404NOTFOUND - Rozdział 5
- 5 -
Po incydencie w szkole Daniel kilka następnych tygodni spędził w domu. Licznik życia wynosił zaledwie dwadzieścia procent; chłopak cały czas był bardzo osłabiony. Uznał, że po prostu oberwał od kogoś zatrutą strzałką; inaczej nie dało się tego wyjaśnić. Przynajmniej nie jemu. Psychiatra, gdyby chwilę porozmawiał z Danem, stwierdziłby zamknięcie się w sobie. Mama chłopaka nie potrzebowała jednak opinii eksperta; sama wiedziała, że z jej synem jest coś nie tak.
Odkąd się obudził, czytał aż do śniadania, następnie siedział przed komputerem i włączał RPGka, narażając się na nakrycie przez admina (którym, w przekonaniu chłopaka, była jego mama). Gdyby tak się stało, musiałby wylogować się z gry i zająć czymś innym, a tego nie chciał. Miał plany, co prawda podświadome, ale jednak.
Na szczęście admin do późnego południa był poza domem, a Dan, zapaleniec w tego typu grach, miał „wolna rękę”. Gry były jego wybawieniem od chorej rzeczywistości. One dawały mu wolność, zabierały kłopoty, sprawiały, że czuł się szczęśliwy...
Chłopak potrafił dostrzec, iż wcielając się w wyimaginowaną postać w pewien sposób stawał się nią. Że to nie jego ciało tylko umysł wciela się do tego świata. Jego uczucia szły na bok, intuicja się wyostrzała, pogłębiała żądza przygód, chęć imponowania, wybijania się ponad przeciętnych.
Dan, uważał że będąc Kirą jest/był/będzie lepszy. Bo kim on był? Danielem Krymańskim, kretynem, który nigdy niczego nie osiągnie. Niby był najlepszym uczniem, ale to tylko szkoła publiczna, a oceny nie odzwierciedlają wiedzy. Nauczył się niewiarygodnie ogromnej ilości rzeczy, które na 99,9 % nigdy mu się nie przydadzą. Nie planował iść na studia. A nawet jeśli, to humanistyczne. Bo, choć interesowała go matematyka, chciał odkryć kolejny, być może nawet ważny pierwiastek, albo w dziedzinie biologii, odnaleźć lekarstwo na raka, to jednak największą jego pasją była historia Polski. Co nie zmienia faktu, iż nadal nie posunął się naprzód w tej dziedzinie.
Do tego był za wysoki, włosy zawsze w masakrycznym nieładzie, którego chłopak nie lubił.
Zdawać by się mogło, że tylko on jeden chodzi w mundurku szkolnym (co teoretycznie nie było prawdą. Był jedną z trzech osób, które nosiły), a jedyną, która mówi mu, że jest śliczny i całuje go w policzek była mama.
Dan nie tyle chciał, by ktoś się za nim oglądał, co żeby nie robił tego w celu wytykania.
I teoretycznie można by przyznać mu racje, gdyby nie to, że naprawdę był przystojny. A dziewczyny to w nim lubiły; dlatego tak szybko stał się wyrzutkiem w klasie, następnie w szkole. Ale chłopak nie mógł tego wiedzieć muzyka w słuchawkach była głośna. On zaś myślał wtedy tylko o Amestris, która dawała mu możliwości. Realny świat nigdy by mu nie pozwolił. Amestris miała dźwięki w każdej chwili, z a w s z e było jasno, gdyż noc tam była automatycznie oświetlana pochodniami nawet podczas deszczu. Czyż można było nie kochać Amestris? Ah, bycie no-lifem dawało tyle przyjemności... Tsa, imponująco wiele...