Afazja

Autor: seboravit
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ęcej rozmyślać o wydarzeniach sprzed kilkunastu dni, tym bardziej, że śmierć ukochanego pupilka jest wystarczającą traumą dla młodej dziewczynki. Chloe znalazła więc wyjaśnienie które dało jej spokój, przynajmniej na jakiś czas.

Vincenta w nocy obudziło szczekanie psa, dochodzące z wnętrza domu. Być może pies sąsiadów albo kundel dostał się jakimś cudem do ich bungalow’a, pomyślał Vince, jednak odgłosy szybko ucichły. Poza tym nikt inny się nie obudził. Vince poszedł, mimo to, sprawdzić czy u dzieci wszystko w porządku . Po upewnieniu się, że śpią jak zazwyczaj, wrócił do łóżka i natychmiast zapadł w sen.

Nie przyśniło mu się zupełnie nic.

------------------------------------------------------------------------------



Następnego ranka na śniadanie dzieci zjadły płatki Muesli z mlekiem, Chloe specjalnie przygotowała właśnie je, ponieważ Ellen najłatwiej było zmusić do zjedzenia czegoś, nad czym nie trzeba się za długo męczyć i przeżuwać. Jeszcze niedawno dziewczynka uważała, że płatki Muesli to najlepsze co może być na śniadanie, teraz było jej to raczej obojętne. Vincent zjadł zapiekane kanapki owsiane, a Chloe trochę płatków i jabłko. Po posiłku wszyscy wsiedli do rodzinnego SUV’a i ruszyli w drogę. Pierwszy przystanek, szkoła Jacoba na South Franklin Street. Elly póki co była na zwolnieniu, rodzice zastanawiali się co z jej edukacją, ale zarówno pediatra i psycholog zalecili, żeby poczekać jeszcze trochę, być może dziewczynka nie będzie musiała chodzić do szkoły specjalnej, bo wciąż była szansa na odzyskanie umiejętności mowy. W związku z tym, drugim przystankiem rodziny Murray’ów był psycholog Ellen. Dziewczynka chodziła na wizyty prywatnie. Rodzice odprowadzili Ellen i wrócili do samochodu, mieli jakąś godzinkę zanim wizyta się skończy. Vincent wcisnął jedynkę i z głośników rozległy się dźwięki rozgłośni Kiss 108. Chloe złapała za pokrętło i przyciszyła trochę muzykę.

-Słuchaj Vince, musimy pogadać.- zaczęła nieśmiało Chloe.

-Wiem do czego zmierzasz kochanie, ale naprawdę, musisz przestać myśleć o tym w ten sposób.- odpowiedział Vince, a po wyrazie twarzy Chloe można było wywnioskować że oboje myśleli o tym samym. Vince był tylko trochę bardziej sceptyczny, a Chloe podchodziła do sprawy zbyt emocjonalnie.
-Nawet mi nie wmawiaj, że nie uważasz tego wszystkiego za kurewsko dziwne- warknęła Chloe. – Zrozum, spadające przedmioty i przywidzenia to jedno, ale pies który umiera na zawał i dziewczynka która doznaje afazji bez wyraźnej przyczyny, to drugie.

-Do czego dążysz? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nasz dom jest nawiedzony? Przecież takie rzeczy zdarzają się w książkach lub filmach. Naczytałaś się za dużo Herberta. – odparował Vincent.

-Nigdy nie twierdziłam że jest nawiedzony, zresztą nauka jest dziś na tyle rozwinięta, że nawet większość opętań można wyjaśnić bez nawiązywania do religii. Gdzieś o tym słyszałam. W każdym razie, Vince, sam mówiłeś że widujesz coś kątem oka.

-No więc świadczy to tylko i wyłącznie o moim słabym wzroku.- Vincent wskazał palcem na swoje okulary. – Albo to efekt placebo, podświadomie wmawiam sobie, że w domu jest coś, czego być nie powinno, więc moja psychika odpowiada mi przywidzeniami lub cieniami. Jest mnóstwo racjonalnych wyjaśnień. Lepiej chodźmy coś zjeść, tu niedaleko podają dobre chickenburgery.

Chloe przystała na propozycję Vincenta, tym bardziej, że czuła iż ta rozmowa zmierza donikąd.

Knajpka była mała i przytulna. Vince i Chloe usiedli przy trzecim od wejścia stoliku, obok okna. Vince skinął na kelnerkę i zamówił dwa chickenburgery i dwie cole z lodem. Kelnerka przyjęła zamówienie i zapisała w małym notesiku. Na realiza

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
seboravit
Użytkownik - seboravit

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-02-09 11:51:09