Afazja
śmiesznych dziecięcych rytuałów, identyczny na całym świecie. Vincent zgasił silnik, a Chloe obdarzyła go wymownym spojrzeniem, pełnym miłości i trwogi. Małżonek odpowiedział podobnym grymasem, pogładził Chloe po głowie, po czym oboje bez słowa wysiedli z samochodu i ruszyli do domu.
Bungalow Murray’ów był jednokondygnacyjny, z drewnianą werandą, na której o tej porze roku mało kto przesiadywał i niskim, wielospadowym dachem. Z lotu ptaka budynek przypominał literę L, ściany były koloru beżowego. Dom składał się z jasnej kuchni połączonej z jadalnią, łazienki, przestronnego salonu i trzech pozostałych pokoi, z których dwa pełniły funkcję sypialni a jeden był zwyczajnym relax room’em, który niedługo miał zostać przemianowany na pokój Jacoba, ponieważ rodzeństwo coraz częściej narzekało na brak prywatności.
Ellen i Jacob udali się do swojego pokoju, każde we własnym celu. Chłopiec chciał trochę pograć na Nintendo DS, bo dziwnym trafem zapomniał wziąć przenośną konsolę na podróż, a Ellen miała zamiar pouczyć się na sprawdzian z matematyki.
Małżonkowie położyli się obok siebie na sofie, a Vincent, mimo że nie odczuwał takiej potrzeby, z przyzwyczajenia sięgnął po pilot i włączył plazmę Samsunga. Popatrzył na Chloe i w myślach przywołał kilka wspomnień z ich wspólnej przeszłości. Rozmarzył się.
Chloe miała niewiele ponad 30 lat i na tyle też wyglądała. Była ładną, szczupłą blondynką o zielonych oczach. Pomimo dwóch ciąży zachowała świetną figurę i gorący temperament. Vincent zawsze twierdził, że jego ukochana wygląda trochę jak Karen z Californication. To trafne określenie, a Chloe pomimo, że nie lubiła być porównywana, to podświadomie chciała by Vince tak o niej mówił. Chloe darzyła Karen sympatią i w aseksualny sposób, uważała ją za atrakcyjną kobietę.
Vincent Murray natomiast, wyglądał jak zwykły 35-latek. Nosił korekcyjne Ray-Ban’y a na jego twarzy aktualnie znajdował się dwudniowy zarost. Miał ciemne włosy, nieregularnie chodził na siłownię w celach zdrowotnych, jednak jego forma daleka była od idealnej. Vince miał lekką nadwagę ale poza tym czuł się dobrze w swoim ciele.
Chloe szybko pogrążyła się we śnie, zmęczona podróżą odpłynęła w objęcia Morfeusza, podczas gdy telewizora dobiegał głos reporterki CNN, opowiadający o kolejnym wypadku i kolejnych ofiarach. Ot, media, jak zwykle selekcjonowały informacje i wybierały to, co najgorsze, pomyślał Vince. Mężczyzna nie poświęcił jasnowłosej, krótko ostrzyżonej dziennikarce więcej uwagi, wstał z kanapy i udał się do kuchni. Otworzył lodówkę, w poszukiwaniu nie wiadomo czego, wykonując tym samym kolejny rytuał współczesnej ludzkości i po chwili namysłu sięgnął po schłodzonego Hopslam’a. Vince wziął leżący na srebrnej lodówce otwieracz i pociągnął kilka łyków. Lubił tą mieszaninę sześciu rodzajów chmielu doprawioną słodyczą miodu. W domu było wyjątkowo cicho. Vincent przez chwilę upajał się tą chwilą, przyzwyczajony do gwaru dzieci i uspokajającego głosu matki. Po chwili w jego głowie zapaliło się pomarańczowe, ostrzegawcze światełko. Vince pomyślał, że jest zdecydowanie za cicho. Z roztargnienia wybudził go krzyk Jacoba.
------------------------------------------------------------------------------
Następnego dnia, po południu, Murray’owie ruszyli do zaprzyjaźnionego pediatry. Vincent zaniósł Ellen na rękach do samochodu i pomyślał, że ich córeczka jest zdecydowanie cięższa niż ostatnio . Kiedy mała usadowiła się na siedzeniu, dał jej buziaka w czoło i uśmiechnął się ciepło. Mimo wszystko był dobrej myśli, dzieciom czasami zdarzają się takie rzeczy. Chloe nie spała prawie całą noc, była bardzo zmartwiona. Jacob pojechał z nimi, nie chciał zostać sam w domu, ale tym