Słońce zachodzi na czerwono. Rozdział I
Budzisz się w środku nocy i wszędzie widzisz tą twarz. Rozglądasz się gorączkowo w poszukiwaniu włącznika światła, jakby był to ostatni ratunek. Kiedy w pokoju robi się jasno za wszelką cenę, przez najbliższe minuty, starasz się nie zamykać oczu. Czy znasz to uczucie? Czy był kiedyś w twoim życiu ktoś, kto skrzywdził cię tak mocno, że żałowałaś dnia swoich narodzin?
Łatwo jest żyć, kiedy słońce ma tylko jedną barwę. Jednak wielu ludziom może pomóc jedynie sztuczne, blade światło. Wtedy czują się naprawdę bezpieczni.
Niebo szkarłatniało. Mama zawsze powtarzała, że zanosi się na silny mróz, jeśli słońce zachodzi „na czerwono”. Dla mnie to zjawisko na zawsze miało przybrać zupełnie inny symbol.
Zawsze byłam słaba. Bałam się samotności jak ognia, dlatego otaczałam się niezliczoną ilością mężczyzn. Nie oznaczało to wielkich przyjaźni, ani tym bardziej miłości, a po prostu bezpieczeństwo. To jedyne słowo, które wtedy siedziało w mojej młodej głowie. Mężczyzna zawsze kojarzył mi się z siłą i odwagą. Kiedy wyjechałam z domu na studia, chciałam mieć przy sobie kogoś, kto będzie mnie bronił. Kto inny lepiej by się sprawdził od faceta?
Dla nich to też był dobry układ. Byłam modelką. Długie nogi, smukła sylwetka i piękna buzia – tak zwykli mawiać, prawiąc mi komplementy. Poza tym dobrze się uczyłam i nie wychylałam się za bardzo na tą ciemną stronę życia. Byłam dobrą panienką do pokazania rodzinie i spędzenia miłego popołudnia w towarzystwie.
Nie szukałam miłości. Wszystkie koleżanki dziwiły się z tego powodu i zadawały masę pytań: a to czy nie wstydzę się tego, że spotykam się z facetami dla interesu? Albo: czy nie boję się okryć złą opinią? Nie, partnerów wybierałam bardzo uważnie i rozsądnie – a przynajmniej tak myślałam.
Któregoś dnia jednak do towarzystwa przeciekła plotka, że poza zwykłym układem można ze mną dobijać również inne interesy. Jeśli domyślasz się jakie to brawo. Wtedy się załamałam. Zaczynałam nienawidzić swojej urody i pierwszy raz obcięłam swoje długie, ciemne włosy. Fałszywi przyjaciele od razu zauważyli zmianę. Posypały się bzdurne komplementy, że fryzura idealnie do mnie pasuje, ale nikt nie domyślał się nawet dlaczego nie chciałam, aby do mnie pasowała.
Zmieniłam też styl ubierania. Ładne i dopasowane jeansy zamieniłam na dresy i zwykłą bluzę na podkoszulek. Przestałam nosić buty na wysokim obcasie i robić makijaż. Pracy jednak nie straciłam. Fotografowie są teraz w stanie zrobić wszystko dzięki programom komputerowym. Niespodziewanie obcięto mi stawkę – czyli tak, jak ja obcięłam włosy. To nie pozwoliło „towarzystwu” o mnie zapomnieć. A ja nadal szukałam bezpieczeństwa.
Niekiedy myślę, że za nadmiar urody Bóg poskąpił mi rozumu, mimo że nie byłam przecież blondynką. – Wiesz jak to jest, stereotypy nie idą w parze z rzeczywistością. Bardzo chciałabym cofnąć czas. Można by powiedzieć, że to był moment, w którym całe moje życie przestało mieć jakąkolwiek wartość.
Ile razy dziennie myślisz o śmierci? Tylko odpowiedz szczerze… Ja myślę o niej przynajmniej raz na pół godziny: kiedy budzę się rano, szczotkuję zęby, jem śniadanie i ubieram się. W trakcie dnia jest tak samo. Każdy krok mnie do niej przybliża i czuję to każdą cząstką swojego ciała. Ale Śmierć nie jest łaskawa. Mogłaby nadejść od razu po wszystkim, ale woli bawić się w kotka i myszkę.
Boję się spać. Wiesz dlaczego? Może dlatego, że niechcący się następnego dnia obudzę i znów życie zmusi mnie do mechanicznej codzienności, w której nie ma nic oprócz wspomnień. Złych wspomnień, pewnie otwierających drzwi do mojego domu i go rujnują.