynkach. – Powiedział Sławek i skierował swoje kroki w stronę bramy.

My zrobiliśmy to samo. Kiedy byliśmy już blisko młyna zobaczyliśmy ciężarówkę, która stała na wjeździe.

- Tam na pewno ktoś jest, dlatego rozdzielimy się. Ja razem z Piotrem, Sławkiem, Marcinem i Kubą wejdziemy tylnymi drzwiami, a reszta niech idzie przez główne wejście.

Szybko pobiegliśmy za młyn. Stare drzwi nie wyglądały na solidne, więc kopnąłem je nogą i wpadliśmy do środka. Znaleźliśmy się w kuchni, na ziemi w kałuży krwi leżały dwie osoby. Zapewne byli to właściciele budynku. Poszliśmy dalej w następnych pomieszczeniach natknęliśmy się na kilku Niemców. Zaczęli do nas strzelać, więc my odpowiedzieliśmy tym samym. Zastrzeliliśmy kilku, a reszta błagała nas o życie. Ulegliśmy im i wrzuciliśmy ich do piwnicy.

- No to teraz chłopaki schowajcie gdzieś te wszystkie ciała, a Sławek ty poszukaj czegoś do jedzenia. Ja pójdę na górę i rozejrzę się po okolicy.

Wychodząc po schodach usłyszałem jakiś warkot. Pobiegłem na piętro i zaglądając do każdego pomieszczenia sprawdzałem czy ktoś tam jest. Kiedy otworzyłem drzwi ostatniego pokoju, z wnętrza wybiegł mały pies, głośno szczekając. Ja zbliżyłem się do niego i pogłaskałem go po karku. Wszedłem do pomieszczenia, ujrzałem tam wielkie łóżko i strome schody prowadzące na wieże. Wlazłem po nich na górę. Na wieżyczce było mało miejsca. Jedno okno dawało mało światła. Otworzyłem je i wystawiłem głowę na zewnątrz. W dole zobaczyłem dużo błota i kałuż. Na południu rozciągały się pasma wielkich gór, a przed nimi wiły się pagórki. Na zachód od młyna płynęła szeroka rzeka. Pomyślałem że z tego miejsca zrobię punkt obserwacyjny ponieważ, aż po horyzont widok był wyśmienity. Zbiegłem na dół razem z małym pieskiem.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Fifi
Użytkownik - Fifi

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2017-05-06 20:17:26